Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
 Forum
¤  Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
www.rajdlawyobrazni.fora.pl
Miejsce dla każdego miłośnika pisania
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Romansidło?

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Teksty indywidualne Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Romansidło?
Autor Wiadomość
Imadeema
Świeża krew
Świeża krew



Dołączył: 09 Gru 2014
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zabrze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:10, 10 Gru 2014    Temat postu: Romansidło?
 
Dobry wieczór Smile
Jak i reszta z was, czasami mam ochotę napisać coś, co mi siedzi w głowie. Niestety, nigdy nic nie dokończyłam, co jest moją piętą achillesową... Za każdym razem zatrzymywałam się gdzieś na 3-4 rozdziale i więcej nic nie pisałam. Po prostu przerywałam, a za 2-3 tygodnie brałam się za coś innego. Takim oto sposobem mam na dysku około 20 opowiadań, które składają się z jednego, dwóch, trzech rozdziałów... Także podzielę się kawałkiem opowiadania, które zaczęłam pisać około 3 lata temu. Bardzo bym prosiła o jakiekolwiek opinie Smile


____________________________________________________


Ludzie nie doceniają swojego życia, do momentu, kiedy ma miejsce jakieś traumatyczne wydarzenie, które mogło mieć poważny skutek w przyszłości. Oczywiście, jest mnóstwo ludzi, którzy nawet po takim wydarzeniu nie zdają sobie sprawy z tego, jak ważne jest życie i ile można stracić nie doceniając go.
Nie... Nie mówię o sobie. Nie stało się nic, co by mogło zmusić mnie do ogromnego docenienia swojego życia. No, może tylko trochę.
Obudziłem się w szpitalu, podłączony do kroplówki, cały podrapany i z ręką w gipsie. Przypomniało mi się, że jednak nie dotrzymałem obietnicy mamie i wylądowałem właśnie tutaj. Jechałem do Davida bocznymi uliczkami, a że nie były kręte mogłem trochę bardziej przyspieszyć i chyba przedobrzyłem. Pamiętam tylko wylot z drogi w jakiś rów i… Koniec.
- Obiecałeś mi coś. – usłyszałem głos swojej mamy, chyba jest zła. – Miałeś jeździć ostrożnie.
- Wiem, przepraszam. – od razu się skruszyłem, wiedziałem, że nie mam co z nią walczyć. Na moje kolana wskoczyła Amelie, a ja tylko stłumiłem w sobie ból, który wywołał jej skok na mnie. Położyła się obok mnie, a mama pokręciła głową wciąż patrząc na mnie. Po chwili kazała mi przypilnować małej bo idzie wreszcie się czegoś napić.
- Mała, długo tu jestem? – zapytałem tego małego potwora, a ona tylko wzruszyła ramionami i wróciła do bawienia się swoimi włosami.
- Mama mówiła, że śpisz dwa dni. To dużo. – mruknęła, zeskoczyła z łóżka i poszła bawić się swoją lalką.
No… Ładnie, nabawiłem matkę niezłym strachem skoro spałem dwa dni. Chociaż czuję się całkiem dobrze, po za tym, że jestem trochę poobijany. Jeszcze ta ręka w gipsie, przez nią tylko czuję największy ból, który promieniuje aż do barku.
Koło godziny dziewiętnastej skończył się czas na odwiedziny i mama z Amelie pojechały do domu. Później przyszedł lekarz, aby wreszcie powiedzieć mi, co ze mną jest i dlaczego wylądowałem w szpitalu. Swoją drogą… Lekarz chyba powinien być przy wybudzeniu pacjenta, prawda? Mniejsza…
- Miałeś wypadek, pamiętasz? – pokiwałem nieznacznie głową do starszego mężczyzny, a ten spojrzał w moje papiery. – Złamana ręka, pęknięte dwa żebra, ogólne poobijanie i lekki wstrząs mózgu. Miałeś szczęście, ludzie nie wychodzą z tylko takimi obrażeniami po TAKIM wypadku.
- Przecież tylko wpadłem do rowu… - mruknąłem, a lekarz spojrzał na mnie zdziwiony znad swoich okrągłych okularów.
- Czyli jednak nie pamiętasz wszystkiego. – westchnął i usiadł na krawędzi łóżka, uniosłem lekko jedną brew w oczekiwaniu na jego kontynuację. – Gdy wpadłeś do rowu, inny samochód, a w zasadzie niewielka ciężarówka wpadła w poślizg i uderzyła w twój samochód. Konkretnie w prawe drzwi, gdzie siedziałeś ty. Masz szczęście, że skończyłeś tylko z takimi urazami, naprawdę.
Pokiwałem głową twierdząco, a lekarz tylko blado się uśmiechnął i wyszedł z Sali stwierdzając, że wszystko jest w porządku.

Leżenie w szpitalu jest niesamowicie nudne, szczególnie, gdy ma się salę, na której jest się samemu. Na upartego, mogliby mnie wypuścić, po za lekkim bólem w klatce piersiowej i promieniującym przez całą rękę nic innego mnie nie gryzie.
Na wieczór nie potrafiłem zasnąć. Zastanawiał mnie przez cały czas fakt, gdzie jest teraz mój samochód. Pracowałem na niego półtora roku… Nie oddam go w ręce złomiarzy. Tak, zamiast martwić się o to, że mogłem nie przeżyć tego wypadku, martwię się o to, że mój samochód będzie gruchotem. Nawet nie wiem w jakim stanie jest teraz to biedactwo...
Dzisiejsza noc była dosyć ciepła, okno na mojej Sali zostało otwarte na oścież. Usłyszałem jakieś dziwne i niezidentyfikowane szlochanie gdzieś na zewnątrz. Postanowiłem podnieść się pierwszy raz od przebudzenia. Sprawiło mi to trochę kłopotów, z połamanymi żebrami jest ciężko oddychać, a co dopiero ruszać się. W końcu udało mi się wygrzebać. Odłączyłem kroplówkę, mam nadzieję, że nie była mi potrzebna do przeżycia. Wychyliłem się przez okno, ale na dole niczego nie było. Ani jednej żywej duszy, nawet samochody z parkingu gdzieś poznikały. Spojrzałem mimochodem w górę i ten widok trochę mnie przeraził. Na gzymsie dachu szpitala siedziała jakaś dziewczyna w szpitalnych szmatkach i płakała. Nie odzywałem się nawet, nie miałem pojęcia jakie są jej zamiary więc wycofałem się i wyszedłem z Sali kierując się w stronę schodów, które może mnie zaprowadzą na dach. Po drodze prawie zostałem zatrzymany przez pielęgniarkę, ale szybko schowałem się za wózkiem z brudną pościelą przez co mnie nie zauważyła.
Gdy dostałem się już na dach bardzo powoli zacząłem zmierzać w stronę dziewczyny.
- Cokolwiek chcesz zrobić, nie rób tego. – krzyknąłem w jej stronę, a ona ze skrzywioną miną odwróciła się momentalnie do mnie. Miała jakby kpiący wyraz twarzy.
- Chyba żartujesz, że wyskoczę z czwartego piętra szpitala miejskiego… - mruknęła i odwróciła z powrotem głowę przed siebie.
Podszedłem bliżej i usiadłem jakiś metr od dziewczyny na gzymsie. Była jasną blondynką o zielonych oczach, a przynajmniej tak to wyglądało w żółtym świetle latarni. Jej oczy były przekrwione, a na policzkach widniały wciąż mokre łzy. Siedziała lekko pochylona do przodu, a jej dłonie opierały się na podłożu.
- Chcesz się upewnić czy aby nie skoczę? – zapytała bez żadnego wyrazu twarzy. – Jakbym na prawdę miała skakać, wybrałabym nieco bardziej majestatyczne miesjce.
- Nie… W sumie nie wiem co tutaj robię… Słyszałem, że ktoś płakał. – mruknąłem. – To byłaś ty, więc przyszedłem z… eee… odsieczą.
- Odsieczą? – zapytała spoglądając na mnie z uniesioną jedną brwią. – Nie potrzebuję żadnej pomocy. Dziękuję.
Wymarudziłem pod nosem „okej” i wstałem ze swojego miejsca. Nie oglądając się za siebie, ruszyłem w stronę schodów. Ale coś mnie tknęło.
- Wiesz co, nie. Nie! – podniosłem lekko głos, z powrotem odwracając się do dziewczyny, która również na mnie spojrzała. – Facet przyłazi do ciebie na dach budynku, bo słyszy, że płaczesz, robi z siebie nadopiekuńczego idiotę, a Ty go jeszcze spławiasz, tak nie może być!
Miałem minę jak obrażone dziecko i w zasadzie nie wiem po jaką cholerę to z siebie wyrzuciłem, ale chyba poskutkowało.
- Okej, okej! Wystarczy. Możesz zaprosić mnie na kawę. – uśmiechnęła się delikatnie przez łzy. To był naprawdę uroczy uśmiech…
Stałem z założonymi rękami na biodrach, w szpitalnej koszuli, gdzie jeszcze chwila i byłoby mi widać tyłek prosząc dziewczynę o randkę… Parsknąłem śmiechem na samą myśl o tej sytuacji, jednak nie byłem sam w tej niedoli, gdyż dziewczyna też miała na sobie szpitalne fatałaszki.
Po swoim durnym wystąpieniu nie ulotniłem się do swojej sali, wręcz przeciwnie. Spędziłem z Anną, gdyż tak się nazywała, jeszcze chyba ze dwie godziny siedząc na krawędzi dachu. Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim, jednak nie pytałem, co było powodem jej płaczu. Kiedy tak z nią rozmawiałem miała piękny wyraz twarzy, gdy się mimowolnie czasami uśmiechnęła czy nawet roześmiała. Nie chciałem jej psuć humoru pytaniem o powody płaczu, bo po co? Jakby chciała się wygadać, pewnie by się wygadała. W głowie jednak miałem to, że sama zgodziła się na wyjście ze mną na kawę. Chyba nie spotkałem jeszcze w swoim dwudziestoletnim życiu takiej dziewczyny. Większość z nich zawsze chciała, albo od razu pchać się do łóżka, albo po prostu były tak pokręcone, że nie dało sie z nimi spędzić dwóch godzin.
Jej włosy sięgały do ramion, a były w kolorze coś między blondem, a brązem, twarz dosyć blada, a oczy niesamowicie zielone. Była piękna, wydawała się twardą kobietą, a zarazem była delikatna i łatwa do zniszczenia, jak pyłek. Ukradkiem, spoglądając w jej oczy widziałem w nich coś jakby utracenie jakichkolwiek nadziei. Jakby wszystko w jej życiu straciło nagle sens, a ona sama się z tym pogodziła. Nie wiem dlaczego, jednak takie odniosłem wrażenie. Zdążyłem również zauważyć, że na swoich niewielkich stopach miała różowe skarpetki w słoniki. Widząc mój wzrok wbijający się w jej stopy, zaśmiała się znowu tak słodko jak za pierwszym razem, tłumacząc, że dostała je od swojej babci, więc nie wypadało ich wyrzucać, gdyż za bardzo kocha swoją babcię. Bardziej delikatnym już chyba nie można być... Zawróciła mi w głowie, jednak to coś w jej oczach ciągle nie dawało mi spokoju.

______________________________________________

Opinioooons... anyone? Kiedyś wrzucałam (dobre 5-6 lat temu) te opowiadania na blogi, kiedy onet jeszcze był normalnym portalem blogowym. :hamster_cry:



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Nami
Administrator
Administrator



Dołączył: 09 Sie 2014
Posty: 1919
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: to pytanie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:28, 10 Gru 2014    Temat postu:
 
Ja osobiście ani nie jestem zwolenniczką pisania w pierwszej osobie ani też nie mogę powiedzieć, że jestem dobra w ocenianiu i krytyce innych. Za to jestem maniakiem opisów i narracja pierwszoosobowa daje taki plus, że możesz zrobić duży obraz przemyśleń i emocji. Są miejsca gdzie ja, korzystając z tego stylu, z pewnością ujęłabym to inaczej, rozwijając, jak chociażby przy pierwszym dialogu. Ale to ja Razz każdy ma inne przyzwyczajenia. Podobnie przy pojawieniu się siostry, uwzględniłabym wygląd. Trzeba poruszyć wyobraźnię odbiorcy Wink
No i caps lock... nie lepiej byłoby ująć po myślniku słowa wskazujące na to, że właśnie w tym miejscu dana osoba postawiła nacisk? Wink


No, ode mnie to tyleee Razz pisz dalej.
Też byłam kiedyś na onecie... stare dzieje ^^



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Teksty indywidualne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy