Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
 Forum
¤  Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
www.rajdlawyobrazni.fora.pl
Miejsce dla każdego miłośnika pisania
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
SYSTEM [akcja, +18]
Idź do strony 1, 2, 3  Następny

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Dwuosobowe Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
SYSTEM [akcja, +18]
Autor Wiadomość
Moka
Pierwszy stopień wtajemniczenia



Dołączył: 20 Sie 2014
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:03, 14 Cze 2016    Temat postu: SYSTEM [akcja, +18]
 
<center>




Pieniądze. Tak, to jest coś co każdy chciałby mieć w nadmiarze. A gdyby na świecie istniała organizacja, która stworzyła system zdolny je kraść i to bez konsekwencji? Wyobrażasz to sobie? Żadne banki nie mają z nim szans, wszystkie zabezpieczenia okazują się daremne. Nietrudno wywnioskować, że niejeden chciałby ten cudowny system zawłaszczyć. Dlatego też niedaleko tworzy się kolejna organizacja, która w niedługim czasie za pomocą marniejszej, ale nadal dość skutecznej podróbki systemu zgarnia tej pierwszej pieniądze sprzed nosa. Jednak jest to niewystarczające, bowiem nadal wiele prób się nie powodzi, z tego też względu pragną posiąść oryginał i zmieść 'konkurencję' z powierzchni globu.
A teraz przejdźmy do szczegółów historii.
Otóż akcja toczyć się będzie pomiędzy dwoma "obrońcami" z przeciwnych organizacji, albo dokładniej rzecz ujmując - mordercami, którzy mają eliminować zagrażające systemowi osoby.

1) Moka ➽ Isaias Jether - zabójca z organizacji z oryginalną wersją systemu. Znakomity snajper oraz informatyk, doskonale znający się na systemie. Jest jedną z trzech osób w organizacji, które potrafią się nim posługiwać. Dostaje zlecenie na 2).
2) Tweenty ➽ Einar Gibson - zabójca z organizacji z podróbką systemu, mający za zadanie odebrać pierwowzór. Ponadprzeciętny w walce wręcz, doskonały w zdobywaniu informacji. To on zazwyczaj pierwszy dowiaduje się gdzie znajdują się kody*, dzięki którym system po wprowadzeniu może działać bez zarzutu. Dostaje zlecenie na 1).

Oboje nie wiedząc o sobie nic, pierwszy raz spotykają się w klubie. Po przeżyciu upojnej nocy, nazajutrz wracają do swoich codziennych obowiązków. W organizacjach dostają kolejne zlecenie, które ku ich zdumieniu dotyczy osoby, z którą wczoraj wyjątkowo dobrze się bawili. Jednak jak każdy porządny zabójca, z każdym zleceniem musi sobie dać radę, dlatego też niezwłocznie oboje ruszają na łowy. Zaczynamy od momentu, w którym 1) po ustaleniu gdzie mieszka 2) rusza, by wykonać swoje zadanie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*kody - są potrzebne, aby utrzymać prawidłowe działanie systemu w normie, są również formą 'aktualizacji', bez której system padłby po jakimś czasie. Zdobywa się je od tzw. "bankowców", którzy zajmują się włamywaniem do specjalnych sieci. Są w tym niezwykle zdolni, ale często nie chcą ich oddać po dobroci. Dodatkowo znalezienie takich jest sporym trudem, bo ostatnie o czym myślą to dzielenie się łupem. Szukanie kodów na własną rękę jest ogromnie kłopotliwe i zajmuje zazwyczaj więcej czasu niż znalezienie 'bankowca'.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Moka dnia Czw 23:41, 16 Cze 2016, w całości zmieniany 12 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Moka
Pierwszy stopień wtajemniczenia



Dołączył: 20 Sie 2014
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:05, 14 Cze 2016    Temat postu:
 
<center>



Imię ▶ Isaias
Nazwisko ▶ Jether
Płeć ▶ Mężczyzna
Data urodzenia ▶ 10 czerwiec
Wiek ▶ 23 lata
Znak zodiaku ▶ Rak
Orientacja ▶ Biseksualna
Stan cywilny ▶ Wolny
Profesja ▶ Zabójca na zlecenie
Organizacja ▶ C.H.A.R.O.N
Kolor włosów ▶ Ciemnobrązowy
Kolor oczu ▶ Piwny
Wzrost ▶ 187 centymetrów
Waga ▶ 85 kilogramów
Sylwetka ▶ Dobrze zbudowana

➼ Wyraźnie słyszalny rosyjski akcent.
➼ Do organizacji przystąpił mając dwadzieścia lat.
➼ Ma wytatuowane obie ręce.
➼ Jest cholernym egoistą.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Moka dnia Nie 1:49, 14 Maj 2017, w całości zmieniany 16 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Tweenty
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 16 Sie 2014
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wenus
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:23, 14 Cze 2016    Temat postu:
 
<center>


Imię » Einar
Nazwisko » Gibson
Wiek » 25 lat
Płeć » Męska
Orientacja » Biseksualna
Data urodzenia » 1 grudnia
Znak zodiaku » Strzelec
Organizacja » A.SS.A.SS


Kolor włosów » czarne
Kolor oczu » ciemnobrązowe
Kolor zębów » A1
Wzrost » 1,84m
Sylwetka » .///.

</center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Moka
Pierwszy stopień wtajemniczenia



Dołączył: 20 Sie 2014
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:27, 14 Cze 2016    Temat postu:
 
<center></center>
Godzina dziewiętnasta pięćdziesiąt cztery. Słońce chowające się za horyzontem przecinało poszarzały błękit nieba pomarańczowymi pasmami, ostrzegając przed nadchodzącym zmrokiem. Szczyt wieżowca umożliwiał mi baczne obserwowanie interesującego mnie terenu, jednocześnie pozwalając przy odrobinie czujności na pozostanie niezauważonym. Naciągając na głowę czarny kaptur po chwili ustawiłem się z bronią w gotowości i czekałem, aż mój cel zjawi się prosto na linii strzału. Dzisiejsze zlecenie było nieco inne od tych, które na ogół mi przydzielano. Tym razem sprawa dotyczyła mężczyzny, z którym wczoraj perfidnie dobrze się bawiłem, co śmieszne, nawet nie mając pojęcia, że pracuje dla organizacji z podróbką systemu. Pieprzyłem się z wrogiem, który musi zostać wyeliminowany zanim zechce położyć swoje łapska na oryginalnej wersji i moja w tym głowa, żeby tego nie schrzanić. Przeglądając jego tajne akta, aby lepiej zapoznać się z umiejętnościami mojej przyszłej ofiary doszedłem do wniosku, że w walce wręcz nie miałbym z nim szans. I chociaż w tym wypadku chętnie sprawiłbym, aby jego ostatnim widokiem była moja sylwetka, to nie zamierzałem zgrywać ryzykanta bez widocznej potrzeby.
Drgnąłem lekko gdy wreszcie przed oczyma mignęła mi jego postać. Silne, umięśnione barki robiły wrażenie nawet pod ubraniem. Zmrużyłem oczy w skupieniu, machinalnie napinając mięśnie rąk i przygotowując się do oddania strzału. Celownik na podczerwień wyznaczył idealny punkt i już za chwilę metalowa kula miała znaleźć swe miejsce głęboko w płacie czołowym mężczyzny, lecz...
— A co powiesz na to, żebym przestrzelił Ci serce, kochasiu? — rzuciłem w przestrzeń, zmieniając nieco ułożenie broni, palcem powoli obejmując spust, gdy nagle jak na złość podczerwień zaczęła szwankować, irytująco wręcz migając, co na moment wytrąciło mnie z równowagi. To z kolei wystarczyło aby kulka nie poleciała w dokładnie zaplanowane przeze mnie miejsce.
— Kurwa mać! — warknąłem wściekły. Że też zachciało mi się bawić w takie debilizmy, zamiast od razu wykonać robotę! Na domiar złego nie mogłem ponowić próby, ponieważ sylwetka mężczyzny zniknęła z zasięgu mego wzroku, prawdopodobnie lądując na podłodze na wskutek przyjęcia strzału. Byłem bardziej niż wpieniony. Nie miałem żadnej pewności, czy to posłało go na tamten świat, więc nie pozostało mi nic innego jak wtargnięcie do środka pomieszczenia i dokończenie tego, co zacząłem. Przekląłem raz jeszcze, będąc wkurzonym do głębi.
Wrzuciłem karabin z powrotem w głąb niepozornej, sportowej torby i zawróciłem, zjeżdżając na dół windą. Niecałe siedem minut później byłem już w środku budynku, w którym rezydował mój dzisiejszy cel. Szedłem niespiesznie, aby nie zwracać na siebie uwagi pojedynczych, przechadzających się person, zupełnie nieświadomych jak blisko nich jest morderca, gotów zabić bez choćby cienia litości. Stanąłem w końcu pod właściwymi drzwiami, jednocześnie wyciągając z kieszeni spodni kawałek drutu, aby otworzyć nim drzwi. Specem w odblokowaniu skrytek nie byłem, ale ze zwykłym zamkiem potrafiłem sobie poradzić bez większego trudu. Kiedy w środku przeskoczyło, ująłem delikatnie klamkę, jednocześnie wyciągając pistolet z wewnętrznej kieszeni kurtki. Powoli wszedłem do środka, niemal od razu zamykając za sobą drzwi. Rozejrzałem się po wnętrzu apartamentu, natychmiast zauważając, że faceta nie było w miejscu, gdzie posłałem mu kulkę. Cholera.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Moka dnia Czw 12:55, 16 Cze 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Tweenty
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 16 Sie 2014
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wenus
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:38, 15 Cze 2016    Temat postu:
 
<center>Einar</center>

Odłożyłem na wpół zużytego papierosa na szklaną powierzchnię popielniczki, po czym odchyliwszy się nieznacznie na krześle, przyjrzałem się układowi moich kart… Zerknąłem na doświadczonego gracza, nie zdradzającego ni krzty informacji, zaś mi nie pozostało nic innego, jak wyłożyć karty na stół i zaryzykować stan mojego portfela…
- Sprawdzam- mruknąłem, odkrywając moje rozdanie na stół i ponownie biorąc do rąk papierosa. A jakże posępna mina wkradła się na lico ektomorfika, ujrzawszy karetę, zaledwie lepsza o jeden stopień niżeli jego czwórka. Nie zdołałem powstrzymać uśmiechu, lecz nie zamierzałem spędzać w barze ani minuty więcej, mimo że goście dopiero zaczęli się zbierać. Bez słowa zabrałem postawione przez niego pieniądze i żegnając się krótkimi słowami z głośnym, już lekko napitym towarzystwem, opuściłem lokal, wiedząc że moja przerwa się skończyła. Zerknąłem na ekran zegarka, kierując się do wyznaczonego magazynu.
I tak właśnie zakończył się mój spokój, moje szczęście i mój zamiar bycia chociaż pozornie miłym przez najbliższe kilka godzin. Normalny człowiek pewnie byłby zszokowany, dostając nagle kulką z nieba, a jakby się to jeszcze pobożnemu natrafiło to by i zaczął na miejscu Boga przepraszać… U mnie górowało kompletnie inne uczucie, które przez pewien czas dominowało nad rozprzestrzeniającym się cieple i idącym za nim bólu w okolicach lewego ramienia… Zacisnąłem zęby, człapiąc się do lodowatej ściany budynku i mając nadzieję, iż pozostałem poza polem widzenia. Skurwysyn! I chociaż jeszcze wczoraj byłoby mi szkoda palców umięśnionego bruneta, teraz ochoczo bym mu je połamał, jeden po drugim… Zdjąłem z siebie przedziurawioną, skórzaną kurtkę, by następnie przycisnąć dłoń w miejsce, gdzie szary podkoszulek przybierał o wiele ciemniejszą barwę.
- Zajebię…- syknąłem przez zęby, chcąc jak najszybciej zatrzymać krwawienie. Jakie to było uciążliwe, kiedy jedno ramię było niedyspozycyjne, a mój przeciwnik możliwe już się błąkał gdzieś pomiędzy regałami. Chociaż… Nie, niemożliwe, nawet jeśli zachciałoby mu się biegać. Nie zdążyłby. Nie mniej jednak ucieczka mogłaby okazać się zbyt ryzykowna, poza tym miałem wyraźną ochotę mu pokiereszować twarz…
Przymknąłem oczy, skupiając się zarówno na wszystkich odgłosach w magazynie, jak i częściowo oczyszczając umysł. Nie… Nie mogę się bawić, mam go zabić nawet jeśli szybko i bezboleśnie… Prawą dłonią dosięgłem pistoletu, zmierzając ku głównemu wyjściu. Nie miałem wpływu na przyśpieszony puls przez zadaną mi ranę, jednak zdenerwowanie wyraźnie spadło, umożliwiając kreowanie taktyki. Wszystko poszło jednak na marne, gdyż z czasem wykrycia jego postaci zadziałał u mnie impuls. Nieznacznie wychodząc poza granicę alejki, nacisnąłem spust parę razy, celując w jego nogi, by następnie z całą siłą kopnąć stertę pustych pudeł w jego stronę. Niemalże od razu skręciłem w inną alejkę, czując to nieznośne poczucie, że zamiast lewego ramienia ciągnę ze sobą kupę mięsa, niezdolną do wykonywania ataku…



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Moka
Pierwszy stopień wtajemniczenia



Dołączył: 20 Sie 2014
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:43, 15 Cze 2016    Temat postu:
 
<center></center>
Wytężyłem wszystkie zmysły, chcąc jak najszybciej zlokalizować położenie mężczyzny, który zapewne już czaił się za którymś z wielu regałów, gotów zemścić się za niedelikatne obchodzenie się z jego ciałkiem. Żałowałem, że zacząłem kombinować, zamiast od razu strzelić mu między oczy, kiedy miałem do tego znakomitą wręcz okazję. Byłem na siebie zły, cholernie zły. Gdyby nie mój durny pomysł przynajmniej teraz nie musiałbym się narażać. Będę pluł sobie w brodę aż do chwili, w której nie zobaczę go martwego. Tym razem nie zamierzałem spudłować.
Z niezwykłą ostrożnością posuwałem się naprzód, starając się zachować idealną ciszę. Ciszę, która umożliwiłaby mi wyłapanie dochodzących z wnętrza magazynu dźwięków. Ciekawiło mnie gdzie dostał kulkę. Klatka piersiowa? Brzuch? Miałbym sporą przewagę, gdyby metal zahaczył o jakiś istotny organ wewnętrzny. Facet próbowałby zejść z tego świata z klasą, ale prędzej czy później sam przekręciłby się na moich oczach. Wystarczyłoby tylko uniemożliwić mu wyjście z tej dziury, a reszta dokonałaby się sama. Z kolei nie znaczyło to, że nie pomógłbym trochę losowi. Przeciwnie. Z chęcią wpakowałbym w niego jeszcze jedną kulkę. Albo dwie. No już, kolego... zrób mi tę przyjemność i pokaż się w kałuży krwi.
Gdy nagle usłyszałem serię wystrzałów niedaleko siebie, rzuciłem się pędem za jeden z wysokich, metalowych regałów, chwiejących się od nadmiaru złożonego w pudła żelastwa. Jednak, kurwa, to nie pozwoliło mi ujść bez szwanku. Pocisk utkwił mi głęboko w lewym udzie, niemal natychmiast przypominając jakie to paskudne uczucie, kiedy dostaniesz. Prawie zdążyłem o tym zapomnieć. Trudno się dziwić, kiedy zazwyczaj robiłem za snajpera, nie mieszając się w bezpośrednią walkę. Zabawę w ciuciubabkę tego pokroju mogłem zdzierżyć kiedy z góry wiedziałem, że to ja wygram. Tutaj miałem pewne wątpliwości, dlatego wolałem, żeby ten mięśniak się do mnie nie zbliżał, zanim nie wymaltretuję go wystarczająco. Syknąłem z bólu, uderzając wściekle zaciśniętą pięścią w blaszaną półkę. Nie chcąc tracić czasu, przywołałem wzburzone myśli do porządku, skupiając się na kontynuowaniu powierzonej mi misji.
— Hej, masz ochotę na powtórkę z wczorajszej nocy? — spytałem Einara, dobrze wiedząc, że nawet pomimo niemałej odległości dobrze mnie słyszy. Uśmiechnąłem się złośliwie, starając się ignorować promieniujący od nogi ból, który stawał się coraz bardziej nieznośny. — Moglibyśmy wprowadzić drobne urozmaicenie, które mnie osobiście baaardzo odpowiada. — kontynuowałem, jednocześnie brnąc przez kolejne przejścia powstałe na wskutek takiego a nie innego rozmieszczenia rusztowań.
— Polizałbyś mój... pistolet — tutaj zrobiłem celową przerwę, aby podkreślić jak bardzo dwuznaczny miało to wydźwięk — Ja z satysfakcją bym wystrzelił — mruknąłem z wyraźną nutą erotyzmu — A później zdechłbyś z nadmiaru rozkoszy. Jak Ci się podoba? — dokończyłem, zaciskając ostentacyjnie dłonie przyodziane w skórzane rękawiczki bez palców na wyciągniętej przed siebie broni.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Moka dnia Czw 12:56, 16 Cze 2016, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Tweenty
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 16 Sie 2014
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wenus
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:13, 17 Cze 2016    Temat postu:
 
<center>Einar</center>

Oddaliłem się od niego o dokładnie dwie alejki, oddzielone od siebie tyloma pudłami i skrzyniami, że nie sposób było zauważyć kogoś na pierwszy rzut oka. Trzeba było jednak działać. Wadą tego cholernego pomieszczenia była jego akustyka, cokolwiek rozwalę, zdradzi to moje położenie… Miałem jednak wielką nadzieję, że trafiłem gnojka, jak nie w stopę to wyżej, może nawet w… Nie. Nie byłby w stanie teraz otworzyć japy, gdyby udało mi się wcelować w to jakże urocze miejsce…
Zainteresował mnie jednak, przez co mimowolnie uśmiechnąłem się na same wspomnienie. Cóż, gdybym wiedział, w jakiej sytuacji się znajdziemy nie byłbym wcześniej taki delikatny… Chociaż z tego co kojarzyłem, wcale tak się nie zachowywałem, wręcz przeciwnie.
Ujrzałem kątem oka elektrycznego paleciaka i korzystając z jego gadaniny, wyciągnąłem delikatnie sporą część folii z pobliskiego pudła.
- Brzmi fascynująco… Obawiam się jednak że masz ostatnio problemy z celnością. Znowu pobrudziłbyś to, co nie trzeba…- odparłem wystarczająco głośno, myśląc o swojej koszulce, nie żebym bardziej się o nią troszczył niż o same ramię… Ciekawe czy mój tatuaż na tym ucierpi. Ustawiłem dźwignię sterującą na drugiej pozycji, ewidentnie standaryzując na prostą jazdę. Nie włączając jeszcze niczego, zacząłem zastanawiać się jak to wystarczająco obwiązać…
- Może lepiej odpoczniesz, oddając się w moje ramiona… Albo jedno. Pomyśl, co moja dłoń mogłaby Ci zaoferować…- mruknąłem, starając się non stop obserwować otoczenie, dlatego obwiązanie urządzenia zajęło mi znacznie dłuższą chwilę. Wstrzymałem oddech, włączając przełącznik zasilania i puszczając maszynę, które wydało z siebie charakterystyczny, wręcz denerwujący dźwięk. Pojazd zaczął się posuwać do przodu, jednak nie bez komplikacji z powodu braku odpowiedniego… właściwie jakiegokolwiek sterowania. Nie oglądałem się na to zbyt długo, biegnąc w kompletnie inną stronę, mając nadzieję na chociażby chwilową dezorientację Isaiasa… Zacisnąłem pięść na uchwycie pistoletu, czując się jakbym grał w chowanego. Do diabła. Dlatego wolałem walkę wręcz, nie było potrzeby chowania się, jak jakiś szczur tylko jasna rywalizacja twarzą w twarz…
Próbowałem go zlokalizować, by chociaż ujrzeć w jakim jest stanie.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Moka
Pierwszy stopień wtajemniczenia



Dołączył: 20 Sie 2014
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:10, 17 Cze 2016    Temat postu:
 
<center></center>
Korzystając z chwili, w której go zagadywałem postanowiłem zająć się swoją raną postrzałową, a przynajmniej na tyle aby krew nie wyciekała ze mnie jak z kranu. Zrzuciłem z siebie czarną kurtkę, sięgając dłońmi ku dołowi t-shirta w tym samym odcieniu, po czym szarpnąłem za cienki materiał, który z charakterystycznym zgrzytem w końcu pęknął, pozwalając mi na urwanie w miarę równego, podłużnego skrawka. Kawałek oddartej bluzki zawiązałem ciasno nad krwawiącym miejscem, tworząc tym samym prowizoryczną, lecz w miarę użyteczną opaskę uciskową. Dzięki niej chociaż nie będę pozostawiał tak obfitych, czerwonych śladów po podłodze jak to jeszcze było przed chwilą. Po częściowym zatamowaniu krwawienia powróciłem do tropienia tego parszywca.
— Narzekasz. — podsumowałem jego słowa. — Wszystko co pobrudzę staje się dziełem sztuki. Chociaż Ty... — przerwałem na moment. — Będziesz pierwszym wyjątkiem. — mruknąłem nieprzyjemnie, uparcie obserwując otoczenie. Kiedy mężczyzna poprawił się, mówiąc coś o jednym ramieniu zacząłem się zastanawiać czy nie była to sugestia do miejsca, w które wtargnęła kula. A więc nie oberwał zbyt poważnie. Szlag. Liczyłem na coś lepszego.
— Powinieneś pamiętać jak wymagający jestem. Samą ręką mnie nie zadowolisz, musiałbyś się znacznie bardziej wysilić. — prychnąłem, jednocześnie przywołując w myślach konkretne sceny. Chociaż z chęcią znowu pozwoliłbym mu na to, aby mnie dotknął, a nawet na znacznie, znacznie więcej, to jeszcze chętniej popatrzyłbym sobie jak ulatuje z niego życie. I to za moją sprawą.
Do moich uszu dobiegł dźwięk uruchamianego urządzenia, co sprawiło, że drgnąłem, początkowo czając się w bezruchu, by po chwili wychylić się zza rusztowania, dostrzegając puszczoną luzem maszynę do dźwigania ciężkich pudeł. Ruszyłem biegiem w kierunku skąd przyjechało to ustrojstwo, licząc na to, że dogonię tego pierdolonego śmieszka. Walka z wciąż ukrywającym się wrogiem była męcząca i zawsze tak samo cholernie się dłużyła. Zaczynałem żałować, że tych metalowych regałów było tak w chuj dużo. Omiotłem wzrokiem teren przed sobą i z zadowoleniem spostrzegłem przemieszczający się cień na jednej ze ścian. Teraz wystarczyło wcielić w życie pewien szalony pomysł, który zrodził się w mojej głowie zaledwie kilka minut temu. Jednak żeby się powiódł całą operację musiałem przeprowadzić bardzo szybko, zanim Einar zorientuje się, co zaraz się wydarzy, a to komplikowało sprawę. Niemniej jednak nawet pomimo takiego ryzyka postanowiłem spróbować. W razie powodzenia faceta miałem prawie z głowy, a to było dostatecznie dużą zachętą.
Mężczyzna bowiem stał teraz tuż na wprost najbardziej obciążonej, metalowej konstrukcji, która nawet pod wpływem zwykłego oparcia się – już niebezpiecznie kołysała się na boki. Jedynym, co powstrzymywało ją od runięcia na ziemię była jakaś żelazna, gruba podstawka, podłożona pod jedną z podpór. Gdyby była odpowiednio dopasowana o przewróceniu regału mógłbym zapomnieć, ale jak widać szczęście się dziś do mnie uśmiechnęło. Zakradłem się, zbliżając do mego celu na odpowiednią odległość i kilkoma kopniakami podeszwą ciężkiego buta odrzuciłem wadliwy wspornik, niemal natychmiast popychając całą siłą swoich mięśni fatalnie wykonaną konstrukcję. Ta zatrzęsła się, chwilę później nieubłaganie lecąc do tyłu i uderzając z przeszywającym trzaskiem w pobliską ścianę. Stojąc metr dalej doskonale widziałem jak ciężkie pudła spadają w dół, prosto na zorientowanego po czasie mężczyznę. Jedno z nich na moment przygniotło go do podłogi, co dało mi szansę na reakcję. Wyszedłem zza opadłej konstrukcji, cmokając triumfalnie pod nosem.
— Miałem Cię zabić z tego wieżowca na wprost. Cicho, nagle, niespodziewanie, ale zdałem sobie sprawę, że co to byłaby za przyjemność? — spytałem samego siebie, podchodząc coraz bliżej wciąż walczącego z przyszpilającym go do ziemi diabelstwem. — Żadna.
Zerknąłem w dół, zauważając pod stopami metalowy pręt, który aż prosił się o podniesienie i wykorzystanie w odpowiedni sposób. Niewiele się zastanawiając wziąłem go do ręki, wnet stając nad Einarem z cwaniackim uśmieszkiem. Prostym kopniakiem wytrąciłem mu broń, która poleciała kilka metrów dalej.
— Co innego w takiej sytuacji... kiedy mam pełny wachlarz możliwości. — wymruczałem, z całą siłą wbijając metal prosto w jego ranę.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Moka dnia Pią 23:28, 17 Cze 2016, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Tweenty
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 16 Sie 2014
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wenus
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:41, 19 Cze 2016    Temat postu:
 
<center>Einar</center>

Narzekałem? Niee… Ja tylko począłem się z nim drażnić, jasno zauważając że jest odporny na tego typu złośliwości. Nie mogłem bowiem jego „brudu” przyrównać do przykładnego kurzu, jednak nazywanie tego dziełem sztuki było drobną przesadą… Chociaż kto wie, może właśnie tak zaczynał sam Leonardo da Vinci… Byłem zdegustowany, zdając sobie sprawę, iż brunet nie znał prawdziwej siły i charyzmy mojej ręki, chociaż wracając do wcześniejszej nocy rzeczywiście akurat jej używałem najmniej… Szkoda, że nie będziemy mogli tego nadrobić. Nie preferowałem trupów…
Nagle zdałem sobie sprawę z mojego zbytniego zdekoncentrowania, lecz wtedy było już za późno. Nieznana mi liczba wyposażonych pudeł poczęła spadać w moją stronę, a ze mnie wyparowały wszelkie myśli. Większości z nich zdołałem uniknąć, jedno odepchnąłem zdrowym ramieniem, sprawiając że jego zawartość wysypała się tuż obok, jednak ostatnie pudło, lecące tuż za poprzednim spadło na mnie z taką siłą, że mimowolnie upadłem na twardą posadzkę. I kiedy przekląłem pod nosem, moim oczom ukazał się Isaias.
To wszystko zbyt szybko się działo. Lecące pudła. Unik. Ciągłe utrapienie. Jego wzrok. Pręt. Tym bardziej, że tuż po chwili znalazł się w mojej ranie, co wywołało taką falę oszałamiają bólu, iż wydałem z siebie przeraźliwy krzyk, niosący się po całym cholernym magazynie.
- Kurwa ty chuju pierdolony kurwa jego mać- zacisnąłem dłoń na chłodnej powierzchni metalu, chcąc to wyciągnąć. Jak najszybciej, byle to ustrojstwo wyciągnąć! Zęby szorowały o siebie, a we mnie pojawiła się wściekłość, która chociaż trochę ratowała mnie od zaprzestania walki. Ułożyłem stopy, wokół jego nogi, przyciskając nawierzchnią buta na jego zgięcie kolanowe, drugą stopą zaś uderzyłem przednią część golenia. Nie musiałem długo czekać, by Isaias stracił równowagę i począł spadać ku mnie. Ja w tym czasie doprawiłem swoje czyny, kopiąc go w brzuch, gdy był już wystarczająco blisko, wyjąłem z siebie metalowy pręt i gdyby tylko nie zrobił uniku już by był nadziany na niego niczym kurczak z rożna. Nie tracąc chwili, prawą ręką uderzyłem go narzędziem w biodro, mimo że z chęcią zrobiłbym to samo z twarzą, gdyby tylko cios gwarantował mi sukces. Skończyło się. Zabiję sukinsyna. Nie dałem mu chwili, by wstać i prawdopodobnie by nie zdążył nawet z całkowicie zdrową nogą. Usiadłem mu na brzuchu i choć z taką samą energią jak wczoraj, to z całkowicie innym celem… Rana napierdzielała mnie na tyle, że nie mogłem przestać o niej myśleć, moje ciało oblał pot, który przede wszystkim doskonale czułem na twarzy. Puls jeszcze bardziej przyspieszył, a ja wcale nie pomagałem swojemu stanu, wściekle skurwysyna przytrzymując, aż w końcu nie wytrzymałem. Zamachując się i ściskając dłoń w pięść tak, że skóra naprężyła się w gotowości do ataku, uderzyłem w jego lico, doprowadzając do zniekształcenia jego nosa. I przysięgam, że gdybym miał tylko drugą rękę dyspozycyjną, miałby już tylko do wyboru operację plastyczną. Tym razem musiałem się jednak ograniczyć do jednego ciosu, wiedząc że w ten sposób nie było wcale tak trudno mnie zepchnąć. Przycisnąłem więc nieopodal leżący pręt do jego szyi, chcąc doprowadzić do jego bezdechu.
- Jeszcze parę minut temu było mi cię szkoda, zjebańcu- mruknąłem i nie mogąc się powstrzymać, zabrałem słabszą dłoń z pręta do jego przyciśniętej ręki. Wygiąłem tego wszystkie palce, prócz kciuka do tej pory aż nie usłyszałem dźwięku łamiących się kości.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tweenty dnia Pon 15:23, 20 Cze 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Moka
Pierwszy stopień wtajemniczenia



Dołączył: 20 Sie 2014
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 2:17, 20 Cze 2016    Temat postu:
 
<center></center>
W chwili kiedy pręt znalazł swe miejsce głęboko w uszkodzonym ramieniu mężczyzny, ten wydobył z siebie przejmujący ryk, a za chwilę z jego ust wypłynął ciąg przekleństw skierowanych bezpośrednio do mnie.
— Oj shhh, shh. — uciszałem go, kładąc palec wolnej ręki na swoich wargach. — Trzymaj nerwy na wodzy. To dopiero początek. Kto to widział, żeby aż tak burzliwie reagować jak tak naprawdę jeszcze nic Ci nie zrobiłem? — wypowiedziałem półszeptem, jednocześnie powoli sięgając po broń, wetkniętą w tylną kieszeń spodni. Nie zdążyłem jednak nic zrobić, bo już sekundę później poczułem jak tracę stabilność przez tego nieokiełznanego kutasa i zaczynam się chwiać na nogach. Kolejno wymierzone kopniaki i uderzenia sprawiły, że upadłem na ziemię. Ucisk w okolicach brzucha przybrał na sile w chwili kiedy to Einar postanowił na mnie usiąść. Moje oczy otwarły się szeroko, kiedy to zrozumiałem, że role się odwróciły. Teraz to on był na wygranej pozycji, a ja musiałem walczyć o przetrwanie. Gwałtownie posłany mocny cios w szczękę na moment mnie zamroczył, lecz paskudne pieczenie obecne na całej lewej stronie twarzy nie pozwalało na odcięcie się od rzeczywistości.
Mężczyzna był piekielnie wkurzony, wyczuwałem to niemal każdym centymetrem swego ciała. Kiedy zaczął naciskać mi na gardło prętem, który jeszcze niedawno tkwił w jego ciele, wiedziałem, że żarty się skończyły. Mój oddech robił się coraz płytszy, dusiłem się, nie mogąc wziąć porządnego wdechu. Odpychałem pręt jak tylko mogłem, desperacko wręcz walcząc o każdy, choćby najmniejszy haust powietrza. Leżąc tuż pod nim miałem doskonały widok na jego twarz, wykrzywioną w ohydnym grymasie wściekłości, a w jego oczach dostrzegłem taką żądzę mordu, że gdybym nie miał tak ogromnej woli przetrwania, zapewne uwierzyłbym, że zginę tutaj, za kilka minut. Ale nie zamierzałem tak skończyć, nie zamierzałem go usatysfakcjonować. Udało mi się odsunąć metal na wystarczającą odległość, abym mógł złapać konkretniejszy oddech, a nawet zaśmiać się cicho z jego słów, które cholernie mnie wręcz rozbawiły. Jest zawodowym zabójcą i mu mnie szkoda? Czyżby wczorajsza noc wykupiła u niego jakieś ludzkie reakcje?
— Ty... ty... naprawdę myślisz... tylko swoim fiutem, co? — wychrypiałem z przerwami, co i rusz czując wciskany w szyję metal. Już za chwilę miałem pożałować swoich słów, kiedy to Einar złapał moją lewą dłoń, wyginając jej palce bezlitośnie do tyłu. Zawyłem z bólu, czując jak ten pojeb miażdży mi kości. Ten nagły czyn kompletnie zabrał mi oddech i przez chwilę wydawało mi się, że zaraz udławię się własnym językiem. Kiedy szok minął ustępując miejsca gniewowi, postanowiłem zupełnie poddać się temu uczuciu, bez względu na to, że wcześniej uważałem to za głupotę. Poczułem się w obowiązku uświadomić tego pokurwieńca, że posunął się zdecydowanie za daleko i miałem zamiar zrobić to za wszelką cenę. Lecz aktualnym priorytetem było rzecz jasna pozbyć się przylegającego do tchawicy pręta jak i uwolnić się spod cielska mężczyzny, dlatego też bez zastanowienia wbiłem się zębami w jego nadgarstek, zaciskając na nim szczęki, aż do chwili, w której nie poczułem na języku metalicznego posmaku krwi. To wystarczyło, aby Einar na moment zabrał rękę z metalu, a to z kolei umożliwiło mi przejęcie pręta i podwójne uderzenie go nim w głowę. Korzystając z chwili, w której był zbyt oszołomiony, aby jakkolwiek zareagować, wyślizgnąłem się z kleszczy, które zaserwowały mi jego nogi i podpierając się o zawalone do połowy rusztowanie wstałem, gorączkowo łapiąc powietrze. Einar również zaczął powoli podnosić się z posadzki, ale ja byłem szybszy. Wbiłem mu paznokcie w kark, jednocześnie łapiąc za jego bluzkę i serwując mu cios kolanem prosto w spód szczęki. Siła uderzenia odrzuciła go do tyłu i już wnet delektowałem się jakże przyjemnym deptaniem i kopaniem tej kupy mięśni. W czasie tej jakże satysfakcjonującej czynności, nastawiłem sobie nos, który ten idiota mi przetrącił.
— Może teraz ja Ci coś połamię? Zobaczysz jakie to miłe uczucie. — wysyczałem jadowicie, nieomal natychmiast kierując swój wzrok, ku wcześniej tak brutalnie potraktowanemu przeze mnie ramieniu.
— Jak to się mówi? Jak już coś zaczynasz to skończ? A więc pozwól, że tym razem zmasakruję Ci tą rączkę jak należy. — dodałem, od razu przechodząc od słów do czynów, ponownie ujmując pręta i zamachnąwszy się – wcelowałem jego końcówką idealnie w wyeksponowany łokieć. Coś na bank mu środku przeskoczyło, chociaż co do pogruchotania kości pewny nie byłem. Już miałem ponowić próbę, kiedy usłyszałem jak ktoś wchodzi do środka, od wejścia wykrzykując nazwisko leżącego na ziemi faceta. Niech to jasny szlag! Na pewno któryś z jego jebanych pomocników. Mogłem się założyć o to, że był uzbrojony, a w obecnym stanie nie było mowy, abym dał radę pokonać ich dwóch. Zacisnąłem zęby, szukając w spodniach broni, której jednak tam nie było. Musiała gdzieś wypaść podczas szamotaniny. Kurwa, kurwa, kurwa! Nie miałem czasu na nic! Jedyną szansą na ujście z życiem była ucieczka. Z wielkim trudem zostawiłem za sobą wijącego się z bólu faceta i zmierzyłem ku awaryjnemu wyjściu. Już dawno nie byłem tak pokiereszowany. Z kulą w nodze, złamanymi palcami ręki i siniakami na prawie całym ciele dowlokłem się do drzwi, a gdy znalazłem się po ich drugiej stronie odetchnąłem głęboko, jednak nie poświęcając ani sekundy dłużej na odpoczynek. Musiałem się zmywać z tego miejsca jak najprędzej. Podczas podróży w wydostawaniu się na zewnątrz sprawną ręką napisałem esemesa do jednego z ludzi, z organizacji C.H.A.R.O.N, aby jak najprędzej zjawił się pod budynkiem, którego lokację mu podałem. Kiedy udało mi się wydostać z wnętrza wieżowca, ten już czekał na mnie w czterokołowym pojeździe i gdy wsiadłem do środka – wcisnął gaz.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Tweenty
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 16 Sie 2014
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wenus
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:28, 21 Cze 2016    Temat postu:
 
<center>Einar</center>

Z przyjemnością patrzyłem jak Isaias reaguje na ból, jak szok rozkwita na jego twarzy przez łamane mu kości. Niestety już po chwili widziałem w jego oczach taką rządzę mordu, iż cieszyłem się z bycia górą. To był ten moment, kiedy zdałem sobie sprawę że to koniec mojej zabawy i należałoby go udusić. Moja dłoń powróciła na pręt, na który całą siłą nacisnąłem. Dzieliło mnie tak mało od jego ostatniego oddechu, tak mało… Dopóki nie poczułem jak wbija mi się w nadgarstek, jak jego zęby wgniatają mi się w skórę tak głęboko, jakbym był ostatnim posiłkiem, którego spożyje… Dla upartego można to i tak nazwać, jednak nie dla psa kiełbasa… Mimowolnie moja dłoń cofnęła się, chcąc pozbyć się jego mordy i to przesądziło o całej sprawie. Widziałem tylko narzędzie nieubłaganie zmierzające ku mej twarzy i jedynie co mogłem zrobić to uchylić się, dostając w głowę. Cały obraz zaczął mi się trząść, a narastający, wszechogarniający szum uniemożliwiał mi zidentyfikowanie aktualnych poczynań szatyna. I kiedy byłem już do tego zdolny, nadal czując ból praktycznie na całym ciele, nie mogąc stwierdzić, w którym miejscu było najgorzej, zdałem sobie sprawę, że moja ofiara zniknęła z podłogi. Byłem już cholernie zniecierpliwiony, miałem tak okropną ochotę mu wpierdolić, że gdyby nie jego ponowny atak, prawdopodobnie dostałby serię ciosów. Yep, dokładnie. Było mi już obojętnie co się stanie z moją ręką, byle bym tylko rozpierdolił go na kawałeczki. Gdy powstałem, pożałowałem, że nie rozerwałem jego szczęki na strzępy, nawet jeśli ten widok niósłby się do końca mych dni. Z każdym jego ciosem, które spadało na moje ciało, odbierając mi oddech i siły, moje myśli stopniowo nikły. Wyciszałem się wewnątrz, przyjmując na siebie atak i nie mogąc wyrwać się z tego wiru. To nie znaczyło, że moja determinacja i wola życia zamierały. Wręcz przeciwnie. Tworzyło się coś, czego sam nie potrafiłbym nazwać, czego już cholernie długo nie doświadczyłem. Zdawałem sobie sprawę, że coś do mnie mówi, lecz już nie rejestrowałem słów. Ból w łokciu- wręcz przeciwnie, wydał mi się najgorszym z dotychczas zadanych mi przez gnojca ran… I kiedy próbowałem wyostrzyć wszelkie swoje zmysły, by stanąć z nim ponownie do walki… Chociaż nie. Tu nie chodziło o pojedynek. Byłem gotowy się wykrwawić, by tylko zasraniec utopił się w mojej krwi. Coś się jednak stało, przez co przerwał dotychczasowe poczynania. Sapnąłem, chcąc wziąć ogromną porcję powietrza, by po chwili zacisnąć zęby, przyglądając się jak skurwysyn ucieka. Uniosłem się nieznacznie, spluwając obok siebie, chcąc pozbyć się krwi z ust. Zacząłem się podnosić i w tym samym czasie, gdy ktoś złapał mnie od tyłu, instynktownie zamachnąłem się, zadając cios prosto w jego szczękę. Przetrzymanie mnie przez dwóch innych błaznów i ryj Harolda dopiero pozwoliło mi zarejestrować, że jestem wśród swoich. Nie poczułem jednak ulgi, jedynie wzburzenie, zaś świadomość zaczęła mi nawalać. Mój wzrok powędrował na czarne buty, które z czasem zaczęły się rozmazywać….



Kilka tygodni później…


Worek treningowy kiwał się z każdym uderzeniem, co wytwarzało idealną muzykę dla mych uszu. Straciłem rachubę czasu, odkąd wszedłem do sali treningowej. I mógłbym siedzieć tu jeszcze więcej i więcej, zadowolony z powrotu moich treningów, od których tak długo musiałem się trzymać z daleka…
- Jeśli to nic ważnego to wyjdź- mruknąłem, oblizując słone od potu wargi i zmieniając stronę, nie bardzo mając ochotę na jakąkolwiek gadaninę.
- Skoro nie odbierasz telefonu, a łaskawcy nie chciało się dupy do biura poczłapać to wiedz, że przez ciebie ominął mnie miły wieczór- syknęła, przystając przed schodami i przenosząc ciężar ciała na jedną nogę. Uderzyłem ostatni raz, zerkając na jej smukłą postać. Spojrzałem na jej długie nogi, podnosząc powoli wzrok do krótkiej, dżinsowej spódnicy, białej, obcisłej koszuli, aż w końcu na jej lico. I z chęcią powróciłbym do poprzednich partii ciała zamiast borykać się z jej wkurwionym wyrazem twarzy.
- Sprawić ci miły wieczór?- spytałem, podchodząc do krawędzi podwyższenia i uśmiechając się krzywo. Cóż, może jakbym wtopił palce w burzę jej rudych włosów poprawiłby jej się humor…
- Bierz to i mnie nie denerwuj. Jestem sekretarką Bucka, a nie całego oddziału- podsunęła mi pod nos szarą teczkę, przez którą mimowolnie przewróciłem oczami. Co tym razem? Rabuś, który przez przypadek zobaczył to, co nie trzeba? Policja, która raz na ruski rok zdobyła dobry trop? Zdjąłem czerwone rękawice, otwierając to przeklęte dziadostwo i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to męska postać na zdjęciu. W mgnieniu oka zrobiło mi się gorąco, nie wiedząc, co bardziej daje o sobie znać. Czy narastający gniew, podekscytowanie, radość wręcz, przez możliwość dokończenia rachunków…
- Jakbyś się pojawił to dostałbyś to już wczoraj, Einar… Ale miałam ci przypomnieć o ważnej rzeczy, zdajesz sobie sprawę, hmm?- mruknęła, starając się być zabawna, lecz coś jej nie wychodziło.
- Pomyślmy… Mam go dostarczyć w całości? Czy w kawałkach ale na ciepło?- spytałem ironicznie, widząc jak na jej twarzy kreuje się obrzydzenie.
- Masz dostarczyć informacje, chuj mnie obchodzi, co z nim potem zrobisz. Możesz go nawet wypchać i powiesić na ścianie jako trofeum- palnęła, odwracając się seksownie i kierując do wyjścia. Gwizdnąłem za jej plecami, stwierdzając, że jej pomysł nie jest znowu taki głupi… A jaki kreatywny!
Rzuciłem teczkę z najnowszymi danymi o posadzkę, założyłem ponownie rękawice i wróciłem do poprzednich czynności z większą niż dotąd werwą.
***

Kiedy po raz pierwszy dowiedziałem się, że nie mogę go zabić, a było to tuż niedługo po wybudzeniu w szpitalu, myślałem że cały budynek po prostu rozniosę w pył. Przez ponad miesiąc czekałem aż wszystkie paskudztwa, siniaki, rany otwarte, jak i te zamknięte zagoją się, w myślach kreując milion sposobów, jak go wykończyć. Oczywiście głównym aspektem były tutaj tortury, przy których pierdoleniec musiał się w końcu złamać i wypaplać całą prawdę o systemie. A później… Każdy w organizacji wiedział, by akurat jego zostawić mnie, inaczej sam stanie się mym celem. A że byłem ich najlepszym ochroniarzem, nie mieli do tego żadnych pretensji. I dobrze. Chujec mnie wkurzył i za swoje dostanie. Oczywiście były pomysły, by wykorzystać czas, kiedy był ranny, lecz tak jak ja, zniknął z powierzchni ziemi. Tak to można ująć.
Aż do teraz, kiedy to zauważyłem go tuż przy barze. Cały i zdrowy. Jak, kurwa, miło.
- Trójeczka- mruknąłem, odkrywając karty i zaraz potem widząc swoją przegraną. Pożegnałem się ze swoją kasą, pozostawiając ją mojemu przeciwnikowi, który na tę chwilę cieszył się od ucha do ucha, jakby właśnie wygrał weekend z gwiazdą porno.
Wszystko było załatwione, a aby przypomnieć o całej procedurze barmanowi, rzuciłem mu jednoznaczny wzrok w czasie mojej wędrówki do toalety. Tam zdjąłem z siebie kaptur skórzanej kurtki i czekałem aż sukinsyn wyżłopie cały napój, po którym straci przytomność…



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Moka
Pierwszy stopień wtajemniczenia



Dołączył: 20 Sie 2014
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:05, 23 Cze 2016    Temat postu:
 
<center></center>
Przez te tygodnie miałem naprawdę przejebane. Najprostsze czynności sprawiały mi niemały kłopot, a zwykłe zapinanie koszuli było koszmarem, który śnił mi się po nocach. Tak to właśnie wygląda, kiedy tylko jedną z dłoni masz w pełni sprawną i nadającą się do użytku. Dlatego też na czas rekonwalescencji zajmowałem się tak zwaną robotą za biurkiem, która polegała na przeliczaniu udanych transakcji, co zazwyczaj robiło się jednym przyciskiem na klawiaturze, bo komputer sam wszystko liczył. Wychodziło na to, że nie zajmowałem się tak naprawdę niczym i przez większość dnia albo spałem albo udawałem, że słucham flirtującej ze mną pielęgniarki, która od niecałych dwóch miesięcy zajmowała się wszystkimi działaczami z firmy, którzy ze swoich misji powracali mniej lub bardziej uszkodzeni. Od czasu kiedy przyszło jej mnie opatrzyć po tym feralnym zleceniu zaczęła coraz częściej mnie zagadywać aż w końcu ośmieliła się na tyle, aby przychodzić nawet w godzinach pracy, kiedy pod jej gabinetem ślęczało kilkoro ludzi, z nadzieją, że może skądś pomoc nadejdzie. Z krążących po firmie opowieści dowiedziałem się, że jeden facet prawie wykrwawił się na siedzeniu podczas gdy ta była zajęta parzeniem nam kawy. Nie, wcale jej nie wykorzystywałem. To zawsze od niej wychodziły wszystkie propozycje. Z czysto koleżeńskich po te niedwuznaczne, ale niestety, musiała obejść się smakiem. Chociaż była ładna i uprzejma to zupełnie nie myślałem o niej w ten sposób. Wiedziałem, że to kwestia charakteru, bo nigdy nie kręciły mnie poukładane kobiety.
Kiedy miesiąc tkwienia w tym niekończącym się dla mnie letargu minął, można by powiedzieć, że odżyłem na nowo. Pogładziłem spluwę jak najukochańsze zwierzątko wiedząc, że mogłem powrócić do zajęcia, które, nie kłamiąc, wychodziło mi jak nic innego. I chociaż bezstresowe opierdalanie się za biurkiem miało wiele plusów, za którymi w sytuacjach kryzysowych będę tęsknił, tak wiedziałem, że to nie było dla mnie.
Ten dzień był jak każdy inny. Wstąpić do organizacji, odebrać namiary, wykonać zadanie, mieć wolne przeciętnie przez następne kilkanaście godzin. I kiedy już zrobiłem co miałem zrobić uznałem, że chwila relaksu w barze będzie właściwą odskocznią od składanych na me barki obowiązków. A ponieważ nie przepadałem za piciem w samotności tym razem towarzyszyć mi miała Megan, która dopiero rozpoczynała pracę w organizacji. Była nowa, ale już zdążyła wybić się ponad innych, działających od niej znacznie dłużej. Niektórym trudno było uwierzyć w umiejętności blondynki przez wyjątkowo drobną budowę ciała, ale kiedy dowiedzieli się o jej osiągnięciach na przestrzeni tak krótkiego czasu jej osoba zaczynała wzbudzać w nich respekt. Jakby tego było mało, nie brakowało jej seksapilu, który podkreślała tak, że wyglądało to na zupełnie naturalne, chociaż nikt nie wiedział czy tak było w rzeczywistości. Niemniej jednak taka dziewczyna była w stanie mnie zainteresować, dlatego chętnie przystałem na pomysł wspólnego wyjścia na piwo, może dwa.
Wchodząc do wnętrza zatłoczonego pomieszczenia od razu uderzył mnie silny zapach alkoholu, mocnych perfum i spoconych ciał. Po lokalu niosła się żywa, głośna muzyka, która za sprawą wypitych procentów potrafiła wprowadzić człowieka w swoisty trans. Przemknąłem wąskimi alejkami, które tańczący łaskawie pozostawili dla tych, którzy chcieli dostać się do baru. Prześlizgując się między jednym a drugim skupiskiem skaczących w rytm utworu ludzi poczułem wibracje w kieszeni spodni. Sięgnąłem ku niej dopiero kiedy znalazłem się na barowym krześle, z wysłanej mi wiadomości dowiadując się tyle, że Megan pojawi się za jakieś pół godziny, bo dopiero skończyła swoją robotę. I żebym na nią zaczekał. Westchnąłem pod nosem, stwierdzając, że i tak nigdzie mi się nie spieszy i zwróciłem się do barmana o piwo. Nawet nie zauważyłem kiedy szklanka napełniła się ponownie już trzeci raz i kiedy też pochłonąłem jej zawartość. Wiedziałem tylko tyle, że być może wszystko wypiłem zbyt szybko, bo za chwilę porządnie zakręciło mi się w głowie. Niedługo później, kiedy pojawiło się osłabienie a obraz przed oczyma zaczynał stawać się niepokojąco niewyraźny stwierdziłem, że chyba mam przechlapane. Zachwiałem się na nogach w momencie, kiedy tylko wstałem z krzesła. Rozglądałem się niespokojnie po całym pomieszczeniu, widząc rozmazane twarze ludzi, którzy wyglądali teraz jak paskudne, bezkształtne kreatury, nieobdarzone przez los żadną konkretną formą. Wszyscy wyglądali tak samo, balansując w jakimś chorym kręgu obłędu, a ja zaczynałem czuć się jakbym spadał w przepaść. Gorączkowo łapałem się wszystkiego na co natrafiły moje ręce, chcąc dotrzeć do wyjścia. Chcąc uwolnić się z tego piekła. Nie wiedziałem ile to trwało, ale dla mnie była to niekończąca się wieczność. Ostatnie co poczułem to chłód podłogi, gdy obraz przed oczami zniknął, ustępując miejsca czerni, w której utonęła każda moja myśl.
Odzyskiwałem przytomność bardzo powoli. Głowa niezwykle mi ciążyła, byłem zdezorientowany i cholernie chciałem się dowiedzieć co się stało. Serce biło mi co najmniej dwukrotnie szybciej niż zawsze, a mój własny puls dudnił mi w uszach zakłócając każdy inny dźwięk, który mógłby do mnie dotrzeć. W miarę jak zacząłem dostrzegać przebłyski światła, później kolory a wreszcie kształty, coraz dokładniejsze – byłem coraz bardziej zaniepokojony całym otoczeniem. I wtedy mój wzrok napotkał na drodze JEGO. Od razu poczułem jak wszystkie moje mięśnie się napinają, jak krew zaczyna wrzeć, świadomość tego, że byłem na wprost mego wroga przebudziła resztę moich uśpionych jak dotąd zmysłów. Chciałem zmienić swoje położenie, ale wtedy z przerażeniem odkryłem, że jestem unieruchomiony na amen. Szarpnąłem kilka razy za krępujące mnie więzy, ale to nic nie dało. Czego chciał ten skurwiel? Jak pragnął zemsty to powinien walczyć bez jakichś durnych sztuczek i przykuwania kogoś do ściany! Ubodło go ostatnie starcie? Kiedy to on skończyłby martwy gdyby nie to, że wycofałem się w ostatniej chwili?
— Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś pierwszym co ujrzę zaraz po przebudzeniu będzie Twoja gęba. — powiedziałem początkowo dość cicho, później trochę podnosząc ton głosu. — Tak bardzo obawiałeś się odmowy na spotkanie, że postanowiłeś mnie uśpić i zdecydować za mnie? Desperat z Ciebie. — kontynuowałem, cały czas patrząc mu prosto w oczy. Zdawałem sobie sprawę, że tylko bezsensownie prowokowałem faceta, który teraz tak naprawdę mógł zrobić ze mną co chciał, a ja byłem w takim położeniu, które nie pozwalało na odparcie ataku a nawet na najmarniejszą obronę, ale mimo to czułem nieodzowną potrzebę, żeby wbić mu szpilę.
— Poza tym wiem, że lubisz ostro, ale tego — tutaj szarpnąłem za więzy — się nie spodziewałem. — sapnąłem, zwilżając językiem spierzchnięte wargi.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Tweenty
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 16 Sie 2014
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wenus
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:26, 24 Cze 2016    Temat postu:
 
<center>Einar</center>

Po krótkiej wizycie w łazience wyszedłem, zakładając z powrotem kaptur na głowę w oczekiwaniu, iż zastanę szatyna nieprzytomnego przy blacie. Że będzie wyglądał po prostu na schlanego, niekulturalnego gościa, który pozwolił sobie o odrobinę więcej jak na tę porę. No i prawie tak było. Ale. No właśnie. Kto by pomyślał że zastanę go tuż pod moimi nogami, bardziej przypominający kłodę, niżeli żyjącą kreaturę. Przybliżyłem podeszwę czarnego buta do jego tyłka i parę razy go szturchnąłem, aby „upewnić się”, czy się nie zgrywa. Kto cholerę tam wie… Nie mogłem jednak powstrzymać krzywego uśmiechu, bo chociaż miałem ochotę palanta rozszarpać, nie można było zaprzeczyć, iż półdupek miał niezły.
Z pomocą jednego gościa, za drobną opłatę, by miał jeszcze z czego grać na automatach, przeniosłem Isaias’a na wyższą kondygnację pozornie małego budynku. Kiedy już byliśmy przed drzwiami jednego z pokoi, ruchem ręki kazałem mu spierdalać i w żaden sposób się gościu nie sprzeciwiał. Że też ludzie się naprawdę nabierają na te gierki, myśląc, że coś ugrają…
Kopnąłem drzwi, taszcząc ciemnowłosego do środka, gdzie na łóżku czekały na mnie dwie pojemne, szare walizki. Pamiętałem dokładnie, kiedy działanie pigułki miało ustawać, dlatego też wszystko na spokojnie poukładałem. Jako iż cały budynek był dosyć stary i dawniej przeznaczony dla skazańców, na oknach marnowały się kraty, użytkowane wiele lat temu. Biedne, niepotrzebne… Aż do teraz. W nielicznych zresztą pokojach, bo z tego co zdążyłem zauważyć, w większości już zostały usunięte. Wyjąłem kajdany, by następnie podejść do posadzonego na łóżku Isaiasa i skuć go z obu stron, zastanawiając się, czy zrobić coś jeszcze z nogami. Jednak po wyobrażeniu sobie kolejnych czynności, jakimi będzie poddawany, stwierdziłem że będą one latać we wszystkie strony, co mogło być dosyć uciążliwe.
I tak to się skończyło- ja, czekający przy stoliku, nalewając do szklanki najzwyklejszej mineralnej wody i Isaias- dosłownie skuty dokładnie do krat i linami do ramy łóżka. Obudził się jednak troszeczkę wcześniej, niżeli się tego spodziewałem… Jakże przyjemnie było oglądać jego minę, zszokowaną, zdezorientowaną…
- W takim razie niespodzianka!- odpowiedziałem na pierwsze zdanie gaduły, który widocznie nie był jeszcze w pełni wybudzony. Mnie jednak zależało na czasie… Albo też się po prostu niecierpliwiłem.
- Wiesz, pewnie, że chciałbym się z tobą ponownie pobawić, jednak- pokazałem palec wskazujący ku górze- odgórni nakazali mi jasno i wyraźne bym wyciągnął z ciebie, co trzeba…- chwyciłem szklankę w rękę i zacząłem podchodzić do niego, po drodze przekręcając kluczyk od drzwi.
- I nie mówię o wnętrznościach, chociaż to też kusząca wizja…- mruknąłem, stając pół metra od niego i wpatrując się z nieodgadnionym wyrazem twarzy na jego lico.
- Może masz ochotę na coś do picia? Oooups- mruknąłem, trzęsąc nad nim naczyniem i po chwili wylewając na niego całą zawartość. I chociaż niezwykle podobała mi się ta ociekająca woda po jego skórze, wolałem ukazać mu jedynie złośliwy uśmiech, mając nadzieję, że teraz się w pełni obudził.
- Wybacz, ramię coś nie takie, jak kiedyś. Jakby żyło…- gwałtownie chwyciłem jego włosy i pociągnąłem mu głowę w tył – własnym życiem...
Przybliżyłem się do jego ucha, cały czas obserwując jego reakcje. Nie wiedziałem czy się bał, czy chociaż domyślał się, co go czeka, że nie mam zamiaru go tak po prostu wypuścić…
- Zdaję sobie sprawę, że to bezsensu ale kultura i zwyczaj podpowiada, by się wpierw grzecznie zapytać… Jaki jest kod do pierwowzoru, Isaias…- szepnąłem mu, kurewsko świadomy że mi nie odpowie tak po prostu…
- Może jak zdecydujesz się to ujawnić od razu, spróbuję zapomnieć o tamtej przygodzie i spędzilibyśmy miłą noc...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Moka
Pierwszy stopień wtajemniczenia



Dołączył: 20 Sie 2014
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:38, 24 Cze 2016    Temat postu:
 
<center></center>
Byłem przekonany, że zależy mu tylko na zemście, na wykończeniu mnie w najobrzydliwszy sposób tylko po to, aby zaspokoić swoje chore żądze i zranioną dumę. Dokończyć to, co zaczęliśmy ponad miesiąc temu, tym razem odpowiednio się zaopatrując, aby mieć pewność, że nie wymsknę mu się z rąk. Tymczasem z jego słów dowiedziałem się, że to nie był jedyny powód, przez który się tu znalazłem. Czyli wyciąganie informacji, tak? Jego bystrzy przełożeni dopiero po wydaniu na mnie wyroku śmierci nagle zreflektowali się na tyle, aby wpierw chcieć mnie przesłuchać i sprawdzić czy być może posiadam jakąś wiedzę na temat systemu, który od lat starają się przejąć? W tym roku raczej nie zasłużyli na order inteligencji.
Kiedy Einar powstał na równe nogi, wiedziałem, że nie chce marnować ani chwili czasu. Zbliżył się na tyle, aby bez przeszkód móc wylać na mnie wodę, która do tej pory tkwiła w jego szklance. Nieprzyjemnie zimna ciecz spłynęła mi strugami po twarzy, szyi aż wreszcie częściowo wsiąknęła w bluzkę, pozostawiając na niej rozległą, mokrą plamę. Naigrywał się ze mnie, chełpił tym, że może robić co chce. Tak bardzo był tym pochłonięty, że nawet pewnie nie zauważył jak kretyńsko musi brzmieć. Już za chwilę poczułem mocne szarpnięcie za wilgotne włosy, które pociągnęło moją szyję do tyłu. Od ograniczających me ruchy więzów bardziej nieznośny był tylko jego wyraz twarzy. Nienawidziłem tego uśmiechu.
— Pierwszy raz oberwałeś, że tak Cię to rusza? — spytałem z kpiną, czując na policzkach ściekające w dół krople. W moich oczach pojawiła się mieszanka złości, determinacji i pogardy, chociaż to ostatnie było chyba najbardziej zauważalne. Wtedy też zbliżył się jeszcze bardziej, przysuwając swoje usta na odległość kilku centymetrów od mego ucha, tak, że doskonale czułem na swojej skórze jego oddech.
Usłyszałem wtenczas coś po czym solidnie przygryzłem dolną wargę, aby odegnać precz chęć zaśmiania się mężczyźnie prosto w twarz. Nie uważał, że na zgrywanie kulturalnego już trochę za późno? Niemniej jednak postanowiłem skupić się na drugiej części jego pytania, wzdychając lekko i wnet ponownie wbijając w niego swój wzrok.
— Uważasz, że podaliby najważniejszy element całej układanki pionkowi w ich niekończącej się grze? Pionkowi, który przez swoją profesję może skończyć właśnie w sytuacji takiej jak ta i zdradzić wszystko wrogowi? Rusz głową ciemna pało, to nie boli.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Moka dnia Pią 20:40, 24 Cze 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Tweenty
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 16 Sie 2014
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wenus
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:03, 27 Cze 2016    Temat postu:
 
<center>Einar</center>

Ta jego kpina najwyraźniej miała go podbudować, wykreować godność mimo aktualnego położenia. Cóż, jeśli czuł się z tym lepiej mógł dalej próbować mnie wywrócić z równowagi. Aczkolwiek mylił się. Nie oberwałem pierwszy raz, wielokrotnie byłem w o wiele gorszym stanie, jednakże na sam koniec to i tak mój przeciwnik leżał trupem na ziemi. Bezwładny, pusty, nawet niegodny litości. Tutaj nie chodziło nawet o tamtą noc, a najzwyczajniej o to, że wyszedł praktycznie cało z naszego pojedynku. Jedna rana po postrzale i zgniecione, połamane niektóre miejsca jako skutki akcji pomiędzy dwoma profesjonalnymi zabójcami to gówno, a nie poważne rany. Ile razy widziałem takich ludzi bez jakiejś kończyny bądź bez połowy twarzy…
Jego odpowiedź na moje skromne pytanie nie była zbyt satysfakcjonująca. Dodatkowo kombinował jak mnie zgubić i sądził że dam mu spokój… Jasne. Teraz go odkuję, podam szklankę whisky i napijemy się jak starzy przyjaciele… Aż się gołąb z wrażenia zesrał.
Westchnąłem głęboko, by następnie oddalić się od ciemnowłosego i podejść do jednej z walizek. Otworzyłem ją dwoma, zwinnymi ruchami, ilustrując wzrokiem każdy ze znajdujących się tam narzędzi.
- Słyszałeś na pewno o czymś takim jak próg bólu… Jak myślisz, kto ma większy? Ktoś, kto dosyć często dostaje po dupie, czy raczej ktoś siedzący za biurkiem… - Chwyciłem obcęgi wraz z paralizatorem, by powolnym krokiem wrócić do Isaiasa, wcale nie chowając tych cudeniek…
- Ich wcale trudniej złapać nie jest, tych na górze. Ty to się chociaż umiesz bronić, jakby nie patrzeć- mruknąłem do niego, całkiem miło, jakbyśmy się znajdowali tam na dole przy barze…
- Dlaczego więc mam uważać że jako pionek nic nie wiesz… To jedna wielka gra ale nie są to szachy… Przede wszystkim nie wiadomo kto jest prawdziwym królem- usiadłem koło niego, wpatrując się przez chwile w jego mokrą twarz w całkowitym milczeniu. No i co ja mam z nim zrobić…
Widoczna bezwładność na jego licu pozwoliła, by mój gniew wyraźnie zelżał. Dobrze. Przynajmniej teraz mogłem się całkowicie skupić na pracy.
- Jeśli jednak masz rację i niczego nie wiesz… Cóż, trochę ci współczuję…- mruknąłem, odkładając obcęgi na podłogę, zaś drugą ręką rozpinając mu spodnie.
- Hmm, a może i nie- uśmiechnąłem się do niego złośliwie, trzymając wciąż średniej mocy paralizator, który z pewnością świetnie by działał w jego mokrej osobie… Tuż potem jak jego jeansy znalazły się przy przy kolanach, dołączyłem do nich bokserki, ukazując na światło dzienne cały sprzęt Isaiasa we własnej osobie… Mógł sobie teraz myśleć, że nie skończył tak źle i ominie go to, co najgorsze, jednak…
- Tym razem nie będzie tak przyjemnie- mruknąłem, chwytając go za jądra i ściskając mocno na tyle, by mężczyzna nie zdołał leżeć w milczeniu.
- Nie zależy mi na innej informacji niż ta jedna…



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Moka
Pierwszy stopień wtajemniczenia



Dołączył: 20 Sie 2014
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:05, 29 Cze 2016    Temat postu:
 
<center></center>
Podążyłem wzrokiem za mężczyzną, który po krótkiej wymianie zdań puścił moje włosy i ruszył w kierunku swoich dwóch walizek. Wiedziałem, że wkrótce cały proces wyciągania ze mnie informacji przybierze nieprzyjemną formę, ale najwidoczniej skrzętnie spychałem ten fakt na granice swej świadomości, do tej pory nic sobie z tego nie robiąc. Jednak w chwili, w której zobaczyłem jak wyciąga narzędzia dobitnie zrozumiałem swoje położenie. Było ono o wiele gorsze niż wtedy, kiedy Einar przyszpilił mnie do podłogi i przyduszał prętem. W tamtej sytuacji jeszcze nie wszystko było stracone, jednakże teraz krótko mówiąc nie miałem żadnych szans jeśli chodziło o samodzielne wyswobodzenie się z kajdan i obwiązanych wokół nóg sznurów. Nie sądziłem, że to kiedykolwiek mnie spotka. Beznadziejna prawda była dla mnie niczym potężny cios, wyprowadzony prosto w twarz. Przez moment leżałem w bezruchu przytłoczony nadmiarem rozbieganych myśli, które przecinały mój umysł. W takim stanie trudno tu było o zachowanie zdrowego rozsądku, o spokój, szukanie najwłaściwszego rozwiązania. Kurwa! Teraz liczyło się tylko to, abym nie zdechł na tym łóżku w tak poniżający i paskudny sposób! Wiedziałem, że ten chuj nie cofnie się przed niczym. Podczas swojej brudnej roboty na pewno nie raz wysłuchiwał przeraźliwych krzyków czy gorączkowych błagań i na pewno nie robiło to na nim najmniejszego wrażenia. Zdawałem sobie sprawę, że nie przestanie dopóki zadany ból nie rozwiąże komuś języka. Uderzyłem kilkukrotnie zaciśniętą pięścią w metalową ramę łóżka, będąc tak fatalnie sfrustrowanym, że nie sposób było tego opisać. Uniosłem spojrzenie swych piwnych tęczówek dopiero kiedy facet ponownie znalazł się tuż przy mnie, jakby nigdy nic spokojnie usadawiając się na skraju łóżka i dzieląc się swoimi spostrzeżeniami. Chciałem mu coś powiedzieć, cokolwiek, byleby choć na chwilę wzbudzić w nim gniew. Rozsierdzić go, sprawić, że w jego oczach pojawi się furia, ale obecny stan rzeczy wyjątkowo skutecznie odciągał mnie od tego pomysłu. Drgnąłem niespokojnie w chwili gdy mężczyzna zaczął rozpinać mi spodnie.
— Co Ty wyprawiasz?! — warknąłem, wiercąc się na rozległym posłaniu, jak gdyby to miało go jakkolwiek powstrzymać. Widziałem jak pozbywa się dolnych partii mojego ubrania, wkrótce sprawiając, że leżałem prawie półnagi. Oszołomienie przybrało na sile, w momencie kiedy poczułem jak uderza we mnie nagła fala bólu. Z moich ust wydobył się gardłowy ryk, który nieudolnie próbowałem zdusić we wnętrzu. Tak bardzo pożałowałem, że kiedy miałem okazję nie rozwaliłem mu tej ręki w drobny mak. Ochoczo przystałbym teraz na taki scenariusz. Wiedziałem jednak, że to zaraz ja mogę skończyć bez swoich kończyn jeżeli czegoś nie zrobię. Mężczyzna dopiero przygotowywał się do prawdziwych tortur a ja kategorycznie nie chciałem brać w nich udziału. Kiedy wreszcie się uspokoiłem na tyle, aby nie zmieszać go z błotem postanowiłem przejść do negocjacji.
— Prawdą jest, że kod jest dla mnie niewiadomą. — zacząłem wypuszczając z płuc przetrzymywane powietrze. — Ale znając główny budynek organizacji, wszystkie zabezpieczenia oraz hasła, które pozwolą na jego przechwycenie jestem w stanie pomóc Ci go zdobyć. — powiedziałem, uważnie mu się przyglądając. — Poza tym potrafię obsługiwać system, a z tego co wiem w firmie poza mną są tylko dwie takie osoby, zresztą cholernie dobrze chronione, więc żeby dostać się chociaż do jednej z nich musiałbyś rozwalić większość zabezpieczeń, a do tego czasu zdążą rozwalić Ciebie. Sam kod nic Ci nie da jeśli nie wiesz co z nim zrobić i nie masz najmniejszego pojęcia jak działa system. A żeby opanować wszystkie niezbędne szyfry na naukę musiałbyś poświęcić dobre kilka miesięcy. — wyjaśniłem pokrótce. — Dlatego czy chcesz czy nie, jestem Ci potrzebny bardziej niż sobie wyobrażasz. — podsumowałem, lewym przedramieniem odgarniając z czoła wilgotne kosmyki. Okazałby się niemałym głupcem, gdyby nie przystał na tak obiecującą ofertę. Nie gwarantowałem mu powodzenia misji, ale jakkolwiek by na to nie spojrzeć - bez wykwalifikowanego pracownika organizacji z oryginalną wersją systemu mógł jedynie pomarzyć o przechwyceniu kodu i wykorzystaniu tej wiedzy w praktyce.
— A teraz mnie rozwiąż. — rozkazałem, nie czekając na to co odpowie. Fakt unieruchomienia mych kończyn był już nie do zniesienia, tym bardziej będąc w obecności kogoś tak nieobliczalnego jak on.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Moka dnia Śro 14:49, 29 Cze 2016, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Tweenty
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 16 Sie 2014
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wenus
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:10, 29 Cze 2016    Temat postu:
 
<center>Einar</center>


Jego ryk rozprzestrzenił się po pokoju i był zapewne słyszalny jeszcze na korytarzu budynku. Tu już nie chodziło o samo wywoływanie bólu, ale o upokorzenie, jakie nabywała ofiara, co znacznie wpływało na przyszłe jej decyzje… Już miałem przyłożyć paralizator do jego krocza, pogłębiając jego rozpoczynającą się mękę, jednak otworzył się przede mną znacznie wcześniej niż cokolwiek zdążyło mocniej ucierpieć. Uśmiechnąłem się triumfalnie, słysząc jego słowa. Jak widać, porządny chłop byłby gotowy rękę poświęcić dla wyższej sprawy jednak… Z chujem to już trudniej.
Propozycja Isaiasa była dobra. Inteligentna. Opłacalna. Gdyby tylko cała akcja nie toczyła się o życie i śmierć, a ja miałbym stuprocentową pewność że padalec nie kłamie i mnie w środku misji nie wystawi, dając się zabić służbom specjalnym. Nieważne jak byłbym silny, będę tam niczym intruz w ulu.
Odłożyłem narzędzie na podłogę, by następnie wyciągnąć rękę do krat, przebijając się nadgarstkiem na ich drugą stronę, by ostatecznie otworzyć lufcik. Wtedy też sięgnąłem po paczkę Malboro wraz z gazową zapalniczką, z którymi usiadłem we wcześniejszym miejscu, nie robiąc sobie nic z niecierpliwiącego się bruneta.
- Rozwiązać powiadasz…- odpaliłem papierosa, po chwili wypuszczając dym z płuc i wzdychając cicho. Nie spodziewałem się, iż będę musiał z nim współpracować w takim stopniu… Że mimo wszystko wyda jakieś hasła konieczne do rozwiązania podstawowo szyfru, a potem nie pozostanie mi nic innego, jak ubić go do zasranej śmierci. Chociaż, jakby się w czasie tortur nie zesrał to nie miałby tak źle: wygodne łóżko, całkiem ciepło… Żyć, nie umierać! Ykhm… No właśnie.
- Jeśli mówisz prawdę to wręcz nie będziesz miał wyboru niżeli mi pomóc, Isaias… Co daje Ci ta organizacja, hmm? Myślę że nic nie jest w stanie wynagrodzić samego przeżycia… Co dopiero, kiedy mówi się o dwóch- mruknąłem, drugą ręką wyciągając telefon i ustawiając na nim widoczną kamerkę z baru, dosyć mocno przybliżoną na jasnowłosą postać.
- Kojarzysz dziewuszkę?- spytałem, pokazując mu to samo miejsce, gdzie niedawno siedział on sam – Całkiem niezła tak apropo. Nie wiem kim dla ciebie jest: żoną, kochanką, czy zwykłą koleżanką z fachu, jednakże wiedz że nie jesteś jedynym snajperem w mieście. Blondyneczka jest pod czujnym i dokładnym wzrokiem profesjonalisty, pierwsze twoje podejrzane posunięcie, a ujdzie z niej życie. Jako że pewnie będziesz miał czas na jakiekolwiek poinformowanie, co zresztą srogo odradzam, wiedz że za rogiem może kryć się inny zawodowiec, który zamiast zrobić to dosyć szybko dodatkowo z chęcią się z nią pobawi… No wiesz jak to jest- uśmiechnąłem się wrednie, spoglądając na jego obnażone krocze, by następnie schować telefon i wcisnąć sobie papieros do ust. Wstałem z łózka i sprawnym ruchem schowałem narzędzia do walizki, zamykając ją na kluczyk, wypalając w międzyczasie fajkę. Wtedy też zrobiłem to, na co miałem ochotę przez ostatni miesiąc, a konkretniej mówiąc, chwyciłem jego wilgotny kołnierz, zamachując się przy tym i trafiając w jego przystojne lico, które automatycznie przekręciło się w drugą stronę.
- Obaj jednak wiemy że o tamtej nocy… w magazynie nie zapomnimy- mruknąłem mu do ucha, specjalnie dotykając wargą jego płatek, w tym samym czasie wyjmując telefon Isaiasa z kieszeni. Dopiero wtedy uwolniłem jego ręce z kajdan, by następnie podejść do stolika z alkoholem i nalać do dwóch szklanek czystego whisky.
- No, to już kiedy się uwolnisz, powiedz co twoim zdaniem będzie potrzebne do przechwycenia… Czy wystarczy zrobić to na odległość, czy może jednak będzie koniecznym spacerek po waszej organizacji…- powiedziałem, upijając łyk brunatnego napoju.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Moka
Pierwszy stopień wtajemniczenia



Dołączył: 20 Sie 2014
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 3:01, 01 Lip 2016    Temat postu:
 
<center></center>
Einar w ogóle nie spieszył się z podjęciem decyzji. W chwili kiedy dla mnie sekundy zamieniały się w minuty, on sam czerpał przyjemność ze zwlekania jak tylko się da. Z każdym kolejnym momentem nienawidziłem go coraz bardziej, czując jak to uczucie stopniowo zalewa całe me wnętrze, przepełnia je, drąży, paląc niczym płomień. Pierwszy raz znalazłem się w tak beznadziejnej sytuacji, gdzie aby uniknąć śmierci musiałem ulec, poddać się i w zupełności podporządkować czyimś planom. Nie byłem na coś takiego w żaden sposób przygotowany i do wszystkich diabłów - nie chciałem być!
Mężczyzna zbliżył do mnie swój telefon, wskazując na postać widoczną na wyświetlaczu. Od razu rozpoznałem w tej blondynce Megan, która wreszcie przybyła na umówione miejsce. Pomyśleć, że gdyby przyszła te pół godziny wcześniej być może uniknąłbym ponownego spotkania z tym skurwielem. Tego jednak nigdy się nie dowiem. A szkoda. Jego słowa jednak nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Zabije ją? Naprawdę? To już nie moja sprawa. Przed chwilą to ja mogłem wyzionąć ducha i rzecz jasna stałoby się tak, gdybym sam nie zadbał o swój tyłek. W tym fachu głupotą było liczyć na czyjąś pomoc. Tutaj każdy troszczył się przede wszystkim o siebie i odkąd organizacja funkcjonuje - było tak od zawsze. Jeżeli chciał wzbudzić we mnie chociaż cień empatii dla tej nieświadomej niebezpieczeństwa duszyczki to był z miejsca skazany na porażkę. Wiedziałem jednak, że musiał być przygotowany i na taką ewentualność. Miał mnie w garści i bez tego. Uzbrojony, w pełni sił, gotów zabić bez mrugnięcia okiem, gdyby tylko coś mu się nie spodobało. Chociaż ciężko było mi nawet o tym pomyśleć to - nie ukrywając - on był panem całej sytuacji a ja jedyne co mogłem zrobić to ulec jego woli. Dlatego też nie zareagowałem w chwili, kiedy szarpnął brutalnie za mój kołnierz. Nie zrobiłem tego również gdy poczułem piekący ból na lewym policzku. Wiedziałem, że kiedyś odpłacę mu za każdy z zadanych mi ciosów. Co do jednego. Sprawię, że zadławi się tą swoją satysfakcją, sczeźnie w jej zwodniczych objęciach.
Poruszyłem się dopiero kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych kajdanek. Wtedy toteż szybko wyciągnąłem uwięzione w nich jak dotąd przeguby, na których zdążyły pojawić się sinoczerwone pręgi wskazujące na to jak niespokojnie musiałem się wiercić. Nie zwróciłem na to jednak większej uwagi nieomal od razu zajmując się ciasno obwiązanymi wokół nóg linami. Gdybym miał nóż wszystko poszłoby o wiele szybciej, ale nie próbowałem nawet pytać o niego Einara, bo przewidując jego narwane zachowanie jeszcze rzuciłby we mnie piłą tarczową, którą na pewno w jednej z tych swoich przeklętych walizeczek musiał mieć. Wciągnąłem na siebie dolną część ubrania, w tej krótkiej chwili doceniając jak to przyjemnie jest nie świecić sprzętem, kiedy wyraźnie nie ma się na to ochoty.
— Powiedz mi — zacząłem, siadając na łóżku w taki sposób, aby móc spokojnie oprzeć łokcie na udach a podbródek o pięści — czy jak się z kimś pieprzysz to robisz to na odległość? — spytałem, przechylając głowę w jedną stronę i ledwie zauważalnie uśmiechając się kącikiem warg. — Jak chcesz zrobić coś porządnie to powinieneś się zabrać za to jak należy.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Moka dnia Pią 16:16, 01 Lip 2016, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Tweenty
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 16 Sie 2014
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wenus
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:54, 01 Lip 2016    Temat postu:
 
<center>Einar</center>
Jack Daniels, Ballantines, Chivas Regal, Balvenie, Macallan… Tyle cudownych whisky, które nie raz i nie dwa smakowałem w tym mieście, a oni akurat dzisiaj przynoszą mi jakieś ścierwo… Skurwysyny jebane. Odłożyłem szklankę, zerkając jak Isaias próbuje się uwolnić od lin, a chwilę później ubiera swoje gacie. No cóż, wolał nie wietrzyć…
Uniosłem brew ku górze tuż po jego odpowiedzi, zastanawiając się, o co mu chodziło… Ludu, myślałem że tak ciężko tylko z laskami. A jednak, jeżeli sądził że zignoruję tą kretyńską dwuznaczność to się mylił. Ruszyłem w jego stronę sprawiając, że doczepiony łańcuch do spodni przypomniał mi o swojej obecności, przez który znowu przemknął przez moją głowę dosyć ciekawy pomysł, który musiałem mimowolnie uciszyć.
- Czyli powiadasz, że należy się wybrać do organizacji- podsumowałem z jego wypowiedzi, stając tuż przed nim, co ostatnio zaczęło mi się wyjątkowo podobać. Przed oczami stanęła mi sytuacja, mająca miejsce ponad miesiąc temu, jak z tym samym wyraz twarzy, no, może pomijając tego śladu po uderzeniu, zapraszał mnie niejednoznacznie do wspólnej nocy. To było zarówno bezpośrednie jak i pośrednie… Cwane i bezwstydne. A ja nie mogłem ukryć, że te cechy wyjątkowo zwracały na siebie moją uwagę… Cóż poradzić, kiedy wokół ciebie rządziła monotonia i nuda. Z czasem nawet życie profesjonalnego zabójcy robiło się bez fajerwerków, styl i rodzaj akcji powtarzał się odbierając im wyjątkowej w sobie adrenaliny, a ja coraz częściej zaczynałem się zastanawiać w czasie jednej z nich JAK kogoś zabić, a nie, by po prostu to zrobić szybko i bezpiecznie… Zdążyłem zauważyć, że i brunet miał ostatnio ten sam problem, bo może gdyby nie jego zabawa na dachu, nie znalazłby się w tej sytuacji…
- A co do pieprzenia…- mruknąłem, układając ręce na jego kolanach, tuż koło jego łokci i pochylając się w jego stronę na tyle że moja twarz znalazła się na tej samej wysokości co jego.
- Nie ukrywaj, że miałeś nadzieję na coś innego, kiedy ściągałem ci spodnie- w sumie mógłbym poczekać na jego odpowiedź. Na chamskie, wredne i pełne ironii słowa skierowane do mnie, które w pewnym stopniu chroniłyby jego pieprzoną dumę mężczyzny. A jednak mi się nie chciało, od rana będąc maltretowanym gadaniną masy ludzi oraz marnego whiskey i jedynym o czym teraz bym pomyślał to jakże bierna noc. Wtopiłem się ustami w jego, całując go namiętnie i zdecydowanie pchnąłem go do tyłu. Owszem, kurwa, myślałem własnym fiutem i jakby jeszcze ktoś miał wątpliwości, kompletnie mi to nie przeszkadzało.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tweenty dnia Pią 23:40, 01 Lip 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Dwuosobowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy