Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
 Forum
¤  Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
www.rajdlawyobrazni.fora.pl
Miejsce dla każdego miłośnika pisania
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Between Light and Dark (fantasy, przygodowe romans, bn, +18)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Dwuosobowe Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Between Light and Dark (fantasy, przygodowe romans, bn, +18)
Autor Wiadomość
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:38, 02 Lut 2015    Temat postu: Between Light and Dark (fantasy, przygodowe romans, bn, +18)
 
<center>Fabuła inspirowana serią Dragon Age firmy BioWare.</center>
<center>[link widoczny dla zalogowanych]</center>
<center>/Aby zobaczyć źródło obrazka wystarczy na niego kliknąć\[link widoczny dla zalogowanych]</center>
<center>[link widoczny dla zalogowanych]</center>
<center>Otchłań to równoległy do naszego, metafizyczny świat duchów i demonów, do którego ma dostęp tylko nieliczna grupa ludzi i elfów obdarzonych niezwykły darem magii i zwanych śniącymi. Jeśli wierzyć elfim legendom niegdyś Otchłań była prawdziwym rajem, światem zmarłych i elfich bogów, a dopiero zdrada jednego z nich doprowadziła do splugawienia Otchłani przez demony. Niezależnie od tego czy jest to prawda, czy tylko bardzo stara legenda, pewnym jest, iż Otchłań nie jest bezpiecznym i spokojnym miejscem, a przed przedostaniem się z niej do naszego świata demonów, zagubionych dusz czy choćby i nieskorych do pomocy duchów chroni nas tylko i wyłącznie tajemnicza, potężna, magiczna bariera zwana Płaszczem. Elfy wierzą, że wiele stuleci temu z pomocą łaskawych bogów bez problemu mogły go przekraczać, by spędzić krótką chwilę w rajskich ogrodach i zjeść rosnące w nich owoce zapewniające im wieczną młodość i nieskończenie długie życie. Twierdzą również, że czczony przez większość mieszkańców świata bóg słońca, jest tak naprawdę zwykłym oszustem. Nazywają go bogiem sztuczek i tajemnic, a jego prawdziwego imienia – Tarath nie należy wypowiadać przy świetle księżyca, gdyż zaprasza to demony do naszego świata. A przecież takiemu zaproszeniu nie wolno odmówić.
Elfy wierzą, że ponad osiem wieków temu Tarath zastosowawszy kilka swych przebiegłych sztuczek w łatwy sposób nabrał młodego boga Falerela - strażnik wrót i szlaków, który prowadził dusze zmarłych ku żyznym łąkom Otchłani – i z pomocą skradzionego mu klucza otworzył bramy Krainy Cieni, by wypuścić z niej demony i zamknąć w niej pozostałych elfich bogów, poza Falerelem, którego ciężko zraniwszy skazał na wieczną tułaczkę i życie w hańbie i zapomnieniu w świecie śmiertelników. A dokładnie rok później Tarath stojący na czele ludzkiej armii swych wyznawców zaatakował elfie imperium - Etharal, które bez pomocy ich bogów w krótkim czasie upadło i zostało niemalże doszczętnie zrównane z ziemią skazując elfy na życie jako niewolnicy przez ponad siedem stuleci.
Teraz mimo, że w większości krajów, niewolnictwo zostało zniesione, elfy wciąż są przez ludzi bardzo źle traktowane. Spora część z nich wciąż uważa tą rasę za plemię służących, żebraków i złodziejów, co dosyć często prowadziło do morderstw i napaści na tle rasowym. Aby temu zapobiec w każdym mieście została wybudowana specjalna, zamknięta dzielnica gdzie z dala od ludzi zamieszkały elfy skazane na życie w smutku i ubóstwie. Z tego też powodu wiele elfów uciekło do lasów, gdzie prowadzą koczowniczy tryb życia w niewielkich klanach prowadzonych przez Opiekunów, ze wszystkich sił próbując odzyskać utracone dziedzictwo, na które składają się ich wierzenia, historie, zwyczaje czy nawet i spora część języka. Nazywają się Allis - co po elficku oznacza Wolni - a rychła śmierć czeka każdego kto znajdzie się w pobliżu ich obozu niezależnie od tego czy jest to elf czy człowiek, gdyż Wolni mają dosyć niskie mniemanie o swych kuzynach żyjących wśród ich dawnych oprawców. Każdy fragment historii elfów jest dla nich ważniejszy od życia, dlatego też nie cofną się przed niczym by go zdobyć.
Allis wierzą, że kiedyś uda im się przywrócić dawny porządek lub znaleźć miejsce, w którym będą mogli zbudować na nowo swą ojczyznę i zjednoczyć wszystkie elfy.</center>
<center>[link widoczny dla zalogowanych]</center>
<center>Jedna z Wolnych łowczyń kilka dni temu dosyć mocno podpadła swemu Opiekunowi. Za karę została wysłana na samotne polowanie i spatrolowanie granic obozu, podczas którego znajduje tajemniczą jaskinię, a w niej szczątki starej, zarośniętej, elfickiej świątyni. Przed pokazaniem swego znaleziska reszcie klanu postanawia je przeszukać mając nadzieję, że znajdzie tam coś co udobrucha trochę rozgniewanego Opiekuna.
Niestety okazuje się to nie być jednym z jej najlepszych pomysłów, gdyż podczas drogi powrotnej uszkodzona przez czas i roślinność posadzka kruszy się w pewnym momencie pod stopami łowczyni, zrzucając ją z niewielkiego mostu na ziemię i powodując, że elfka rani się przez przypadek w dłoń znalezionych chwilę wcześniej, tajemniczym artefaktem. Niemalże natychmiast czuje jak do jej krwi coś się przedostaje powodując ogromny ból, a w końcu i utratę przez elfkę przytomności. Po jej odzyskaniu łowczyni odkrywa, że na jej ręce zamiast rany, znajduje się tajemnicze, świecące znamię. Jak się okazuje jest to tylko jeden ze skutków zranienia się owym magicznym, artefaktem. Kolejnym jest zdobycie przez łowczynię ogromnej mocy. Niestety bez odpowiedniej wiedzy elfka nie jest w stanie tej mocy kontrolować, co dosyć szybko może doprowadzić do jej śmierci lub szaleństwa. Jedyną szansą na przetrwanie jest wypicie wody ze Studni Tysiąca Łez, która według legend przechowuje wiedzę przodków i gotowa jest podzielić się nią z każdym kto zgodzi się za to zapłacić straszliwą cenę.

Ukrywający się w postaci miejskiego elfa Falerel od wieków poszukuje potężnego sojusznika, który pomoże mu naprawić błąd popełniony lata temu i odzyskać klucz do bram Krainy Cieni, by móc uwolnić pozostałych elfich bogów i wraz z ich pomocą pokonać Taratha. Praktycznie niekończąca się podróż po ruinach dawnych, elfich miast i świątyń zaprowadza go w końcu do tajemniczej jaskini, gdzie podobno miał być ukryty, zapomniany przez czas i elfy, nietknięty potężny, magiczny artefakt. Ostatnia jego nadzieja na zakończenie tułaczki.

Ta dwójka wpada na siebie przypadkiem w świątyni i już po chwili dochodzi do wniosku, że druga strona posiada to co jest im niezmiernie potrzebne. On ma wiedzę pozwalającą na odnalezienie dawno zaginionej świątyni, w której według legend ma się znajdować Studnia Tysiąca Łez. Ona ma moc potrzebną do odzyskania klucza do bram Krainy Cieni i uwolnienia zamkniętych tam elfich bogów. Nie trudno się domyślić, że już po chwili każde z nich postanawia rozpocząć pewną niebezpieczną grę mającą przekonać drugą stronę do pomocy. Nawet jeśli będzie to niezmiernie trudne zadanie, gdyż warto dodać, że od samego początku znajomości dwójka naszych bohaterów nie pała do siebie zbytnią sympatią.
Czy im się to uda, czy jednak elfka umrze lub oszaleje, a Falerel zmuszony będzie znaleźć inny sposób na naprawienie swego błędu sprzed wielu stek lat ?
</center>
<center>[link widoczny dla zalogowanych]</center>
<center> Niebezpieczne decyzje cesarzowej Cadeland.
Cadeland nigdy nie słynęło ze zbyt dobrego traktowania elfów. Jako ostatnie pod przymusem reszty władców państw kontynentu Sulii zniosło niewolnictwo i do dziś pozostało uprzedzone w stosunku do tej rasy. A kiedy cesarzowa Ceovia objęła tron, zrobiło się jeszcze gorzej. Zakazała elfom parania się przyzwoitymi pracami zmuszając je tym samym do żebrania na ulicach w celu przetrwania lub przyjmowania najbardziej niewdzięcznych prac. Na się jednak nie skończyło – zabroniła również elfom noszenia broni krótszych niż dłoń i opuszczania ich dzielnicy po zmroku. Nauczone przez lata niewolnictwa elfy jednak tak łatwo się nie ugięły i z dumą i uśmiechem stawały stawianym im przez cesarzową przeciwnościom w osiąganiu szczęścia i własnych celów. To strasznie denerwowało Ceovię, więc naciskała na elfy bardziej, a im cesarzowa naciskała bardziej na elfy tym te bardziej się jej opierały. To błędne koło trwa już w Cadeland od trzech lat, wzbudzając nawet zainteresowanie obozujących w pobliskich lasach Westan - stolicy Cadeland – Wolnych, którzy zaczęli się przejmować losem swych żyjących w miastach kuzynów. Coraz częściej można usłyszeć jak na prowadzących do Westan szlakach szepcze się o nadchodzącej rewolucji, tylko czy faktycznie do niej dojdzie ?</center>

<center> Czerwone Topory na Zachodnim Trakcie!
Od dwóch miesięcy przemierzające liczne szlaki karawany kupieckie mówią o tym, iż na Zachodnim Trakcie pojawiła się groźna banda bandytów mówiących na siebie Czerwone Topory. Podobno nie przepuszczą oni nikogo żywego na drugą stronę mostu o ile ten nie zgodzi się zapłacić nieziemsko wysokiego "cła". Niejeden próbujący ich przepędzić rycerz poległ, a obejście mostu wydaje się być niemożliwe z powodu rwącej i zwodniczej rzeki prowadzącej na drugą stronę lądu, gdzie w okolicznych lasach grasują niebezpieczne stworzenia i potwory. Czy znajdzie się ktoś zdolny ich powstrzymać, czy jednak będziemy skazani na łaskę Czerwonych Toporów ? </center>

<center> Oiieshen lub inaczej Szepczący Las znów niebezpieczny!
Podróżujący do Południowej Uvy kupcy i bardowie coraz częściej powtarzają niepokojące historie o tym starożytnym, elfim lesie. Podobno dawna magia nigdy nie opuściła tego miejsca, lecz jedynie zasnęła na wiele stuleci. Teraz coś ją przebudziło powodując, że Oiieshen stał się na powrót miejscem groźnym i zwodniczym. Nawet podróżujące przez Norhiel klany Wolnych wolą trzymać się od Szepczącego Lasu z daleka, a każdy kto odważy się przekroczyć jego granice nigdy już nie wraca. Tylko czy na pewno jest za to odpowiedzialna elfia magia, czy jednak istoty, które według dosyć licznych światków postanowiły zamieszkać w tym od dawna opuszczonym lesie ? Wielu rolników, bowiem zarzeka się, że widziało krążące nad Oiieshen ogromne, legendarne bestie – smoki, którym jak wiadomo nie zależy na niczym innym niż obronie własnego terytorium. </center>

<center> Srebrne Szczyty zasypane!
Mieszkające wśród Srebrnych Szczytów krasnoludy znów zmuszone są przestrzegać podróżujących przed niebezpieczeństwem łączącym się z próbą przeprawy przez te wspaniałe, lecz wyjątkowo zwodnicze góry. Ostatnie zmiany pogody sprawiły, że słynny Srebrny Szlak znów stał się niedostępny dla podróżników i karawan przez najbliższych kilka miesięcy. I choć niektórzy śmiałkowie wciąż próbują przedostać się na drugą stronę, jak na razie żaden z nich nie dotarł żywy do celu swej podróży. </center>
<center></center>
<center>[link widoczny dla zalogowanych]</center>
<center> Łowczyni Allis – Raika
Falerel – Sofja</center>

<center>~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~</center>
<center>KP wedle uznania, wygląd: Art, klasa postaci: mag, łotrzyk lub wojownik.</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Wto 15:12, 10 Lut 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:26, 03 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>





i m i ę || S h a y a
p ł e ć || k o b i e t a
w i e k || 26 l a t
o r i e n t a c j a || h e t e r o
k l a s a || w o j o w n i c z k a

w z r o s t || 170 c m
w a g a || o d p o w i e d n i a
k. o c z u || z i e l o n e
k. w ł o s ó w || b r ą z o w e

</center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:10, 03 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>/Aby zobaczyć źródło obrazków wystarczy na nie kliknąć\</center>

<center>[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]</center>

<center> |Imię| Falerel choć utrzymuje, że Imael co po elficku znaczy ból
|Płeć| Mężczyzna
|Wiek| Wiele wieków twierdzi jednak, że 30 lat
|Orientacja| Hetero
|Klasa| Mag



|Wzrost| 189 cm
|Waga| Idealna
|Kolor oczu| Złote
|Kolor włosów| Białe
|Karnacja| Ciemna
|Znaki szczególne| Tatuaże na ciągnące się od prawej części tważy, przez prawe ramie i pierś, aż po koniec prawej dłoni; blizna po dźgnięciu sztyletem po lewej stronie, tuż pod 11 parą żeber; nienaturalnie białe, proste i równe zęby – typowa cecha wszystkich elfich bogów </center>

<center>[link widoczny dla zalogowanych]</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Nie 18:44, 07 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:18, 04 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Każdy Opiekun, nieważne jak inteligentny, nigdy nie słuchał się porad członków swojego plemienia. Mogły być naprawdę dobre i miały szansę zakończyć się pomyślnie, ale nie pozwolą sobie na coś takiego. Uważali, że to ugodziłoby w ich dumę, że straciliby wiarygodność i poparacie. To samo było z Althornem. Nie słuchał się mnie, chociaż miałam naprawdę dobry plan. Wdał się ze mną w nieprzyjemną dyskusję, która zakończyła się nie do końca właściwymi wyzwiskami, jakie rzucałam w jego stronę. Wydusiłam z siebie dosłownie wszystko, co siedziało mi na sercu i się wkurwił. Naprawdę dostał szału i dosłownie wygonił mnie na samotne polowanie. Jeszcze nie miałabym nic przeciwko temu, bo lubiłam tę formę relaksu, gdyby nie fakt, że lasy były niebezpieczne. Zawsze wyruszało się na takie wyprawy przynajmniej w grupie trzech osób. Czułam się teraz trochę tak, jakby mój Opiekun chciał się mnie pozbyć. A ja w gruncie rzeczy nie miałam żadnej rodziny oprócz plemienia, w którym mieszkałam, i z którym prowadziłam koczowniczy tryb życia.
Westchnęłam zrezygnowana i spojrzałam w dół z drzewa, na którym siedziałam, szukając jakiegoś zwierzęcia, które by starczyło dla kilku osób. Nie było to łatwe, a przynajmniej nie w tym miejscu, w którym byłam, więc musiałam zmienić swoje położenie. Zaczęłam więc zgrabnie przeskakiwać z gałęzi na gałąź i kierować się w bliżej nieokreślonym kierunku, za instynktem. Jednak po kilku minutach wylądowałam na ziemi w pół przysiadzie. Moją uwagę przykuły ruiny, których nigdy wcześniej nie widziałam, bo nie rozglądałam się tak czujnie. Zaciekawiona tym widokiem zdecydowałam się wejść do środka. Zgarnęłam więc pędy, które zasłaniały wejście, uchyliłam się w bok i weszłam do środka. Od razu rozpoznałam starożytną konstrukcję. W sumie kojarzyła mi się z legendami, które opowiadało się małym dzieciom, żeby te patrzyły na świat optymistycznie. Nigdy nie rozumiałam tego, że tak się oszukiwało maluchy. Miały nadzieję, widziały wszędzie światełko, ale w pewnym momencie docierało do nich, że to była tylko iluzja, że świat wcale nie był taki cudowny i piękny, jak im opowiadały matki. Ja nadal pamiętałam pierwszy raz, kiedy dotarło do mnie, że wokół nas jest tylko ból i cierpienie. Nie ma radości, nie ma miłości, jest tylko niebezpieczeństwo i ucieczka przed ludźmi. Czułam się wtedy oszukana, zdradzona przez wszystkich, których kochałam. Nie wiedziałam jak zareagować, jak odpowiedzieć, ani co zrobić.
Po kilku minutach wędrówki po tym budynku, coś mi zaświeciło przed oczami. Oderwałam więc spojrzenie od ścian, na których były elfickim pismem zapisane różne rzeczy i rzuciłam go na obiekt. Zaciekawiona podeszłam do niego i złapałam go w dłonie. Jakoś nie mogłam przejść obok tego obojętnie, wołało mnie, kusiło, a ja nie umiałam się oprzeć. Dlatego jak tylko wylądowało w moich łapskach, od razu ruszyłam dalej, ale nie patrzyłam na drogę, tylko na ten artefakt. Przyciągał moje tęczówki, omamiał mnie, a ja się nie buntowałam. Pozwalałam mu robić ze mną wszystko, czego sobie zażyczył. Skończyło się więc na tym, że usłyszałam trzask. Chciałam rozejrzeć się w poszukiwaniu źródła owego dźwięku, ale już wtedy leciałam w dół. Odruchowo krzyknęłam, mocniej zaciskając w dłoniach przedmiot i przecięłam sobie nim skórę, kiedy uderzyłam o ziemię. Skrzywiłam się z bólu, po czym poczułam pulsowanie w dłoni. Spojrzałam na nią zaskoczona i zaczęłam nią machać jak opętana, próbując pozbyć się tego czegoś, co wnikało w moje ciało. Długo jednak nie wytrzymałam, bo po chwili dołączył do tego ból. I to tak przeraźliwie potężny, że wrzasnęłam kuląc się w sobie i opadłam na ziemię. Rozchodził się po całym moim wnętrzu, palił wszystkie narządy, a ja jedynie wiłam się i krzyczałam. Nim jednak zdążyłam do tego przywyknąć, nim całkowicie wytrącił mnie z równowagi, straciłam przytomność. Zawisłam w jakiejś czarnej przestrzeni i nie miałam siły, ani zamknąć oczu, ani unieść dłoni, ani co gorsza oddychać. Dusiłam się, ale nie umierałam. Cierpiałam, ale nie miałam żadnych ran. Byłam więźniem w jakiejś dziwnej klatce, w której trzymały mnie hebanowe jak smoła macki. Nie byłam w stanie się z nich wydostać, to było ponad moje siły.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raika dnia Śro 0:18, 04 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:17, 04 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Czas jest czymś co dla większości bogów nie miało nigdy żadnego znaczenia. Przelatywał nam przez palce niezauważony, a my tylko z daleka obserwowaliśmy jak nasz ukochany lud rośnie w siłę i staje się prawdziwą potęgą. Wydawało się nam, że nic i nikt nie jest w stanie zagrodzić ani mu, ani nam. I wtedy właśnie nasza pewność siebie nas zgubiła, a nieśmiertelność stała się naszym prawdziwym przekleństwem. W najdalszym krańcu Otchłani, uwięzieni bogowie byli skazani patrzeć na to jak ich ukochany lud zostaje podbity, cierpi i umiera, podczas gdy ja nie mając o niczym pojęcia spałem i miałem ogromną nadzieję na to, że gdy się obudzę świat będzie taki jak dawniej. Niestety moje nadzieje okazały się płonne, świat się zmienił, a mój ukochany lud o mnie zapomniał. Nauczył się sam grzebać zmarłych i przeprowadzać większość z nich przez Płaszcz ku Otchłani, która z rajskiego miejsca zmieniła się w świat z najgorszych koszmarów. Nie było dla mnie już tam miejsca, nie było go też w świecie śmiertelników. Skazany na wieczną tułaczkę, zhańbiony i zapomniany mogłem tylko podziwiać jak elfy cierpią i żyją w niewoli coraz to bardziej zapominając o tym jak szlachetnym i dumnym ludem kiedyś były.
Z czasem niewolnictwo zostało zniesione, jednak z dawnego ludu nie pozostało już praktycznie nic. Wierzenia, historie, rytuały i tradycje zostały zapomniane, duma zniknęła, nawet większość języka przepadła i wtedy właśnie powstali Allis, a ja miałem nadzieję, że pomogą oni swemu uciśnionemu ludowi i odzyskają to co przez setki lat życia w niewoli zostało utracone. Lecz jedyną rzeczą jaką udało się Wolnym odzyskać była duma. Zamiast pomagać powrócić do dawnych wierzeń tym, którzy nigdy szansy o nich słyszeć nie mieli, Allis uznali ich za gorszych, czasem i zdrajców własnej rasy i zaczęli ich traktować na równi z ludźmi, którzy tyle zła im uczynili. Potraktowali tak nawet mnie, swego boga, do którego wciąż czasem modlą się podczas ceremonii pogrzebowych lub gdy zagubieni w lesie szukają drogi do obozu lub miejsca, w którym bezpiecznie będą mogli swe obozowisko rozstawić.
Teraz ich Opiekunowie niejednokrotnie bardziej troszczą się o swą własną dumę niż los swego klanu. Nie raz i nie dwa wolą ryzykować życiem swych łowców niż zapomnieć o swej dumie na krótką chwilę i wysłuchać któregoś z nich. A ja wiem, że w imieniu wszystkich uwięzionych w Krainie Cieni bogów mogę głośno i wyraźnie powiedzieć, że nie o taki lud się troszczyliśmy i chyba jedyną rzeczą, która może pomóc im dojrzeć swe błędy jest powrót bogów i klęska Taratha. Właśnie dlatego od wielu lat przemierzam ludzkie krainy w poszukiwaniu dawnych świątyń, w których wciąż mogą być ukryte dawne artefakty. Gdyby trafiły one w ręce godnej i prawej osoby z pewnością zdobyłbym odpowiedniego sojusznika, by chociaż próbować odzyskać stracony klucz do Krainy Cieni. Niestety póki co moje poszukiwania okazały się zupełnie bezowocne, a ja z każda kolejną porażką coraz to bardziej traciłem nadzieję. Ostatnio znalazłem ślad, krótką wzmiankę o pewnym niezwykle potężnym artefakcie i postanowiłem ruszyć na poszukiwania. W ten właśnie sposób trafiłem do tego okropnego lasu, w którym akurat teraz musiał zatrzymać się klan Allis, co zmusiło mnie do unikania jego łowców wydłużając w ten sposób znacznie drogę do starej, elfickiej świątyni.
Złorzecząc pod nosem na Taratha raz jeszcze spojrzałem na niegdyś piękną, a teraz mocno zniszczoną przez czas rzeźbę mej przyjaciółki Eyi – bogini lasów i skierowałem się w stronę niegdyś głównej sali, na której środku za czasów Etharalu znajdował się przepiękny ołtarz. Zapewne tam właśnie został pozostawiony poszukiwany przeze mnie artefakt.
Raz za razem sprawdzając stan starej posadzki swym [link widoczny dla zalogowanych] minąłem porośnięte mchem i inną roslinnością, niegdyś złote mozaiki przedstawiające najważniejsze według starożytnych elfów sceny z udziałem bogów i dotarłem do rosnącego z jakiegoś powodu na środku świątyni ogromnego drzewa, które już dawno temu przebiło się resztki dachu. Dalej zmuszony byłem minąć wlewający się do świątyni strumień, który z dawnych schodów stworzył wodospad i przeniosłem swój wzrok na pokrywające teraz ściany elfie zapiski. Z uwagą czytając zapiski często niedokończony gdyż porastające świątynię mech i roślinność zwykły zasłaniać najważniejsze fragmenty, nawet nie zauważyłem gdy znalazłem się w miejscu, do którego zmierzałem. Niestety dotarłem tu za późno.
Od razu zauważyłem leżącą wśród gruzów posadzki osobę, obok której leżał połyskujący artefakt. Światło, które od niego biło było zdecydowanie słabsze nim się spodziewałem, jednak zignorowałem ten fakt skupiając całą swą uwagę na leżącej elfce. Nie zajęło mi dużo czasu by po stroju i wyposarzeniu zidentyfikować ją jako łowczynię Allis.
-
A więc i to miejsce musiało oglądać waszą dumę. Pewnie nawet nie wiedziałaś gdzie trafiłaś, a twój opiekun nie nauczył cię, by nie dotykać rzeczy, których mocy nie jesteś w stanie pojąć – stwierdziłem przyglądając się elfce i z trudem powstrzymując swą złość. To miejsce było niegdyś święte, a teraz zapewne nawet ta łowczyni nie była w stanie okazać należytego bogom szacunku, choć wychowała się wśród tych podobno lepszych i mądrzejszych elfów. Zacisnąłem mocniej dłoń na swym kosturze i przeniosłem wzrok na widniejące na ścianach zapiski, po czym cicho westchnąłem.
-
Pewnie nawet nie zauważą twego zniknięcia, a jeśli nawet to i tak nikt nie będzie cię tu szukać. Ta świątynia widziała już wystarczająco dużo, nie potrzebuje oglądać marszu szkieletu, którego dusza nie może opuścić ciała, lub błąkającej się po tych świętych komnatach twej duszy w postaci widmowej zjawy –mruknąłem powoli podchodząc do elfki, a gdy znalazłem się już obok niej, mocno uderzyłem swym kosturem w ziemię.
-
W porządku, chodź – stwierdziłem najspokojniej jak byłem w stanie i zatoczyłem kilka kółek w powietrzu palcem wolnej ręki, przez co tą otoczyło dziwne, materialne, złote światło poruszające się niczym ogień. Jednak gdy zbliżyłem tą rękę do elfki światło zgasło, zupełnie niczym zdmuchnięta przez nagły podmuch wiatru świeca.
-
Nie? – spytałem wyraźnie zdziwiony i uważnie przyjrzałem się elfce. Jakim cudem ona jeszcze żyje? Przecież ta moc, która wniknęła w jej ciało powinna od razu ją zabić, nikt kto nie został przygotowany do zdobycia tak wielkiej potęgi nie powinien nigdy być w stanie kontrolować tej mocy. A jednak, oto leży przede mną dowód na to, że jednak ktoś może to przetrwać, pytanie tylko jak długo.
Zaintrygowany przyjrzałem tworzącemu się na dłoni elfki świetlistemu znamieniu i coraz to bardziej gasnącemu światłu artefaktu, by następnie postanowić poczekać aż łowczyni się obudzi i zdecydować czy uczynić z niej swą sojuszniczkę, czy jednak pozwolić by moc artefaktu powoli ją zniszczyła.
Aby móc wygodnie obserwować elfkę usadowiłem się spory kawałek od niej na porośniętej trawą, niegdyś marmurowej posadzce i oparłszy o resztę stojącego obok murku swój kostur, czekałem.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:35, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:39, 05 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Wszystko wydawało mi się lecieć w zwolnionym tempie. Nawet ja sama oddychałam zupełnie tak, jakby coś w jakiś sposób powstrzymywało mnie przed normalnym tempem. Głowa mnie zaczęła boleć tak mocno, że nie byłam w stanie zrozumieć, ani jednego obrazu, jaki mi przez nią przelatywał. A było ich od groma, zaczynając od jakiś pięknych postaci, poprzez podróże, aż do zamknięcia ich w jakimś miejscu. Nic z tego nie rozumiałam, nawet większości nie byłam w stanie zapamiętać, bo tak mnie coś kuło od środka, tak mi ktoś wbijał wewnątrz gwóźdź, że nie byłam w stanie na niczym się skupić. Jednak w pewnym momencie to zniknęło, a ja wreszcie mogłam się rozluźnić. Uspokoiło się to na tyle, że byłam w stanie mocniej się nad wszystkim zastanowić. I zapewne bym to zrobiła, gdybym tylko wiedziała od czego miałam zacząć, i co to wszystko znaczyło. A męczenie się z tym po tym, co miało miejsce raptem kilka sekund temu, nie było moim marzeniem. W zasadzie nie miałam po prostu na to siły. Ledwie udało mi się otworzyć oczy. Nim jednak obraz nabrał odpowiednich kontrastów, nim byłam w stanie rozpoznać jakiekolwiek kształty i przypisać im nazwę przedmiotu, przez ciszę mojego umysłu, przebił się jakiś niski, męski, obojętny głos. Na samym początku byłam pewna, że to była tylko moja wyobraźnia, ale kiedy mężczyzna dalej prowadził monolog, a do mnie docierało coraz więcej i coraz wyraźniej, zrozumiałam że to nie była iluzja. Naprawdę ktoś był w moim pobliżu i gadał do samego siebie.
Kiedy dotarło do mnie, że ktoś był obok mnie, ja leżałam bezbronna, w mojej głowie pojawił się czerwony alarm, który zaczął nagle wyć jak oszalały. Był na tyle głośny, że chociaż byłam całkowicie wyczerpana i nawet oddychanie sprawiało mi ból, obudziłam się całkowicie. Zaraz potem, zapominając o swoim kiepskim stanie, poderwałam się z miejsca, dobywając w dłonie swoje dwa krótkie miecze i odskoczyłam do tyłu. Zgrabnie wylądowałam na ugiętych w kolanach nogach, zmrużyłam oczy i spojrzałam na potencjalnego wroga. Dopiero teraz dostrzegłam, że przede mną siedział elf. Zapewne bym się z tego ucieszyła, bo to w teorii by znaczyło, że jednak się mną przejmują, ale tylko wtedy, kiedy bym go znała. Niestety, ale w ogóle go nie rozpoznawałam, nawet nie kojarzyłam, a z wyglądu (gdybym wcześniej go spotkała) byłabym w stanie przypisać mu przy kolejnym spotkaniu miano, bo wyglądał bardzo charakterystycznie. Był przystojny, cholernie pociągający, a przez połowę jego widocznego ciała (czyli na prawej stronie twarzy oraz torsu, którego nie zakrywało odzienie) rozchodził się tatuaż. Nie miał konkretnego wzoru, to były w zasadzie jedynie jakieś zawijasy, które strasznie przyciągały wzrok i z czymś mi się cholernie kojarzyły. Nie byłam tylko w stanie pojąć z czym. Miał także naprawdę piękne oczy, mieniły się dosłownie złotem, ale nie pokazywały radości, ani optymizmu. Wydawały się być smutne, zrozpaczone, a może nawet i załamane?
- Kim ty jesteś?! - warknęłam niemal przez zaciśnięte zęby, czujnie obserwując swojego potencjalnego wroga. Byłam gotowa na atak, naprężona i chociaż obolała, to nie okazywałam tego. Stałam twardo na stopach, niemal wbijając się nimi w ziemię, lekko schylona w dół, by w razie czego szybko uniknąć ciosu. Nie ufałam mu, nie miałam do tego powodu. Zwłaszcza, że obserwował mnie tak, jakbym mu coś odebrała, jakąś zabawkę czy coś w tym stylu. Nie obchodziło mnie to.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:27, 05 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Nie musiałem długo czekać aż elfka się obudzi, w zasadzie ledwo zdążyłem wygodniej usiąść, a ona już otworzyła oczy i na mój widok dosłownie poderwała się z ziemi i przyszykowała się do ataku. To było nawet zabawne patrzeć jak specjalnie udaje niezwykle silną i gotową w każdej chwili wbić swą broń w me ciało, choć wiedziałem, że tak naprawdę była nieziemsko wyczerpana i zapewne ledwo się rusza. Nikt nawet osoba na tyle silna by przeżyć wchłonięcie mocy tego artefaktu bez wcześniejszego przygotowania, nie byłby w stanie walczyć z bogiem tuż po przebudzenia. Zwłaszcza jeśli nie miał pojęcia jak owej mocy użyć, a na właśnie taką osobę stojąca przede mną łowczyni wyglądała.
Nie przejmując się, więc zupełnie agresywną postacią elfki wlepiłem swe złote tęczówki w znajdujące się na jej ręce znamię.
-
Kim jestem? – powtórzyłem zadane mi pytanie z całej siły powstrzymując się przed tym by się wrednie nie uśmiechnąć, co swoją drogą nie za bardzo mi wyszło. – Zabawne, że o to pytasz. Jestem elfem jak ty, a to miejsce należy tak samo do mnie jak i do ciebie, więc bądź na tyle łaskawa i opuść swą broń nim zrobisz coś, czego będziesz żałować do końca swego krótkiego życia – rzekłem tak spokojnie jak tylko byłem w stanie. Powoli jej postawa zaczynała mnie denerwować sugerując mi tym samym, że jak zwykle ogromna moc wpadła w niepowołane ręce i utwierdzając mnie w przekonaniu, że niby wspaniali Allis nie są wcale lepsi od ludzi, a więcej z dawnego elfiego ludu jest w tym, którzy żyją w ubóstwie i smutku pośród ludzkich miast. To zaś sprawiło, że poczułem ogromną chęć aby elfka choć minimalnie się przede mną ukorzyła w końcu byłem jej bogiem. Powinna błagać mnie na kolanach o wybaczenie, że choć raczyła spojrzeć na mnie nieco mniej przychylnym okiem, a nie mierzyć do mnie bronią. Wlepiłem, więc swe złote tęczówki prosto w duże, zielone oczy elfki zastanawiając nad tym jak długo łowczyni będzie w stanie wytrzymać moje spojrzenie. W końcu śmiertelnik nawet posiadający tak ogromną moc jak ona nie powinien być w stanie zbyt długo spoglądać prosto w oczy boga. A może i to się zmieniło, tak samo jak reszta rzeczy związanych z dawnymi elfami i łowczyni będzie wpatrywać się we mnie jak w obrazek?
-
Nie wspominając już o tym, że zabrałaś stąd coś co nie bez powodu było tu przez setki lat ukryte. Jak sądzisz najpierw moc tego cię zabije, czy doprowadzi cię do szaleństwa? – kontynuowałem nie zmieniając swej pozycji. W końcu i tak elfka nie miała szansy mnie skrzywdzić. A gdyby tylko spróbowała czekałaby na nią nieprzyjemna niespodzianka. W końcu w czasach Etharalu, czasach gdy powstała ta świątynia świat był wypełniony naszą magią, a skrzywdzenie jednego z nas było niewyobrażalnym przestępstwem i samobójstwem. I chociaż bogowie nie potrzebowali ochrony, aby bronić przed atakami pielgrzymów często świątynie były przez bogów otaczane specjalnymi, magicznymi barierami. W części bogini lasu sadziła magiczne nasiona, które czekały tak długo aż nie będą potrzebne, by w razie potrzeby zamienić się w ogromnego, drzewnego obrońcę. W niektórych zaś w nich sam Kealyn - bóg rzemiosła, budował ogromne, kamienne golemy, w których po wsze czasy była zaklęta potężna magia. Te istoty podobnie jak twory Eyi choć normalnie nieruchome i sprawiające wrażenie tylko zwykłych kamiennych rzeźb, ożywały w momencie gdy ktoś ośmielił się kogoś zranić w muchach świątyni i ruszały mu z odsieczą. I chociaż przez minione wieki świątynie rozpadły się i zarosła, a bogowie zostali odcięci od świata śmiertelników, w wielu z nich można było znaleźć pozostałości ich magii czy to w postaci artefaktów, tajemniczych, rosnących wśród nich wielkich drzew, czy porośniętych roślinnością, niknących gdzieś pośród gruzów, wciąż uśpionych kamiennych golemów.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:35, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:42, 07 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Czułam się co najmniej dziwnie. Moje ciało było obolałe, ociężałe, ale miałam wrażenie, że mam nad nim o wiele większą kontrolę niż do tej pory. Było to zabawne, bo dotychczas wychodziłam z założenia, że radzę sobie z tym najlepiej z nas wszystkich. Dodatkowo miałam wrażenie, że coś w moim środku krąży, niczym taki wąż. Zakrada się do każdego zakamarka mojego organizmu, sprawdza wszystko i rusza dalej, jakby szukając miejsce, gdzie mógłby zrobić swoje legowisko. Nie podobało mi się i miałam co do tego bardzo złe przeczucia. Zwłaszcza, że spięcie, jakie się we mnie pojawiło, gdy dostrzegłam intruza, sprawiło że czułam to coraz intensywniej.
- Nigdy niczego nie żałuję - skomentowałam ostrym i pewnym siebie głosem, jakby starając się zaakcentować, że zawsze robię to, co chcę zrobić. Nie było w moim życiu decyzji, której bym żałowała, i którą chciałabym zmienić. To one ukształtowały ze mnie tak silną kobietę elfa, która potrafiła o samą siebie zadbać. To dzięki nim byłam taką, a nie inną osobą. To one ukształtowały we mnie taki charakter i podobał mi się on. Dlatego zbytnio nie przejmowałam się słowami, jakie padły z ust mężczyzny. ie ukrywam, że był przystojny, cholernie pociągający, ale jednocześnie mnie nie zachęcał. Zwłaszcza, że nie przedstawił mi się, kiedy odpowiedź na moje pytanie powinna to obejmować.
Miałam zamiar opuścić broń i się rozluźnić, ale nie byłam w stanie. Zwłaszcza wtedy, kiedy usłyszałam jego kolejne słowa. Skoro wiedział, że coś wzięłam, to nie miałam żadnych wątpliwości co do tego, że był w coś zamieszany. Pewnie nawet polował na to coś i teraz jego głównym celem było zabranie mi tego za wszelką cenę.
- Skąd wiesz, że coś wzięłam? - zadałam kolejne pytanie, lekko się cofając do tyłu. Jednocześnie miałam dziwne wrażenie, że coś zaczynało ze mnie ulatywać. Nie wiedziałam w jakiej formie tak naprawdę, bo niby czułam wiatr, który niemal okrążał mnie niczym macki, ale jednocześnie moje dłonie drżały. Ledwie byłam w stanie utrzymać krótki miecz w nich. Moje palce niemal automatycznie rozluźniały uścisk, jakby nie mogąc znieść tego natłoku energii, jaki w sobie odczuwałam. Czułam w sobie jakieś dziwne, niebezpieczne wibrowanie, nad którym nie miałam kontroli. W głowie ponownie mi się wyświetlały obrazy, których nie rozumiałam, mimo że widziałam je bardzo wyraźnie. Jakaś walka, śmiech, krew, wojna...Wszystko na raz się na mnie zrzucało i koniec końców wypuściłam broń z coraz bardziej drżącej prawej dłoni. Odruchowo złapałam ją lewą, jakby chcąc to zatrzymać, ale nie byłam w stanie.
- CO się dzieje? - spytałam samą siebie, próbując jakoś nad sobą zapanować, ale nie byłam w stanie. To wszystko, co się działo, było o wiele silniejsze ode mnie.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raika dnia Sob 20:43, 07 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:12, 08 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Słysząc odpowiedź łowczyni momentalnie pożałowałem swej decyzji o pozostaniu w świątyni do czasu aż elfka odzyska przytomność. Powinienem ją zostawić w tym miejscu i pozwolić by moc artefaktu w krótkim czasie zniszczyła jej ciało lub umysł, a nie łudzić się, że ta jedna równie naiwna, ciekawska i dumna elfka, która nie potrafi trzymać rąk przy sobie może okazać się zupełnie inna niż reszta swego ludu. Niestety zamiast zrobić to co należało zostałem i przez to zmuszony byłem się z nią użerać. Prawdę powiedziawszy zamiast jej wszystko wyjaśnić i uraczyć jakimś kiepskim kłamstwem miałem ogromną ochotę wstać, odwrócić się i po prostu odejść. Jak na złość było to jednak poza moim zasięgiem, byłem bowiem pewny, że brązowowłosa mi na to nie pozwoli. W takiej sytuacji jak nic rzuciłaby się na mnie z tym swoim lichym krótkim mieczykiem i musiałbym zużyć potrzebną mi do dalszych poszukiwań energię na zobrazowanie łowczyni tego gdzie jest jej miejsce. Dodatkowo nie chciałem denerwować reszty bogów walką w świątyni, więc tylko ciężko westchnąłem i wskazałem ruchem głowy na dłoń elfki, na którym znajdowało się jej świetliste znamię – pamiątka po kradzieży artefaktu.
-
Twoja dłoń się świeci, jakoś trudno byłoby tego nie zauważyć. Dodaj do tego fakt, że jak cię znalazłem to obok ciebie leżał starożytny artefakt naszego ludu, a ja nie mam aż tak dużych problemów z prostą dedukcja by nie potrafić dodać dwóch do dwóch – wyjaśniłem chociaż nie mogę powiedzieć bym zrobił to spokojnym i przyjaznym tonem. Zrobiłem to raczej tak jakbym mówił do osoby niespełna rozumu, która zamiast drzew w lesie widzi skaczące buty, a zamiast chmur latające płaszcze.
Oczywiście uparta łowczyni nie mogła posłuchać mojej dobrej rady odnośnie nie robienia rzeczy, których można żałować i chwilę później z powodu emocji, braku wiedzy, wycieńczenia i prawdopodobnie jeszcze kilku innych czynników musiała sięgnąć po moc artefaktu, która teraz de facto była jej mocą i to najwyraźniej mocą, nad którą nie była w stanie zapanować. Nic dziwnego skoro elfka posiadła ją z pewnością przez czysty przypadek.
-
No pięknie – mruknąłem pod nosem słysząc jak brązowowłosa wyraźnie nie radzi sobie z tą sytuacją, po czym szybko wstałem chwytając przy okazji za swój kostur.
-
Posłuchaj mnie Allis: wiem, że mi nie ufasz i mnie nie lubisz, ale musisz się uspokoić. Jakbym chciał już dawno bym cię zabił, więc weź głęboki oddech, policz w myślach do dziesięciu czy co tam chcesz, ale się natychmiast uspokój. A potem użyj tej siły, która pomogła ci przeżyć i zmuś wypełniającą twe ciało moc do posłuszeństwa zanim zabijesz siebie i doszczętnie zrujnujesz tę świątynie – powiedziałem głośno, jednak spokojnie, w miarę powoli i tak wyraźnie, że zrozumiałby mnie nawet największy idiota tego świata. Oczywiście mogłem użyczyć elfce swych mocy i siły by powstrzymać ją przed zrobieniem sobie krzywdy, ale nie widziałem sensu by to póki co robić. Z pewnością gwałtowna eksplozja mocy zabiłaby by zielonooką, zniszczyła świątynię, a mnie poważnie uszkodziła, nie było to jednak coś czego bym nie przeżył. Skończyłoby się to najwyżej stuletnim snem, a to było coś co mogłem znieść.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:35, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:45, 09 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

W ogóle nie miałam nad sobą panowania. Czułam jak moje ciało samo sięga po moc, jakby chciało sprawdzić do czego byłam teraz zdolna, zobaczyć jakie ograniczenia posiadam. I chociaż próbowałam to jakoś zatrzymać, nie umiałam. Podświadomie sama chciałam się przekonać o granicach, jakie w tym momencie mogłabym przekroczyć. Naprawdę mnie ciekawiło, jaką moc dostałam i dlaczego akurat ja. Chciałam dowiedzieć się co oznaczają znaki na mojej prawej ręce, ciągnące się od palców, aż po ramię, niczym ozdoby plemienne. Jednocześnie byłam świadoma tego, że jeśli wypuszczę z siebie to w całości, to zniszczę świątynię, która mimo wszystko powinna być dla nas ważna. Potrzebowałam pomocy, a nie wiedziałam gdzie jej szukać. Co zwykły elf mógł wiedzieć o potędze, którą przypadkiem zdobyłam?
Kiedy już myślałam, że nie wytrzymam i po prostu wybuchnę, okazało się, że mój rozmówca wiedział co powinnam zrobić. Dlatego, chcąc złapać się jakiejkolwiek deski ratunku, zdecydowałam się go posłuchać. Cofnęłam się jednak o kilka kroków, żeby mu nie zrobić krzywdy i zamknęłam oczy. Przestałam jak szalona machać ręką, jakby chcąc zgasić ogień, którego tutaj nie było i zaczęłam brać głębokiego oddechy. Wdech przez nos, a wydech przez usta. Wdech, wydech...Powtarzałam to kilka razy, śpiewając pieśń, którą pamiętałam jeszcze z czasów dzieciństwa, kiedy moja matka żyła i usypiała mnie wykonując ten utwór. To mi a tyle pomogło, że poczułam jak ta energia, która wypełniała każdy skrawek mojego ciała, niemal rozrywając skórę od środka, zaczyna znikać. Było jej coraz mniej, czułam się trochę tak, jakby spływała ze mnie woda po kąpieli w jeziorze. A kiedy już miałam pewność, że to całkowicie opanowałam, uniosłam powieki spoglądając na elfa. Miał okazję mnie zabić, kiedy przez kilka minut próbowałam się uspokoić, ale tego nie zrobił. Chociaż nie miałam zamiaru go darzyć sympatią za sposób, w jaki się do mnie zwracał, to i tak opuściłam broń, chowając ją za pas i wyprostowałam się, rozluźniając mięśnie.
- Dziękuję... - wykrztusiłam szczerze, choć niechętnie i spojrzałam na niego uważniej, swoimi zielonymi tęczówkami. - Kim ty jesteś? - powtórzyłam pytanie, jakie zadałam na początku, ale już tym razem przyjemniejszym, spokojnym i bardziej przyjaznym tonem.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:21, 09 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Na całe szczęście łowczyni udało się opanować ten nagły i niechciany wybuch mocy, co z kolei sprawiło, że na mej twarzy na bardzo krótką chwilę zagościł smutny uśmiech. Wyglądało bowiem na to, że o dziwo poza dumą elfka odziedziczyła po swych wspaniałych przodkach coś o wiele bardziej istotnego – siłę woli. To właśnie ona była potrzebna do zapanowania nad tak wielką mocą nawet jeśli ta bez odpowiedniej wiedzy miała kiedyś brązowowłosą pokonać.
Nie zmieniało to jednak faktu, że prawdziwe zaskoczenie przyszło chwilę później wraz z podziękowaniem zielonookiej, nawet wyraźnie było widać, że elfka wolałaby chyba raz jeszcze z pomocą magicznego artefaktu stracić przytomność niż podziękować mi za pomoc.
-
Ty mi dziękujesz? To… Zaskakujące – stwierdziłem marszcząc brwi i z niedowierzaniem przyglądając się elfce bardzo uważnie, zupełnie tak jakby stwierdziła teraz, że jej największym życiowym marzeniem jest zostać królem krasnoludów. Tak królem, nie królową, bo w tą drugą opcje jeszcze dosyć łatwo bym uwierzył w końcu różne były elfie ambicje już za czasów Etharalu
Prawdopodobnie to właśnie zaskoczenie spowodowane podziękowaniem elfki sprawiło, że tym razem zamiast znów odpowiedzieć elfce w jakiś dosyć opryskliwy sposób na jej pytanie, postanowiłem uraczyć ją tym samym kłamstwem co resztę, czyli podać się za miejskiego elfa.
-
Jestem Imael – odpowiedziałem wzdychając po czym spojrzałem w stronę ozdobionych napisami ścian – I niezależnie od tego co tobie podobni sądzą o miejskich elfach, nie wszystkie zapomniały o tym kim kiedyś byliśmy i co przed wiekami zostało nam odebrane z rąk ludzi. To co zabrałaś mogło pomóc całej naszej rasie, jednak teraz przepadło podobnie z reszta jak ty. Powoli moc artefaktu cię zabije lub doprowadzi cię do szaleństwa, a ty nie będziesz mogła zrobić nic aby temu zapobiec. Posłuchaj, więc dobrej rady i ciesz się resztą swego krótkiego życia nim stracisz je przez własną głupotę i decyzje, których przecież nigdy nie żałujesz – wyjaśniłem po czym raz jeszcze spojrzałem na zielonooką i odwróciwszy się ruszyłem powoli w drogę powrotną do lasu. Prawdę powiedziawszy nie miałem najmniejszej ochoty zostawać w tej świątyni ani chwili dłużej. Czułem się okropnie z jednej strony z powodu faktu, że elfka odebrała mi szanse na naprawę dawnego faktu, a z drugiej z powodu tego, że jej na to pozwoliłem. W końcu gdybym zjawił się chociaż chwilę wcześniej nigdy by nie znalazła artefaktu i nie stała się ofiarą własnej głupoty. Oczywiście jak z każdej sytuacji tak i z tej istniało pewne wyjście, możliwość wyjścia z opresji i zapobiegnięcia śmierci lub szaleństwu brązowowłosej, jednak ona o tym nie wiedziała, a nie wydała mi się osobą na tyle godną by ją o tym informować. Straciłem swą szansę na zdobycie lojalnego sojusznika, więc uznałem, iż lepiej było nie dawać tej łowczyni złudnych nadziei. Pewnego dnia i tak przeznaczonym było jej umrzeć, dlatego też początkowo uznałem to wyjście za lepsze. Tak przynajmniej mogła być przed śmiercią szczęśliwa, a nie umrzeć podczas długiej drogi do celu, który mógł okazać się tylko starą legendą i smutną, zniszczoną pamiątką dawnej chwały.
Niestety mimo wszystkich pozorów nie byłem bogiem tak okrutnym jak Tarath, więc nim udało mi się opuścić główną salę zatrzymałem się na chwilę i cicho westchnąwszy postanowiłem spróbować prawdopodobnie najgłupszego rozwiązania jakie mogło przyjść mi do głowy.
-
Choć… Jeśli chcesz mogę powiedzieć ci jak nie dopuścić do twej śmierci lub szaleństwa. Wszystko ma jednak swoją cenę – rzekłem tajemniczo nie wiedząc nawet czy elfka mnie usłyszy. Mimo wszystko musiałem spróbować. W końcu lepszy nawet taki sojusznik niż żaden.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:35, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:38, 09 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Nawet sama nie zdążyłam się przedstawić, gdy usłyszałam jego kolejne słowa. Wiedziałam, że miał rację i spodziewałam się czegoś takiego, skoro w mojej głowie były jakieś dziwne obrazy, ale jednocześnie miałam lichą nadzieję na to, że to było złudzenie. A teraz, kiedy ktoś mi to powiedział na głos, uderzyło mnie to mocniej, bo wiedziałam, że to prawd. Naprawdę szykowało się na to, że zginę, albo oszaleję i nic nie mogłam z tym zrobić. Dlatego nawet jak mężczyzna zaczął się oddalać, nie ruszyłam za nim. Opadłam na ziemię, usiałam na niej i westchnęłam zrezygnowana, wpatrując się w znaki. Zaczynałam żałować tego, że nie uczyłam się dawnego języka elfów, bo może mogłabym wtedy zrozumieć te tatuaże. Wpatrywałam się w nie jak w jakiś obrazek, ale nic mi to nie pomagało. Nawet, kiedy mrużyłam oczy, jakby chcąc wyraźniej widzieć. Miałam ochotę się załamać, ale uznałam, że to nie ma sensu. Podniosłam się więc i podeszłam do ścian, na których były jakieś treści. Uważnie zaczęłam przyglądać się obrazkom, ale nadal mi to nie pomagało. Właśnie wściekła miałam uderzyć pięścią z mur, ale usłyszałam głos mężczyzny, który oferował mi pomoc. Przez chwilę wpatrywałam się w niego jak w idiotę, zupełnie jakbym zobaczyła ducha. Nie wiedziałam dlaczego chciał mi pomóc, ale na pewno miał w tym jakiś swój cel, co potwierdził w końcówce wypowiedzi.
Jeszcze chwilę się w niego wpatrywałam, jakby szukając potwierdzenia, po czym ruszyłam w jego stronę, biorąc ze sobą artefakt. Tak na wszelki wypadek, jakby miał się nam w przyszłości przydać. Miałam cichą nadzieję na to, że będę mogła pozbyć się tej mocy, zanim ta mnie całkowicie zniszczy.
- Jestem Shaya - przedstawiłam się, będąc naprzeciw niego, po czym spojrzałam mu w oczy. - Jaka jest cena? - spytałam, nie rozumiejąc dlaczego nie mogłam zbyt długo wpatrywać się w jego oczy. Nie panując nad sobą w końcu opuściłam wzrok, rozglądając się dookoła i szukając jakiegoś punktu zaczepienia. Jednocześnie czekałam na jego odpowiedź, mając nadzieję, że nie wystrzeli nie wiadomo z czym.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:33, 09 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Kiedy elfka mi się przedstawiła sądziłem już, że zgodzi się bez zastanowienie, jednak swym następnym pytaniem udowodniła, że jednak nie jest aż tak głupia. Przez krótką chwilę zastanawiałem się czy nie lepiej byłoby jednak od razu powiedzieć jej całej prawy skoro i tak pewnie w końcu o wszystkim się dowie, jednak uznałem ten pomysł za naprawdę kiepski. W końcu najpewniej Shaya uciekłaby ode mnie po prostu z krzykiem skazując tym samym siebie na śmierć lub szaleństwo, a mnie na dalszą tułaczkę. Spojrzałem, więc tylko z lekkim współczuciem na łowczynię i cicho westchnąłem.
-
Nie wiem, to zależy od woli bogów. Ostatecznie pewnie choć jeden z nich zażąda od ciebie zapłaty na tym się jednak zabawa nie kończy. Nasi bogowie mogą ci pomóc opanować moc artefaktu dając ci potrzebną do tego wiedzę i każąc zapłacić ci za nią stosowną według siebie cenę, jednak aby to było możliwe muszę zaprowadzić cię w pewne stare i zapomniane już przez wszystkich miejsce. Będziemy musieli udać się na długą przeprawę, a ty będziesz zmuszona przynajmniej na jakiś czas opuścić swój klan. I nie będę cię okłamywać, że przez fakt, iż podróż z tobą odciągnie mnie od mojego zadania, moja pomoc też będzie kosztować – stwierdziłem wznawiając swój marsz w kierunku wyjścia do lasu. Może i zaoferowałem, że pomogę Shayi nie zmieniało to jednak faktu, że nadal miałem zwyczajnie dosyć tego miejsca i jak najszybciej chciałem je opuścić.
-
Nie chcę jednak od ciebie ani złota ani jakiejkolwiek innej formy zapłaty. Chcę tylko abyś obiecała mi, że jeśli w porę uda mi się ci pomóc to ty pomożesz mi. Rozumiesz? Stara i prosta zasada: przysługa za przysługę – wyjaśniłem stając tuż obok szumiącego strumienia. To miejsce z jakiegoś powodu wydawało mi się naprawdę stosowne do składania tego typu obietnic. Może to z powodu wciąż obecnej tu magii, a może z powodu tego, że wbrew pozorom nie byliśmy tu sami i w przypadku złamania przez Shayę obietnicy miałbym światka, który mógłby potwierdzić, że taka obietnica faktycznie została złożona. Niezależnie od powodu to właśnie w tym miejscu czekałem na odpowiedź elfki spodziewając się, że usłyszę albo odmowę albo zwykłe kłamstwo. I nawet jeśli w takim wypadku będę posiadać światka, nie zmieni to faktu, że nic poza straconym czasem na takiej obietnicy nie zyskam. Na szczęście nie miałem jednak aż tak wiele do stracenia jak starałem się to zielonookiej przedstawić. W końcu byłem bogiem i czas choć nieubłagany nie miał na mnie praktycznie żadnego wpływu. A przynajmniej jeśli chodzi o moją kondycję fizyczną i niezmienny od setek lat wygląd.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:36, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:09, 10 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Westchnęłam zrezygnowana, słysząc jego odpowiedź. W sumie nie wiem, czego ja się spodziewałam po zwykłym elfie. Nie miał możliwości poznania myśli bogów, o ile tak owi istnieli. Ta wiedza była równie odległa mi, jak i jemu. Oboje nie posiadaliśmy sposobności, aby poznać tak tajemne sztuki. Nie zmieniało to jednak faktu, że mnie to ciekawiło. Bałam się ceny, jaką mogli chcieć dostać za to bogowie, ale nie miałam wyboru. Czułam w sobie to, że powoli traciłam nad sobą panowanie. W najbliższym czasie to nie nastąpi, ale moja podświadomości mnie cały czas o tym alarmowała. A ja nie miałam zamiaru tego zignorować, bo wiedziałam, że ma rację.
- Rozumiem - odpowiedziałam, kiwając jednocześnie głową po to, żeby nałożyć nacisk na to słowo. Zaraz potem uniosłam głowę i podeszłam do spiczastouszego, by zapewne złożyć mu obietnicę odpłacenia się za tę pomoc. - Nie wiem czy jest do tego jakaś formułka, ale powiem tyle, że na pewno zapłacę cenę, jaką ode mnie będziesz wymagał po udzieleniu mi pomocy - powiedziałam stojąc wyprostowana i z dumą, jaką posiadali wojownicy. My z samej zasady nie łamaliśmy żadnych obietnic, które składaliśmy, więc nieważne czego sobie zażyczy, ja i tak to zrobię.
Kilka sekund później kierowaliśmy się do wyjścia, do którego zmierzał Imael już od dawna. Nie musiałam go lubić, ale był mi potrzebny. Nie wiedziałam, gdzie powinnam się udać, ani jak daleko to stąd było, ani w którym kierunku. Ruszałam z pustą głową, nie miałam żądnej koncepcji i musiałam zaufać mężczyźnie, chociaż w innej sytuacji bym tego nie zrobiła. Teraz zbytnio nie miałam innych opcji. Poza tym najwidoczniej ja też mu byłam potrzebna, albo raczej ta moc, która we mnie tkwiła, bo inaczej pozwoliłby jej zmusić mnie do szaleństwa, albo zabić.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:12, 11 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
O tym czy Shaya spełni swą obietnicę miałem przekonać się dopiero po czekającej nas długiej podróży, dlatego też tylko kiwnąłem jej głową na potwierdzenie, iż przyjąłem do wiadomości jej decyzję i wznowiłem marsz w kierunku wyjścia. Dzięki temu już po chwili dotarliśmy do zniszczonej rzeźby bogini Eyi, przed która na chwilę się zatrzymałem. Prawdę powiedziawszy początkowo planowałem minąć to miejsce nawet się za siebie nie oglądając, jednak gdy w końcu się tam znalazłem, nie potrafiłem raz jeszcze nie spojrzeć na uśmiechniętą twarz osoby, która swego czasu była mi tak bliska, i której z każdym kolejnym dniem coraz to bardziej mi brakowało.
-
Amin hiraetha. Amin vesta lle tua he ar' vesta ten’ ardun lle tuulo Tel'Sindanoora – rzekłem płynnie po elficku, co w wolnym tłumaczeniu znaczyło „przepraszam, obiecuję ci, że jej pomogę i wyzwolę was z Krainy Ciemności”. Po tych słowach skłoniłem się lekko przed rzeźbą i wychodząc z założenia, że nie warto marnować czasu na wyjaśnianie towarzyszącej mi Allis po co to zrobiłem, ruszyłem w stronę wyjścia z jaskini. Nie przejmowałem się ewentualnymi pytaniami, które mogły paść ze strony Shayi, gdyż nigdy nie obiecywałem, że udzielę jej masy wyczerpujących odpowiedzi i podzielę się z nią chociaż skrawkiem swej ogromnej wiedzy o dawnym i pięknym Etharalu. Tak po prawdzie to łowczyni nie miała nawet za bardzo prawa wiedzieć, że takową wiedzę posiadam w końcu znaliśmy się nie dłużej niż godzinę, a żadne z nas nie wydawało się być chętne do ocieplenia naszych stosunków. Byliśmy sobie potrzebni, dlatego i tylko dlatego postanowiliśmy ruszyć gdzieś razem.
-
Ta nauva auta an lema – mruknąłem pod nosem spoglądając ukradkiem na elfkę. Tak to zdecydowanie będzie długa wyprawa. Długa, niebezpieczna i prawdopodobnie najbardziej męcząca w całym moim życiu. W końcu jeśli łowczyni ma mi pomóc, przez cały czas będę musiał ukrywać przed nią swą prawdziwą tożsamość.
W milczeniu mijałem kolejne, coraz to mniej przypominające świątynię, a bardziej jaskinię, korytarze by w końcu dotrzeć do wyjścia. Odsunąwszy zasłaniające je pnącza, z wielką ulgą opuściłem to miejsce i nie czekając na Shayę udałem się w stronę wielkiego i starego dębu. Drzewo to było nie tylko niezwykle wysokie, ale także tak szerokie, że pięć dorosłych, trzymających się za ręce elfów z pewnością miałoby go problem je objąć. Grube i wytrzymałe konary drzewa pięły się do góry pod różnymi śmiesznymi kontami, tworząc w pewnym miejscu niezwykły kształt przypominający odrobinę wiewiórkę.
Gdy znalazłem się pod owym dębem, odrobinę mocniej zacisnąłem swą prawą dłoń na kosturze, co spowodowało, że znajdujące się na nim kryształy zaświeciły ledwo widocznym, błękitnym światłem, które stało się zdecydowanie mocniejsze gdy tylko machnąłem drugą ręką. Tym samym zmusiłem znajdującą się przed mymi stopami ziemię do cofnięcia się, otwierając w ten sposób swą tajną skrytkę. Nie było tam wiele, bo tylko ciemnobrązowy, dosyć stary, aczkolwiek wciąż porządny, wiązany pod brodą płaszcz z kapturem i już wielokrotnie łatany plecak, w którym znajdowało się kilka potrzebnych mi w podróży lecz zbędnych w świątyni rzeczy. Zabrawszy je ze skrytki machnąłem znów ręką przywracając ziemię do jej naturalnego stanu i dopiero wtedy spojrzałem na Shayę.
-
Jeśli chcesz zabrać coś ze swego obozu lub pożegnać się z resztą klanu to jest to twoja ostatnia szansa. Radzę ci się jednak w takiej sytuacji pośpieszyć, gdyż chciałbym wyruszyć jeszcze przed zmrokiem – oświadczyłem wkładając przy tym na siebie płaszcz.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:36, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:23, 11 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Ta podróż zapowiadała się na naprawdę męczącą. Nie widziałam w swoim towarzyszu żadnej reakcji, ani żadnego ruchu, które by świadczyły o tym, że jest zadowolony ze współpracy ze mną. W gruncie rzeczy to mu się nie dziwiłam skoro pierwsze co zrobiłam po przebudzeniu, to zagrożenie mu bronią. Ja wiem, że on był świadom mojej kondycji i stanu zdrowia przez przyjęcie mocy artefaktu, więc na pewno orientował się w tym, że nie byłam w stanie mu nic zrobić, ale chodziło o sam fakt. Na pewno domyślał się, że to kwestia wychowania jako Allis, ale jednak to nie było kulturalne z mojej strony. Zwłaszcza, że naprawdę mogłam pomyśleć dostrzec, że gdyby chciał mi coś zrobić, to by to zrobił, kiedy byłam nieprzytomna. W końcu nie miałam pojęcia ile tak siedział nade mną z tym kosturem. Mógłby mnie tutaj zabić, zanim się obudziłam i pewnie wtedy mógłby przejąć ode mnie te umiejętności, bo byłam pewna, że po to tutaj przyszedł. Tylko nie miałam pojęcia skąd on to wszystko wiedział, skoro ja nawet o takim przedmiocie nie myślałam.
Zaskoczyło mnie to, że umiał starożytny, już wymarły język elfów i aż mnie kusiło, żeby poprosić go o lekcje, ale powstrzymałam się. Jeszcze mi tego brakowało, żeby pokazać się z jeszcze gorszej strony. Zwłaszcza, że i tak nie patrzył na mnie przychylnie po tym, jak prawie wypuściłam z siebie tę moc. Ruszyłam więc jedynie za nim w milczeniu i obserwowałam jak wykorzystuje magię, żeby otworzyć drzewo. Musiałam przyznać, że pierwszy raz miałam styczność z magiem, więc nieco mnie zatkały jego umiejętności, ale starałam się tego nie pokazać. Mogłam jedynie liczyć na to, że nie potrafi walczyć, to w tym chociaż będę w stanie mu pokazać, że wcale nie byłam taka słaba.
- To na pewno dobry pomysł - stwierdziłam, po czym to ja ruszyłam w odpowiednim kierunku, prowadząc za sobą mężczyznę. Dotarcie do mojej wioski trochę nam zajęło, ale niemal od razu, pierwsza osoba, która mnie dostrzegła, skierowała się do Althorna. W ogóle nie spodobało mu się to, że miałam zamiar wyruszyć w podróż z nieznanym żadnemu z nas elfem, ale nie mógł mi zabronić. W końcu już dawno byłam pełnoletnia i świetnie sobie radziłam w walce, więc nie miał powodów, dla których miałby mnie zatrzymać. Przez chwilę nawet wydawało mi się, że podświadomie chce się mnie pozbyć, ale szybko zmieniłam zdanie.
- Uważaj na siebie - powiedział na sam koniec, a ja jedynie posłałam mu szeroki uśmiech i oddaliłam się do swojego miejsca zamieszkania. Wzięłam torbę, zapakowałam do niej leki ziołowe, które zrobiła mi jedna z zielarek, trochę prowiantu, bo wodą mieliśmy po drodze w jeziorach, dodatkową broń, pamiątkę po rodzicach i na koniec zarzuciłam na siebie płaszcz, sięgający aż do samej ziemi. Nie miał rękawów, ale kaptur już tak, z tym że nie narzucałam go na głowę. Dopiero później wróciłam do swojego nowego towarzysza.
- Możemy ruszać - skomentowałam w końcu i podążyłam za nim, modląc się o to, żeby ta podróż nie była zbyt długa.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:54, 11 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Założyłem na głowę szeroki kaptur swego kończącego się tuż nad ziemią płaszcza I przerzuciwszy przez ramie plecak ruszyłem za Shayą do obozuj jej klanu. W przeciwieństwie do elfki nie poszedłem jednak spotkać się z opiekunem, a stałem i czekałem obserwując pozostałych Allis z bezpiecznej odległości, schowany dodatkowo w cieniu jednego z większych drzew. Gdy po pewnym czasie już odpowiednio wyposażona łowczyni powróciła, niemalże natychmiast ruszyliśmy w dalszą drogę, czyli w tę samą stronę, z której przyszliśmy. Szybko skręciłem jednak w prawo, zmuszając nas tym samym do kierowania się ścieżką, która tak po prawdzie od dawna nie istniała. Zmuszeni byliśmy przedzierać się gęsiego przez wysoką, bo aż sięgającą naszych kolan trawę, która dodatkowo była niezwykle gęsta i wprost idealnie ukrywała przed naszym wzrokiem leżące na ziemi, połamane gałęzie i kamienie. Każde z nas było, więc zmuszone poświęcić całą uwagę na niemalże non stop patrzeć pod nogi, co z kolei uniemożliwiało omijanie wszystkich, często rosnących na wysokości naszych twarzy, ostrych gałęzi. Już po chwili takiej wędrówki, gdyby nie znajdujący się na mej głowie kaptur, miałbym we włosach masę połamanych gałązek i liści. Tak niektóre z nich zwisały uczepiwszy się mojego kaptura, który w niektórych miejscach był już lekko porozrywany przez ostre gałęzie, a ja tylko dzięki kosturowi, którym badałem znajdującą się przed sobą drogę, tylko trzykrotnie kopnąłem jedną ze stup o jakiś wyjątkowo dobrze ukryty kamień.
Na całe szczęście w końcu dotarliśmy do miejsca, gdzie wysoka trawa ustąpiła miejsca kłującym krzewom jeżyn, które choć co chwilę czepiały się naszych płaszczy, były przynajmniej dla mnie zdecydowanie bardziej znośne od tej okropnej trawy, gdyż przynajmniej można było zebrać z nich coś jadalnego.
-
Jeśli chcesz możemy zrobić tu chwilowy postój i nazbierać trochę owoców – rzuciłem zatrzymując się, by móc odczepić od kaptura wszystkie denerwujące kawałki drzew i przy okazji spojrzeć na łowczynię. Był to pierwszy raz gdy od momentu opuszczenia przez nas obozu klanu Shayi w ogóle się do niej odezwałem. Jakoś wcześniej nie widziałem powodu, by przerywać powstałą między nami i zmąconą głownie przez śpiew ptaków i odgłos naszych kroków ciszę, zwłaszcza, że skupiłem się całkowicie na jak najbardziej bezbolesnej przeprawie przez wysoką trawę, teraz jednak gdy roślinność przestała pochłaniać całą moją uwagę byłem gotowy zamienić z towarzysząca mi elfką parę słów. A ponieważ nie mogłem mieć pewności czy elfka jest przyzwyczajona do długich podróży bez postojów, połączenie krótkiego odpoczynku z zebraniem czegoś co pozwoli nam pod koniec dnia odzyskać choć odrobinę sił, wydawało mi się być naprawdę genialnym pomysłem.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:36, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Raika
Moderator
Moderator



Dołączył: 11 Sie 2014
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:02, 13 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>

</center>

Nie miałam zamiaru zmuszać mężczyzny do żadnej dyskusji, więc nie odzywałam się, kiedy on sam tego nie robił. Podążałam po prostu za nim, wyklinając pod nosem na trawę oraz krzaki, które mnie dosłownie atakowały. W końcu miałam tego cholerstwa dość. Zawiesiłam sobie przez głowę torbę i zwinnie wskoczyłam na drzewo, by zaraz potem kierować się za elfem poprzez przeskakiwanie na kolejne gałęzie. Tak było mi zdecydowanie lepiej. Nie czułam na swoim ciele zielska, ani konarów, nie pojawiały się na nim żadne zadrapania, a ja odetchnęłam z ulgą. Poza tym dzięki temu miałam lepszy widok na sylwetkę faceta i wiedziałam, że się nie zgubię. Jednak nieco zdziwiło mnie, kiedy w pewnym momencie się zatrzymał. Jego słowa, najwidoczniej skierowane do mnie, też mnie zadziwiły, ale miał rację. Nie zwracałam na to uwagi, ale kiedy wspomniał o jedzeniu, to zrozumiałam, że jestem głodna. Mój brzuch niemal warknął na mnie za to, że o nim zapomniałam, a ja wtedy zeskoczyłam z drzewa, lądując przy mężczyźnie. Skrzywiłam się, czując ciernie na nodze, ale nie był to ból, którego bym nie mogła znieść. Byłam na niego obojętna, więc nawet zbytnio nie starałam się ostrożnie zrywać jeżyn, aby po chwili ich spróbować.
- Wzięłam ze swojego domku trochę jedzenia, ale nie mam nic przeciwko postojowi - odpowiedziałam i odszukałam wzrokiem jakąś polankę w pobliżu. Chwilę później się na niej znalazłam, położyłam torbę i usiadłam na prawie. Nie była duża, ale dwie osoby z niedużym bagażem mogła zmieścić, więc nie było źle. Dodatkowo wokół nas były krzewy jeżyn, więc mogliśmy zbierać jednocześnie odpoczywając. A to nie zdarza się zbyt często. Zwłaszcza jeśli prowadziło się takie życie jak Allis. Na długo nie mogliśmy się zatrzymywać w żadnym miejscu, bo tak naprawdę w każdej chwili można było nas zaatakować. Prowadziliśmy koczowniczy tryb życia przez co też była ograniczona możliwość rodzenia dzieci, które by podtrzymywały plemię. Nie można przecież było przesadzać z maluchami, kiedy co chwila się przenosiliśmy.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raika dnia Pią 16:03, 13 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:03, 13 Lut 2015    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]
Zrzuciłem z głowy kaptur i skierowałem się za Shayą w stronę niewielkiej polanki. Co prawda zdecydowanie wolałbym nie przerywać podróży, ale nie mogłem mieć do elfki pretensji o to, że pomysł z postojem jej jak najbardziej pasował. W końcu po tym co stało się w świątyni miała prawo czuć się wykończona, a jeśli chciałem dotrzeć przed zmrokiem w jakieś w miarę bezpieczne miejsce, w którym moglibyśmy rozbić choćby i prowizoryczny obóz, musiałem oszczędzać pozostałe łowczyni siły. Nie marudziłem, więc gdy Shaya wygodnie rozsiadła się na trawie w miejscu, z którego miała idealny dostęp do wyjątkowo obfitych w przepiękne, duże i czarne jak noc jeżyny, krzewów. W zasadzie to nie odezwałem się nawet słowem tylko powoli usadowiłem się obok łowczyni tak by dzieliła nas odległość co najmniej długości mej ręki i zasłoniwszy ręką oczy przed słońcem spojrzałem w niebo. Starałem ocenić się jak dużo mamy jeszcze czasu przed zmrokiem i po krótkiej chwili zmuszony byłem przyznać, że jest go znacznie mniej niż sądziłem było bowiem już co najmniej popołudnie. Nie mieliśmy najmniejszej szansy przed zmrokiem pokonać choćby połowy zaplanowanej przeze mnie na ten dzień trasy, nawet wtedy gdy skorzystalibyśmy ze wszystkich znanych mi skrótów, nawet tych najbardziej niebezpiecznych. Pogodziwszy się z tym stanem rzeczy, wydałem tylko z siebie ledwo słyszalne, niezadowolone ziewnięcie i spojrzałem w kierunku rosnącego najbliżej mnie krzewu, by następnie delikatnie dotknąć jednego z rosnących na nim owoców. Przez chwilę przyglądałem mu się w milczeniu, by później uśmiechnąć się do siebie i zostawić biedną roślinę w spokoju.
-
Ar' ona lye Adahlen quanta en morne Inane Eya – mruknąłem pod nosem, po czym spojrzałem w niebo. – „Inane Eya” - Oczy Eyi, Oczy bogini lasu, tak starożytne elfy je nazywały. Jeśli wierzyć ich legendom, oczy bogini lasów miały taki właśnie kolor – rzekłem wskazując palcem na jeżyny. – Co roku w dniu wiosennego przesilenia starożytne elfy obchodziły długie i wspaniałe święto zwane Sheyala, święto wiosny. Śpiewali wtedy wiele pieśni, tańczyli, składali bogini dary i odmawiali wspaniałe modlitwy. W jednej z nich prosili nawet „ar' ona lye Adahlen quanta en morne Inane Eya”, co znaczy „i daj nam lasy pełne jeżyn” – wyjaśniłem ze szczerym i szerokim uśmiechem, który znikł natychmiast gdy spojrzałem na twarz Shayi. W moich oczach znów zagościł smutek, a ja odwróciłem wzrok w stronę jednego z drzew starając się na nim dojrzeć bardzo ładnie śpiewającego ptaka.
Tak, Sheyala było pięknym świętem, a ja wprost uwielbiałem słuchać pieśni i modlitw skierowanych do wspaniałej, dobrej i niezwykle pięknej bogini. Niestety przez Taratha tak wiele zostało utracone, a teraz gdy znów elfy odzyskały choć trochę wolności, tak niewiele z nich chciało się uczyć i na nowo odkrywać swą historię i kulturę. Kiedyś próbowałem to zmienić, starałem się przekazać opiekunom części klanów Allis swą wiedzę. Miałem nadzieję, że uda mi się zwrócić im chociaż część z tego co odebrał im Tarath jednak prawie nikt nie chciał mnie słuchać. W końcu w ich oczach byłem tylko nędznym elfem z miasta, co ja mogłem wiedzieć o ich przodkach.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pią 0:36, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Dwuosobowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 1 z 10

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy