Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
 Forum
¤  Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
www.rajdlawyobrazni.fora.pl
Miejsce dla każdego miłośnika pisania
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Sztuka wojny (2os, fantasy, +18)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Dwuosobowe Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Sztuka wojny (2os, fantasy, +18)
Autor Wiadomość
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:37, 16 Sty 2017    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]

Choć słowa i dotyk Ceany nie były w stanie ukoić mojej duszy, pomogły mi powrócić myślami do sprawy o wiele ważniejszej niż żałoba. A mianowicie naszego naprawdę kiepskiego położenia. I jeśli chciałem byśmy mieli choć najmniejszą szansę uciec pościgowi, dotrzeć do Wiedźmy i powrócić na ziemie Asgallów w jednym kawałku, musiałem wziąć się w garść. Na użalanie się nad sobą i opłakiwanie zmarłych nie było teraz czasu. Tak samo zresztą, jak na podziękowanie mojej przyjaciółce za jej wsparcie, o czym przekonałem się już kilka minut później.
Ledwo zdążyłem ubrać z powrotem na siebie wciąż mokrą koszulę i odwrócić się w stronę elfki, a do moich uszu dotarł naprawdę niepokojący szmer, do którego w krótkim czasie dołączyły wyraźnie odczuwalne wstrząsy. Nie potrzebowałem nic więcej by zrozumieć, że jaskinia, którą wzięliśmy za opuszczoną, tak naprawdę miała lokatora, a ten zbudziwszy się, postanowił pozbyć się nieproszonych gości. I właśnie dlatego jeszcze nim od ścian groty odbił się echem groźny i zdolny niejednemu elfowi zmrozić krew w żyłach ryk, zacisnąłem prawą dłoń na sztylecie i spiąłem swe wszystkie mięśnie, szykując się do walki.
Aż do ostatniej chwili łudziłem się, że los choć odrobinę nam sprzyja i mamy do czynienia z jakimkolwiek innym stworzeniem niż ogr, jednak niestety pech chciał by było zupełnie inaczej. Już po chwili przed naszym oczami pojawiła się właśnie ta niezwykle szkaradna, śmierdząca i co najgorsze rozwścieczona istota, która na całe szczęście, jak wszyscy przedstawiciele swego gatunku nie grzeszyła zbytnią inteligencją. Tylko dzięki temu starczyło mi czasu na dostrzeżenie, że coś jest z Ceaną nie tak. Chociaż elfka słusznie postawiła tym razem nie magię lecz swój oręż, a także przybrała odpowiednią postawę, nie poruszyła się kiedy dotąd przyglądający się całemu wnętrzu jaskini stwór, skupił na niej swój wzrok. Każdy normalny elf w takiej sytuacji natychmiast zacząłby myśleć o ucieczce lub zrobieniu uniku, a tymczasem moja przyjaciółka wciąż pozostawała w tym samym miejscu, zupełnie tak jakby ten cały ogr nie robił na niej wrażenia. I choć być może powinien podziwiać ją za tak heroiczną postawę, w tamtej chwili byłaby to zdecydowanie ostatnia rzecz, o której bym pomyślał. A wszystko przez minę dziewczyny, z której łatwo dało się odczytać, że to nie nadelfia odwaga, lecz paraliżujący strach jest przyczyną jej braku działań.
Ten jeden wniosek w zupełności wystarczył mi bym po rzuceniu krótkiego spojrzenia szarej, wyraźnie szykującej się do szarży masie mięśni, rozpoczął szaleńczy bieg w stronę mej przyjaciółki. A po pokonaniu dzielącej nas odległości, z całej siły popchnął ją, przewracając przy okazji wraz ze sobą na ziemię i tym samym w ostatniej chwili ratując jej życie. Sam upadek przez brak jakiejkolwiek innej osłony niż przyklejająca się do mojego ciała, płócienna koszula, odczułem dosyć boleśnie, jednak nie miałem nawet czasu na przeklniecie w myślach swojej głupoty związanej ze zrzuceniem z siebie zbroi. Ledwo zdążyłem bowiem złapać w rękę wytrącony mi z niej na skutek spotkania z ziemią sztylet, a już byłem zmuszony przetoczyć się, aby uniknąć zmiażdżenia przed jedną z ogromnych łap stwora, która z ogromną siłą wbiła się w ziemię, ledwie kilkanaście centymetrów od mojej głowy. To w spokoju wystarczyło by zadzwoniło mi w uszach i na moment pociemniało mi oczach, jednak na całe szczęście, lata spędzone na wszelkiego rodzaju walce sprawiły, że moje mięśnie i ciało poruszyły się machinalnie, kontynuując odtaczanie się od ogra. Dzięki temu gdy minęły pierwsze skutki tego ogłuszenia, mogłem poderwać się z ziemi i złapawszy w rękę swój lichy jak na tak wielkie cielsko oręż, przygotować się na kolejny atak. Ten jednak nie nastąpił, gdyż ponownie stwór skupił swą uwagę na Ceanie, a ja woląc nie powierzać w takim momencie życia Asgallskiej księżniczki zaklętej jedynie w podarowanym jej wisiorze magii, niewiele myśląc skoczyłem na naszego przeciwnika. I chociaż każdy inny sztylet mógłby zdać się w takiej chwili co najwyżej na wykałaczkę dla potwora, gdyż zwyczajnie nie dałby rady przebić jego grubej skóry, zaklęta w moim orężu magia okazała na tyle silna by temu podołać. W skutek tego z jednej z nóg stwora prysnęła czarna posoka, a ja korzystając z okazji, iż zaskoczona bólem istota na moment się zatrzymała, by wydać z siebie głośny ryk, nim skupiła na mnie swą uwagę, wykonałem szybki ślizg między jej nogami, co nie tylko pomogło mi uniknąć spotkania z ostrymi pazurami, ale również sprawiło, że znalazłem się tuż obok pochwy z Longissimą. I jak łatwo się domyśleć, kiedy tylko zdałem sobie sprawę z tego faktu, natychmiast skorzystałem z okazji by uzbroić się w ten wręcz legendarny, asgallski miecz.
- Ceano uciekaj! – krzyknąłem mając nadzieję, że pomimo swych wcześniejszych słów elfka posłucha mojego rozkazu. Podczas naszej wcześniejszej rozmowy nie groził jej w końcu śmiertelne niebezpieczeństwo, nie sparaliżował strach i zapewne również nie miała jeszcze szansy boleśnie sobie uświadomić, iż jej brak doświadczenia w prawdziwej walce na śmierć i życie może okazać się naprawdę trudną do przeskoczenia przeszkodą. – Uciekaj, słyszysz!? – dodałem na wypadek gdyby przez odbijające się echem w jaskini, odgłosy walki elfka nie dosłyszała moich słów. Ich efektu, jednak nie zdążyłem poznać, gdyż ogr zgiął się w pół, przykucając nisko na swych masywnych nogach, po czym wybił się w powietrze i z całej siły uderzył swymi łapami w ziemię, nie celując konkretnie w żadne z nas. Nie było to w zupełności potrzebne, gdyż wywołany tym atakiem wstrząs skutecznie pozbawiłby równowagi i cały pułk wojska. Przed efektem takiego trzęsienia ziemi, mogłoby uchronić co najwyżej w porę wypowiedziane zaklęcie, jednak nawet jeśli takowe istniało, ja nie byłem w stanie go rzucić. I właśnie dlatego po raz kolejny upadłem na ziemię, z której tylko łut szczęścia pozwolił mi się w porę podnieść, nim moją czaszkę zmiażdżyła stopa potwora. Po tym uniku postanowiłem wykorzystać jedną z nielicznych okazji na kontratak i dlatego, chwyciwszy mocniej Longissimę, przykucnąłem uchylając się przed łapą ogra, po czym podniosłem się szybko, wbijając w nią przy tym z całej siły miecz. A ten również obłożony potężną magią, wszedł w nią na tyle głęboko, by dotrzeć, aż do kości. I niestety w niej ugrzęznął w skutek czego nie udało mi się go w porę wyszarpnąć. Zamiast tego został mi on wyrwany z dłoni, a ogr rycząc z bólu i wściekłości, zaczął machać na ślepo wokół siebie łapami. I chociaż jego postura i wielkość sprawiały, że poruszał się znacznie wolniej nawet od człowieka, a co dopiero elfa, furia i szał, w który wpadł, połączone z odrobiną szczęścia wystarczyły, bym o ułamek sekundy spóźnił się z jednym z uników. A przez to poczuł jak ogromną siłą, sprawiając mi tym samym okropny ból i uniemożliwiając jakikolwiek ruch, zaciska się wokół mnie jedna z ogrzych dłoni. Zaraz potem przy akompaniamencie mojego cichego krzyku, zostałem poniesiony w powietrze, wprost na wysokość śmierdzącej paszczy pełnej szerokich i długich kłów. Przepełnione rządzą mordu oczy bestii skupiły się na mnie, kiedy ta pociągnęła nosem wdychając mój zapach, jakby sprawdzając czy nadaję się do spożycia. Nie mogąc się w żaden sposób wyrwać, patrzyłem, jak wyraźnie zadowolona ze swej oceny, otwiera swą paszczę, by głośno zaryczeć opluwając mnie przy tym całego swą śliną. Zaraz potem zaczęła kierować łapę, w której mnie trzymała wprost do swej gęby, jednak właśnie wtedy zacisnąłem zęby i próbując zignorować powodowany tym okropny ból, wykręciłem nieco dłoń, w której trzymałem sztylet. To wystarczyło by ten wbił się w jeden z palców ogra, na tyle mocno, by zrezygnował on ze swych konsumpcyjnych planów i wściekły cisnął mną w jedną ze ścian jaskini.
Paraliżujący ból, którzy przebiegł przez cały mój kręgosłup i lewą rękę głuchy odgłos łamanej kości, były ostatnim c zapamiętałem nim straciłem przytomność.
</center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Dwuosobowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12
Strona 12 z 12

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy