Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
 Forum
¤  Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
www.rajdlawyobrazni.fora.pl
Miejsce dla każdego miłośnika pisania
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Blaski i cienie (x-men, dramat, yaoi)

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Teksty indywidualne Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Blaski i cienie (x-men, dramat, yaoi)
Autor Wiadomość
Shadow
YAOI TEAM
YAOI TEAM



Dołączył: 15 Wrz 2014
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:05, 02 Gru 2014    Temat postu: Blaski i cienie (x-men, dramat, yaoi)
 
Przyznam się otwarcie, że jeszcze nigdy w życiu nie udało mi się skończyć żadnego opowiadania. To prawdopodobnie dlatego, że nie umiem pisać krótko ^.^"
Przy okazji mojej fascynacji serią filmów X-Men, postanowiłam, że tym razem spróbuję skończyć. Chciałabym się dowiedzieć czy to to jest warte kończenia, czy raczej od razu dać sobie spokój.

Opis fabuły:
Historia przyjaźni Charles'a (Profesor X) i Erik'a (Magneto), która po latach rozłąki przeradza się w coś więcej. Niestety, los nie jest dla nich łaskawy. Charles jest poważnie chory a Erik, jak to on, sprowadza na nich dodatkowe kłopoty.

Rozdział I
Do oczu Charles’a wdarło się jaskrawe światło promieni słonecznych, gdy w końcu podniósł on ociężałe powieki. Czuł się jakby właśnie przespał większą część swojego życia. Odrętwienie każdej części ciała skłaniało go niemal do uwierzenia w swoje przypuszczenie. Ostatnio spotkało go tyle złego. Tyle bólu i cierpienia pojawiło się w jego życiu, że wielokrotnie zdarzało mu się zamknąć oczy i życzyć sobie wiecznego snu. Jednak zawsze w takich chwilach wkradała się w jego świadomość jedna myśl. Wspomnienie pewnej osoby. Wtedy wiedział, że musi znaleźć w sobie jeszcze odrobinę siły. Nie mógł go przecież zostawić samego.

Erik, jak to zwykle miało miejsce, trwał przy jego łóżku. Rozparty na szpitalnym krześle z przymkniętymi oczami, rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej oddychał miarowo. Był niezdrowo blady i najwyraźniej zmęczony po całonocnym czuwaniu przy łóżku przyjaciela. Zdawało się, że dopiero co przymknął oczy tylko na chwilę, lecz wycieńczenie najwyraźniej nie pozwoliło mu wrócić do czuwania.
Charles odwrócił głowę w kierunku mężczyzny przy jego łóżku. Nie chciał go budzić. Właściwie nie było takiej konieczności więc Xavier wrócił do pierwotnej pozycji i wziął głębszy oddech. Chciał rozprostować kości, poczuć, że wrócił, jest przytomny, nie tkwi dłużej zawieszony między bytem a niebytem. Zgiął palce, ale u lewej dłoni utrudnił mu to czujnik od urządzenia mierzącego rytm serca. Obecność tego drobnego sprzętu dała mu do myślenia. Po co to? Przecież z jego sercem było wszystko w porządku. Zmarszczył brwi, usiłując sobie przypomnieć co tym razem się stało. Cóż, ogólnie rzecz biorąc było tego sporo. Należało chyba zacząć od tego, że odnalazł swojego przyjaciela z dawnych lat. Po siedmiu latach, gdy stracił już nadzieję na jego odnalezienie, ten nagle wrócił i stanął w progu jego domu jakby nigdy nic.

* * *

To był sierpień. Słoneczny, ciepły dzień. Zwyczajny jak na środek lata. Kompletnie nic nie wskazywało na to, że będzie on wyjątkowy, aż do chwili gdy w ogromnej rezydencji Xavier’a rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Nie mieszkał tam sam, ależ skąd. Dzielił swój śmieszny zamek z kilkoma przyjaciółmi, poznanymi w niecodziennych okolicznościach. Raven, Hank, Logan, Scott, Jean i Ororo dotrzymywali mu towarzystwa gdy nie wygłaszał wykładów na Uniwersytecie Nowojorskim. Tamtego dnia Charles był zajęty. Pracował w swoim gabinecie na laptopie. Postanowił, że poczyni już przygotowania do swojego pierwszego wykładu w rozpoczynającym się roku akademickim. Kiedy rozległ się dzwonek do drzwi pierwszy usłyszał go Hank. Dlatego też on otworzył nieznajomemu. Przed drzwiami stał wysoki, przystojny mężczyzna w dopasowanych ubraniach o ciemnych kolorach oraz parą czarnych okularów w stylu aviator. Najwidoczniej spodziewał się, że otworzy mu ktoś inny bo wyglądał jakby nagle zwątpił w siebie, kiedy zobaczył Hank’a.
-Mogę w czymś pomóc?- Zapytał młody chłopak w okularach nieco zbity z tropu miną nieznajomego mężczyzny.
-Szukam Charles’a. Charles’a Xavier’a. Chcę się z nim zobaczyć.
-A ty to kto?- Hank patrzył na gościa podejrzliwie. Nie przyszedł do niego więc powinien go w puścić i dalej nie zaprzątać sobie głowy tą wizytą, ale Charles był jego przyjacielem a ten typ wyglądał mu na podejrzanego.
-Erik Lehnsherr. Jego przyjaciel. Muszę się z nim spotkać.- Erik zaczynał się niecierpliwić. Widział z jaką niechęcią patrzył na niego Hank i miał tego po wyżej uszu. Przyszedł tutaj żeby porozmawiać z Charles’em. Był mu winny wyjaśnienia za tak nagłe zniknięcie. Co miał do tego ten dzieciak? Dla Erik’a, wtrącał się on tylko w nieswoje sprawy więc zrobił znienacka krok do przodu, popchnął drzwi, które trzymał Hank tak, że ten zmuszony był je puścić. Lehnsherr zaskoczył go więc bez problemu dostał się do środka. Przechodząc kilka kroków w przód rozglądał się po majestatycznym wnętrzu znajomego budynku. Niewiele się tutaj zmieniło odkąd widział to miejsce ostatni raz. Dzięki temu w pewnym sensie poczuł się jak w domu. Lekki uśmiech rozjaśnił jego twarz gdy udał się w kierunku schodów. Zdjął ciemne okulary i zahaczył je o zgrabne wycięcie pod szyją, swojej koszulki.
-Charles!- Zawołał donośnym głosem w nadziei, że jego przyjaciel wyjdzie mu naprzeciw i oszczędzi bezsensownej zabawy w chowanego.
-Profesor Xavier pracuje! W gabinecie.- Zawołał za nim Hank, z trzaskiem zamykając drzwi. Zachowanie nieproszonego gościa wyraźnie wytrąciło go z równowagi ale nie próbował go już powstrzymać. Chciał tylko być przy spotkaniu tego bezczelnego człowieka z Charles’em. Nie wydawało mu się, żeby ktoś taki również znajdował miejsce w gronie jego przyjaciół. Zamierzał już wyjaśnić mu położenie gabinetu, ale słysząc o tym miejscu, Erik natychmiast zawrócił i pokierował się we właściwym kierunku, co nieco zdumiało chłopaka. Otworzył masywne, dwuskrzydłowe drzwi do gabinetu i pewnym krokiem wszedł do środka, a Hank za nim, ledwo nadążając.
Jednak nagle pewność Erik’a wygasła, gdy na własne oczy zobaczył tak dawno niewidzianą twarz przyjaciela. Charles spojrzał na niego zaskoczony a Lehnsherr natychmiast stanął w miejscu. Obaj przyglądali się sobie z niedowierzaniem i to było jedyne na co w tym momencie było ich stać. Erik wyobrażał sobie ich spotkanie zupełnie inaczej, ale gdy Charles był na wyciągnięcie ręki nagle okazało się, że nie może wydusić z siebie słowa.
-Erik?- W końcu Charles odezwał się niepewnie, od razu wstając od biurka i zatrzaskując laptopa.
-Przepraszam, ale nie dał się powstrzymać.- Zaczął podenerwowany Hank, ale przerwał szybko po tym jak zorientował się, że Profesor Xavier naprawdę ma coś wspólnego z tym mężczyzną.
-W porządku Henry. Dziękuję za troskę ale myślę, że spokojnie możesz nas zostawić.- Odpowiedział łagodnie Charles, chociaż był wyraźnie zestresowany sytuacją, w jakiej się znalazł. Hank stwierdził, że jego obecność jest tu zbędna i po ostatnim, kontrolnym spojrzeniu na Erik’a, usunął się z gabinetu, zamykając za sobą drzwi.
-Charles…- Powiedział cicho Erik, po chwili robiąc kilka kroków w kierunku biurka, za którym stał Xavier. W jego oczach pojawiła się iskierka nadziei. Może jednak uda się wrócić do tego, co wiele lat temu zmarnował dla, jak sądził, wyższego celu. Charles nie wyrzucił go i wyglądało na to, że chce z nim porozmawiać.
-Przepraszam za to co zrobiłem. Nie powinienem wyjeżdżać bez pożegnania.- Słowa Erik'a w jednej chwili wydobyły ze świadomości Charles'a dawno wyparte wspomnienia. Były one przesączone poczuciem zagubienia, porzucenia i złością. Gdy to wszystko do niego wróciło poczuł w sercu bolesne ukłucie, spuścił wzrok i ponownie zajął swoje miejsce przy biurku.
-To prawda, nie powinieneś, ale teraz jesteś tutaj więc masz szansę żeby naprawić swój błąd.- Wskazał ręką w kierunku jednego z wolnych krzeseł pod ścianą, polecając by Erik wziął je i dosiadł się do niego. Mężczyzna o szaroniebieskich oczach i elegancko ułożonych, krótkich brązowych włosach zrobił to bez słowa sprzeciwu.
-Dlaczego?- Zapytał Charles zanim Erik zdążył się odezwać. Podniósł znów zbolałe spojrzenie na przyjaciela. Przez ściśnięte gardło trudno mu było przełknąć ślinę. Niewymowny żal zdawał się zagościć w sercu Charles’a na dobre. Erik wiedział o co Xavier pytał ale sam tylko spuścił wzrok na biurko. Znajdował się tam laptop, organizer z kartkami do notowania oraz miejscem na coś do pisania, trochę papierów oraz kilka zdjęć oprawionych w ozdobne ramki. Erik otworzył usta ale wziął tylko głęboki oddech. Nie odezwał się ani słowem. Charles szybko zamrugał kilkakrotnie, powstrzymując łzy, które zaciekle cisnęły mu się do oczu gdy przypominał sobie dokładnie to, jak czuł się po wyjeździe Erik’a.
-Dlaczego…- Tym razem głos zaczął mu się łamać przy pierwszym słowie więc zrobił pauzę i ponownie przełknął ślinę, co przyszło mu dużo trudniej niż wcześniej. W końcu był w stanie kontynuować.
-Dlaczego wiedząc, że nie mam tu nikogo postanowiłeś spakować się pod osłoną nocy i uciec zanim się obudzę. Byłeś moim jedynym przyjacielem, Erik. Myślałem, że o tym wiesz. Całe moje życie zostawiłem w Oxfordzie, na studiach. Kiedy wróciłem do domu odkryłem, że nie mam już nawet rodziny. Wtedy pojawiłeś się ty. Dzięki przyjaźni, którą mi podarowałeś poczułem, że jest jednak coś… Coś, co sprawia, że czuję się częścią tego świata. Jak myślisz, co czułem kiedy odkryłem, że miałeś naszą przyjaźń za nic i zwyczajnie mnie porzuciłeś?- Z każdym słowem głos Charles’a brzmiał coraz bardziej niestabilnie. Przekazywał cały jego gniew i rozpacz, które tłumił w sobie przez siedem lat, aż do dzisiaj. Nie sądził, że po tak długim czasie, gdy w końcu będzie mógł dać im ujście nie strącą wcale na intensywności.
Erik, dość oszołomiony tym co właśnie się zdarzyło, milczał. Domyślał się jak bardzo Charles poczuł się zdradzony, gdy wyjechał, ale teraz miał na to dowód. W końcu sięgnął w kierunku zdjęć na biurku Charles’a. Odwrócił dwie ramki w swoją stronę. Na jednym ze zdjęć widniała uśmiechnięta twarz blondynki o okrągłych policzkach i błyszczących ze szczęścia, niebieskich oczach. Drugie, większe przedstawiało grupkę ludzi. Wśród nich był także Charles. Znajdował się w centrum zdjęcia wraz z piękną kobietą o długich, kasztanowych włosach i jasnej cerze. Postacie po bokach nie były znane przez Erik'a. Z wyjątkiem jednej. Rozpoznał na zdjęciu również denerwującego chłopaka, który usiłował mu przeszkodzić w spotkaniu z Charles’em. Reszty nigdy nie widział. Gdyby tak było pamiętałby bo byli dość rozpoznawalni. Dzięki temu co zobaczył, wiedział, że Charles nie był samotny przez te wszystkie lata. Chociaż gdzieś w głębi serca poczuł lekkie rozczarowanie tym, że na niego nie czekał, to w gruncie rzeczy ulżyło mu, że po jakimś czasie przestał przez niego cierpieć. Znalazł kogoś, kto pomógł mu zapomnieć.
Charles przyglądał się uważnie poczynaniom Erik'a, zerkając, to na zdjęcia, to na niego. Zmarszczył brwi zdenerwowany, niecierpliwiąc się w oczekiwaniu na odpowiedź. Kiedy Lehnsherr spojrzał znów na Charles’a, ten od razu odpowiedział mu tym samym.
-Jeśli na tych zdjęciach jest twoja rodzina, to możliwe, że zrozumiesz.- Zaczął spokojnie Erik. Charles poczuł przypływ złości. Nie wiedział dlaczego miałby nie rozumieć Lehnsherr’a i co to ma wspólnego z jego rodziną. Ledwie powstrzymał się od przerwania mu.
-Tamtego wieczoru, kiedy wyjechałem, odebrałem telefon. Okazało się, że kobieta, którą wiele lat temu kochałem zginęła w nieszczęśliwym wypadku. Nie wiedziałem tylko, że kiedy się rozstaliśmy była w ciąży. Urodziła bliźniaki. Chłopca i dziewczynkę. Kiedy zginęła dzieci zostały same. Musiałem natychmiast się spakować i lecieć do Berlina.- Lehnsherr opowiadał o tym z niewiarygodnym spokojem, chociaż historia była bardzo poruszająca. Charles, który przed chwilą kipiał ze złości, po wysłuchaniu opowieści przyjaciela czuł się okropnie zakłopotany. Nie miał pojęcia, że wyjeżdżając, Erik chciał tylko wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Według Charles’a to najlepsze co mógł zrobić, ale pozostawało jeszcze kilka pytań…
-Nie mogłeś mnie obudzić? Pomógłbym ci dostać się do Berlina.
-Nie rozumiesz. To coś, co musiałem zrobić sam. Nie chciałem cię w to mieszać. Myślałem, że wrócę w przeciągu kilku dni.- Po tych słowach zapadła cisza. Minęło wiele długich sekund, zanim Charles się odezwał.
-Co się stało? Dlaczego nie wróciłeś?- Zapytał, odsuwając chwilowo temat swojego poczucia porzucenia po wyjeździe przyjaciela, na dalszy plan. Erik znów wziął głęboki oddech. Chociaż wyglądał na spokojnego, poruszanie tego tematu dla niego również musiało być trudne.
-Nie chcieli przyznać mi prawa do dzieci. Uznali, że nie jestem w stanie zapewnić im godnego życia. Musiałem znaleźć porządną pracę i udowodnić, że mogę być dla nich ojcem. Przez ten czas siostra Magdy, o której istnieniu nie miałem pojęcia, zajmowała się nimi.- Erik sięgnął do tylnej kieszeni spodni i wyjął z niej portfel. Z niego natomiast wyciągnął małe zdjęcie, które podał Charles’owi. Przedstawiało ono piękną kobietę o ciemnych włosach, które opadały łagodnie na jej delikatne ramiona, układając się w fale. Siedziała we wrzosowej sukience, na schodach przed domem, a po obu jej stronach znajdowały się zapewne, wspomniane przez Erik’a, dzieci. Nie mogły mieć więcej niż 4-5 lat. Dziewczynka była bardzo podobna do swojej matki. Wyglądała niemal jak jej młodsza kopia, ale chłopiec nie przypominał w niczym jej ani Erik’a. Jego jasne, praktycznie białe włosy sprawiały, że bardzo się wyróżniał.
-Dziewczynka ma na imię Wanda, a chłopiec Pietro. To ich ostatnie zdjęcie z matką.- Dodał Erik, podczas gdy Charles oglądał wręczoną mu fotografię. Poczucie winy, za awanturę, jaką mu zrobił, ciągle w nim rosło. Teraz przynajmniej wiedział już dlaczego Erik obawiał się, że nie zostanie zrozumiany. To prawda, Xavier’a nie spotkało w życiu coś takiego, ale też wiele przeszedł podczas nieobecności Erik’a. Tyle, że na razie wolał o tym nie mówić.
-Dobrze widzieć, że miałeś słuszny cel, Erik.- Oddał mu zdjęcie, tracąc całkowicie zapał do kłótni. Przecież nie po to Lehnsherr wrócił. Miał powód żeby wyjechać i na pewno miał też jakiś żeby znów się tu pojawić.
-Czy oni… są tutaj z tobą?
-Nie. Sprawy się skomplikowały. Narobiłem sobie kłopotów. Musiałem wyjechać z kraju i myślę, że teraz tak łatwo ich nie odzyskam.
W jednej chwili Charles zwątpił w słuszność działań Erik’a. Lehnsherr zawsze był typem człowieka błądzącego. Często wybierał niewłaściwą ścieżkę. Źle dobierał środki do osiągnięcia celu, nawet jeśli ten był jak najbardziej słuszny. Dlatego Charles niepokoił się o niego i prawdę mówiąc po jego zniknięciu był bardziej skłonny szukać go w więzieniu niż na przykład w szpitalu.


To to pierwszy rozdział mamy już za sobą ^.^
Jeśli ktoś jednak byłby ciekawy jak potoczyły się dalsze losy tych postaci to zapraszam na [link widoczny dla zalogowanych]



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Shadow dnia Nie 22:52, 28 Gru 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Teksty indywidualne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy