Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
 Forum
¤  Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna
¤  Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤  Zobacz swoje posty
¤  Zobacz posty bez odpowiedzi
www.rajdlawyobrazni.fora.pl
Miejsce dla każdego miłośnika pisania
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Sztuka wojny (2os, fantasy, +18)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 10, 11, 12  Następny

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Dwuosobowe Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Sztuka wojny (2os, fantasy, +18)
Autor Wiadomość
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:24, 30 Wrz 2014    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]

- Mnie też podoba się bardziej ta wersja – odparłem i widząc jak mój z reguły poważny ojciec rozkazuje swym dwóm dowódcom przynieść mu stosy amunicji, by mógł pokazać temu długouchemu mądrali – to znaczy królowi Asgallów – jak rzuca ciastem prawdziwy elf, wybuchłem głośnym śmiechem. Doskonale wiedziałem, że za to urozmaicenie balu jutro mi się oberwie i moje dotychczasowe randki z ziemią, będą niczym w porównaniu z tym jak dogłębnie poznam tutejszy grunt podczas czekających mnie karnych treningów, jednak nawet jeśli mój ojciec nie był w stanie się do tego przyznać to doskonale wiedziałem, że teraz świetnie się bawił i z trudem zachowywał powagę. W zasadzie tak radosne iskierki w jego oczach widziałem ostatnio jakieś dziesięć, a może i jedenaście lat temu kiedy żyła moja matka. Ona zawsze potrafiła króla Thorlanda rozbawić, a kiedy umarła, mój ojciec stał się dwa razy tak poważny i wymagający. I chociaż było to trochę przykre to zupełnie mu się nie dziwiłem, gdyż wiedziałem jak bardzo królową Azeę kochał.
Wciąż chichocząc pod nosem przeniosłem wzrok na moją przyjaciółkę , która bawiła się jak nigdy wyposażona teraz w pociski z ciasta z owocami i bezą oraz okrągłą, srebrną tarczę zrobioną ze srebrnej zastawy stołowej, konkretnie takiej samej jak tam, na której znajdowały się jej pociski. A fakt, że dodatkowo raz za razem celowała i obrywała od przyjaciela księżniczki co z jakiegoś powodu sprawiało, że patrząc na tą dwójkę wypełniało mnie jakieś przyjemne ciepło, a w mojej głowie pojawiała się myśl, że może udałoby się nam załatwić jakoś stały pokój. Na przykład poprzez małżeństwo dójki ważnych dowódców, która chyba nie miałaby nic przeciwko takiemu rozwiązaniu.
A kiedy zauważyłem jak wynoszą tą krzyżówkę oślizgłej, plującej ropą glisty z elfem poczułem pewnego rodzaju dumę, gdyż tego przemądrzałego mężczyznę udało mi się załatwić tylko jednym, prostym ciosem. Innymi słowy pomimo wizyty w lochach wciąż nie było ze mną tak źle jak sądziłem.
- Gdyby odbywały się częściej to przynajmniej mój ojciec miałby pewność, że na takim balu się pojawię – odparłem z szerokim uśmiechem , który natychmiast zniknął z mojej twarzy gdy spojrzałem na księżniczkę. Wyglądała jakby miała jakieś złe przeczucia, a intuicji magów nigdy nie należało lekceważyć. Z resztą nawet gdybym chciał to tego dziwnego uczucia, że coś wisi w powietrzu, które stało się moim nieodłącznym towarzyszem chwilę później nie dało się już zignorować. Było po prostu zbyt silne i z każdą kolejną minutą okazywało się być coraz to potężniejsze.
Chwilę później do sali wpadł siedzący na koniu goniec wyglądający jak żywy trup. Był cały zakrwawiony, jego odzież była w wielu miejscach porozrywana i ukazywała głębokie i mocno zapaprane rany, z których zaczynała już ciec ropa – jedna z pierwszych oznak zakażenia. A koń gońca ? On wyglądał jeszcze gorzej – też w kilku miejscach ranny, w dodatku zakrwawiony krwią swego jeźdźca i ledwo żywy. Było widać, że elfowi śpieszyło się niezmiernie i nie przejmował się zajechaniem tego biednego stworzenia na śmierć.
Pojawienie się gońca spowodowało, że w pomieszczeniu natychmiast zapadła niepokojąca cisza, bronie w postaci ciast masowo upadły na ziemię lub zostały odłożone na swoje miejsca, a oczy wszystkich gości były wlepione w mężczyznę. Chyba wszyscy przeczuwali, że nie przynosi on dobrych wieści i spodziewali się najgorszego.
</center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Salivia
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 19 Sie 2014
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:49, 01 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>Ceana Asgall

Podążyłam za wzrokiem księcia, gdzie dwóch władców, było gotowych na krwawy bój na ciasta. Mój ojciec właśnie chwycił długą bagietkę niczym miecz, wymachując nim, jakby chciał zaprezentować ostrze. Widziałam w nim jednak pewnego rodzaju rozluźnienie i cień pozytywnego nastroju. Coś podobnego dostrzegałam również w królu Blardów. Czując jednak dziwne mrowienie z tyłu głowy, objęłam się rękami, jakby czekając na cios przed którym nie dało się ukryć. Coś było nie tak. Coś bardzo było nie tak. Rozejrzałam się dookoła, doszukując jakiegoś zagrożenia, kogoś, kto mógłby cierpieć i powodować mój niepokój. A jednak chociaż poluzowałam bariery, to nie potrafiłam wyczuć kogoś takiego na sali. Zagryzłam dolną wargę. Nie mogę się mylić... Z każdą chwilą mrowienie rosło, aż w końcu odwróciłam się w stronę drzwi, prowadzących na dziedziniec robiąc krok w ich stronę. W momencie w którym drzwi się otworzyły zalała mnie okropna fala bólu, która spowodowała zachwianie się na nogach i okropne mdłości. Przed oczami pojawiły mi się mroczki, a świat zawirował, kiedy nie mogłam złapać równowagi. W następnej chwili ktoś mnie podtrzymywał za ramię, nie pozwalając upaść. Z trudem wciągnęłam powietrze do płuc, czując ból, który rozchodził się po całym moim ciele.
-Trzymaj się, trzymaj, to zaraz minie - powiedział Lizander, podtrzymując mnie swoim stalowym uściskiem, jednak słyszałam w jego głosie zaniepokojenie. Zmusiłam się, aby otworzyć oczy i skupić na tym, co znajdowało się przede mną. U wejścia do sali stał zakrwawiony elf, który bardziej przypominał mi kawałek mięsa niż żywą istotę. U jego boku stał ledwo dyszący koń, który bardziej przypominał mi wskrzeszonego zmarłego niż żywe stworzenie. Nikt nie reagował. Wszyscy stali jak zamurowaniu, patrząc na przedziwnego posłańca.
-Wszy... Wszys... Ccccy... - zaczął z trudem cedząc pojedyncze litery. -Wszyscy... Martwi! Przybyli z zachodu! Nie ma ucieczki... Zginiemy wszyscy! Zabili wszystkich żołnierzy, kobiety, dzieci... Miasto spłonęło! Antiva upadła!
Z trudem podniosłam spojrzenie na Lizandra, którego uścisk teraz zelżał. Był w szoku. Antiva była jednym z naszych większych miast, które było teraz wspierane przez spory oddział wojsk zarówno asgallskich jak i tych blardzkich. A skoro wszyscy zginęli... Poległo tylu wojowników... Nie wiem jak, ale wyrwałam rękę z uścisku dowódcy i szybkim, acz zataczającym się krokiem podeszłam do posłańca, który teraz przewrócił się na ziemię. Sama mimowolnie upadłam obok niego na kolana, ponieważ nie byłam w stanie wytrzymać natężenia cierpienia, które znosił. Poczułam, że do oczu napływają mi łzy, kiedy z trudem wymawiałam nad jego ciałem słowa zaklęcia, które wiedziałam, że nic już nie da.
-To koniec... - wyszeptał chwilę przed tym, gdy jego oczy zaszły mgłą, a ból odszedł w zapomnienie. Dosłownie sekundę potem jego los podzielił również wierzchowiec, który padł martwy obok swojego pana. Wpatrywałam się w martwe ciało elfa. Wyciągnęłam dłoń w jego stronę, aby zamknąć mu powieki, a kiedy tego dokonałam wszyscy na sali dopiero ożyli. Po sali potoczyły się szepty z których nie umiałam rozróżnić słów.
-Wszyscy dowódcy do sali narad w trybie natychmiastowym! - ryknął mój ojciec, przedzierając się przez gwar. Wyglądało na to, że jako pierwszy pozbierał się w całym tym zdarzeniu, chociaż jego głos się łamał. -Pięciu wojskowych ma przenieść zwłoki do wieży uzdrowicieli i zbudzić tych, którzy mogą pomóc dowiedzieć się, co się stało!
-Ceano - usłyszałam głos Lizandra, który lekko mną potrząsnął. Dalej wpatrywałam się w mężczyznę, którego twarz była poorana śladami po czymś przypominającym szpony.
-Bolało - powiedziałam cicho. -Cierpiał katusze...
Podniosłam się z klęczek, spoglądając po sali, która wyglądała teraz jak mrowisko. Dowódcy wydawali polecenia, chwilę później ktoś usunął zwłoki, służba sprzątała, szlachta wracała do dormitoriów i komnat. Po chwili i Lizander musiał mnie zostawić, ponieważ musiał iść na spotkanie nadzwyczajne. Zrobiłam krok do przodu, dalej czując otumanienie związane z cierpieniem, które mnie otoczyło jeszcze chwilę temu. Jeszcze nie spotkałam kogoś, kto odczuwał taki straszny ból. Co go wywołało? Co doprowadziło elfa do takiego stanu? </center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:20, 01 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]

<center>To wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Jeszcze chwilę temu wszyscy tańczyli, potem bili się na jedzenie, a teraz przyglądali się śmierci posłańca. Słysząc jak ten wypowiada swe ostatnie słowa jakoś odruchowo spojrzałem w stronę Nalsira i Undine, którzy stali teraz z kamiennymi twarzami i przyglądali się elfowi wydającemu swe ostatnie tchnienie. O ile na moim mistrzu nie zrobiło to żadnego znaczenia o tyle w oczach Undine było widać niedowierzanie, a jej wargi poruszyły się bezgłośnie układając się idealnie w kolejne litery słowa „niemożliwe”. Bo i właśnie takim było. Blardom nigdy nie udało się choćby i zdobyć na kilka sekund Antivy, a próbowaliśmy tego od setek lat. Niektórzy dowódcy nawet nazywali to miasto „twierdzą nie do zdobycia”, a mimo to co rusz ktoś inny próbował złamać jej mury i mieszkańców - jak nie głodem to ogniem lub wodą, a i tak wszystkie tego typu działania były na nic. A teraz dodatkowo wysłaliśmy tam nasze wojska, z tego co udało mi się ustalić – jednych z naszych najlepszych dowódców, a ktoś, może coś spaliło to miasto i zrównało je z ziemią ? Jeśli tak to czy faktycznie mieliśmy w tej walce jakiekolwiek szanse ?
Kiedy ja się nad tym zastanawiałem została zwołana narada wojenna o czym swoją drogą dowiedziałem się dopiero wtedy gdy Undine zaczęła mną szarpać i wydzierać się wniebogłosy.
- Idź… Idź beze mnie… Potem mi wszystko opowiesz, ja i tak niewiele wam tam przydam – wyrzuciłem z siebie po chwili powoli wracając do ponurej i krwawej rzeczywistości.
- Jesteś pewien ? – spytała zaniepokojona elfka jakby nie wiedząc czy przypadkiem nie powinna wezwać i mnie uzdrowiciela. Widziałem jak niepewnie spogląda to w stronę miejsca gdzie przed chwilą leżało ciało to na mnie jakby starając się zgadnąć czy przypadkiem widok zmasakrowanego posłańca nie przywołał wspomnień mych tortur i to one nie są powodem tego, że wyglądałem teraz i zachowywałem się bardziej jak pomnik księcia niż prawdziwy książę.
- Tak jestem pewien. Cokolwiek to było musiało mieć związek z czarną magią i coś mi mówi, że wymknęło się spod kontroli. Idź już chciałbym coś przemyśleć – dodałem zastanawiając się nad tym skąd mi te dosyć dziwne, a jednak możliwe wnioski przyszły do głowy. W końcu coś co byłoby w stanie zniszczyć od tak nasze miasta i pokonać naszą nawet zjednoczoną armie nie mogło istnieć wcześniej, bo już dawno byśmy o tym wiedzieli. A skoro nie istniało to znaczyło, że zostało stworze, a coś tak potężnego mogło powstać tylko i wyłącznie z udziałem czarnej, złej i zakazanej magii. No chyba, że nasi dowódcy pokłócili się i zostali zaatakowani w środku bitwy na jedzenie. Wtedy faktycznie mogłoby się to skończyć ich porażką, gdyż atak zostałby przypuszczony z zaskoczenia, a wojownicy wyposażeni w ciasta zamiast stalowych mieczy raczej nie byli w stanie za bardzo skrzywdzić napastnika.
Undine raz jeszcze spojrzała w moją stronę zaniepokojonym wzrokiem po czym kiwnęła głową i podążyła za moim ojcem na naradę wojenną ja zaś powoli zbliżyłem się do chyba jeszcze bardziej zszokowanej niż ja księżniczki zupełnie nie zwracając uwag na krzątającą się wokół służbę i krzyczących coś od czasu do czasu dowódców.
- W porządku ? – spytałem się gdy już znalazłem się obok mojej tymczasowej sojuszniczki w porę gryząc się w język by nie powiedzieć czegoś oczywistego w stylu „nie wyglądasz najlepiej” za co chyba każda elfka w takiej sytuacji mogłaby się obrazić.
</center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Salivia
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 19 Sie 2014
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:44, 01 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>Ceana Asgall

Wbijałam spojrzenie w miejsce, gdzie teraz znajdowały się plamy z krwi, próbując poukładać sobie wszystko w głowie. Myślałam, że to błahe zagrożenie, które nie będzie za wiele znaczyło. Fakt, iż się jednoczyliśmy miał jedynie oznaczać, że szybciej pokonamy wroga. A jednak teraz okazywało się, że nasze bitwy z Blardami były jedynie dziecięcą igraszką. Antiva poległa. Została zrównana z ziemią. Nigdy nie miałam okazji odwiedzić tego miejsca, ale dzięki swojej magii moja matka wielokrotnie przedstawiała mi, jak wyglądają miejscowości, do których nigdy nie mogłam się udać ze względu na chorobę. A przynajmniej robiła tak do czasu. Potarłam skronie, przywołując przed oczami obraz wspaniałego miasta z białego marmuru, obsypanego kwiatami, z mnóstwem drzew... Pamiętam, że mówiłam wtedy mamie, że bardzo chciałabym kiedyś to miejsce odwiedzić. Poczułam ukłucie w sercu na samo wspomnienie o wesołej brunetce, która znajdowała się teraz dwa metry pod ziemią, pod granitową płytą.
Odrzuciłam od siebie obraz matki i poprosiłam jedną ze służących o pergamin, pióro oraz atrament. Kiedy kobieta przyniosła mi wskazane rzeczy, usiadłam na jednym z krzeseł, przypatrując się plamie krwi. Później będę musiała stawić się do wieży uzdrowicieli i dowiedzieć czegoś więcej. Usłyszałam głos księcia Dorhiana, więc podniosłam głowę znad papieru, przyglądając się mężczyźnie, który zapewne też był całym tym zdarzeniem zdziwiony.
-Już lepiej - powiedziałam opanowanym tonem. -Paliły go żyły, to prawdopodobnie była trucizna, która dostała się w raz z ranami zadanymi przez... To coś, co jest naszym przeciwnikiem. A przynajmniej tak wnioskuję po rodzaju bólu, który cz...
Ugryzłam się w język, uświadamiając sobie, że nie rozmawiam z żadnym z zaufanych uzdrowicieli, moim ojcem czy Lizandrem. Rozmawiałam z kimś, kto był moim tylko tymczasowym sojusznikiem i po tym kruchym pakcie mógłby wykorzystać wiedzę na temat moich zdolności przeciwko nam. Z drugiej zaś strony nie warto było to ukrywać, bo ten prędzej czy później i tak się o tym dowie przy bitwach, albo ktoś wygada mu jedną z plotek, krążących po dworze. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, plotkarzy mamy tutaj co niemiara. Jeszcze mniej zdziwiłoby mnie, gdyby nagle postanowił przestać się do mnie po tym odzywać. Wiele osób uznawało to za obraz przekleństwa. Zanotowałam spostrzeżenie na temat rodzaju bólu, przenikającego wszystkie jego kończyny na pergaminie, po czym skupiłam się, próbując odtworzyć to, co jeszcze chwilę temu tak bardzo mnie paraliżowało. I uświadomiłam sobie, że po tym potrafię powiedzieć jedynie tyle, że trawiła go trucizna, a reszta bólu była spowodowana licznymi obrażeniami. I tak jestem pełna podziwu, że udało mu się dotrzeć z Antivy aż tutaj, tym bardziej, że krótką trasą to nie było, a wszystkie rany zaczynały już ropieć. Musiał jechać dzień i noc, aby przekazać tą informację, już nawet nie zważając na własne życie.
-Mam wrażenie, że jedyne, co go niosło, to chęć spełnienia obowiązku wobec króla - powiedziałam, przywołując przed oczami również obraz wykończonego konia. </center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:25, 01 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]

To co powiedziała księżniczka było naprawdę interesujące i z chęcią dowiedziałbym się więcej, jednak elfka przerwała w pewnym momencie przerwała swą wypowiedź najwyraźniej uświadamiając sobie z kim teraz rozmawia. Muszę przyznać, że poczułem pewnego rodzaju ukłucie bólu, że z powodu tego jak bardzo kruchy był nasz sojusz ja i Ceana nie mieliśmy nawet szansy zostać prawdziwymi przyjaciółmi jednak nie dałem niczego po sobie poznać. Przywołałem na twarz tylko lekki uśmiech i spokojnie rozejrzałem się po pomieszczeniu.
- Rozumiem – stwierdziłem przyglądając się księżniczce jak skrobie coś na papierze po czym spojrzałem w stronę drzwi. Wyglądało na to, że na nic się w tym pomieszczeniu nie przydam, gdyż służący zajmowali się już wszystkim, a siedząca obok mnie elfka zdecydowanie wolałaby porozmawiać z kimś ze swego ludu, więc postanowiłem się wycofać i udać do swego pokoju gdzie po na razie miała zjawić się Undine. Prawdę powiedziawszy zaczęło mnie trochę ciekawić co takiego postanowią zrobić z tym niezwykły zagrożeniem daj pewni siebie władcy, których potęga okazała się być jednak nie tak potężna jak sadzili. Czy wybiorą w końcu ten oddział szpiegów i wyślą ich prosto w łapy wroga ? A może wymyślą jakiś inny plan, który da nam jakąkolwiek szansę na wygranie tej wojny ?
Moje rozmyślania przerwał komentarz księżniczki, który przypomniał mi o tym, że powinienem sobie już z byłej balowej sali iść.
- A może wiedział, że jego nie da się już go uratować i chciał ostrzec innych ? Uchronić przed tym samym losem jeśli nie swoją rodzinę i znajomych to chociaż swój ród – rzekłem z lekkim smutkiem w głosie po czym spojrzałem księżniczce w oczy. – Na mnie chyba już czas. Nie będę dłużej niepokoił księżniczki. Mam nadzieję, że następnym razem zobaczymy się w nieco szczęśliwszych okolicznościach – dodałem i skłoniłem się szarmancko po czym ruszyłem w stronę wyjścia. Po dłuższej chwili krążenia po korytarzach, na których teraz roiło się od biegającej służby i plotkujących gości, znalazłem w końcu drogę do mojego pokoju. Gdy znalazłem się w środku złapałem jakieś czyste przygotowane mi przez służbę do spania ubrania i od razu ruszyłem w kierunku łazienki, gdzie z radością ściągnąłem z siebie lepiący się od śmietany i kremu żupan po czym napełniłem sporą wannę w miarę ciepłą wodą i pozbywszy się reszty stroju wziąłem długą kąpiel, która pomogła mi jakoś zebrać myśli. Oczywiście umyłem też włosy pozbywając się w nich w ten sposób reszty nałożonej mi na głowę śmietany i już ubrany w czyste ciuchy wyszedłem z łazienki wycierając przy tym swe długie i srebrne włosy w ręcznik. Kiedy tak stałem na środku pokoju pocierając materiałem o głowę usłyszałem ciche kroki w korytarzu, a później delikatne pukanie w z jakiegoś powodu otwarte drzwi do mojego pokoju. Szczerze powiedziawszy bardzo mnie to zdziwiło gdyż byłem pewien, iż je zamknąłem jednak gdy ujrzałem stojącą w drzwiach i niepewnie patrzącą na mnie Undine od razu przerwałem swe rozmyślania i uśmiechnąłem się ciepło do przyjaciółki, która z niepewnym uśmiechem pokazała mi trzymaną dotąd za plecami w jednej dłoni butelkę wina i dwa kieliszki.
- Było aż tak źle ? – spytałem się zarzucając sobie mokry ręcznik na szyję i odgarniając z twarzy wchodzące mi do oczu i ust kosmyki. Undine mi nie odpowiedziała. Zamiast tego wyjęła zza pleców drugą rękę, w której miała jeszcze dwie butelki wina i ze smutnym uśmiechem wkroczyła do mojego pokoju.
- A więc to problem na trzy butelki wina ? – spytałem się z ciepłym uśmiechem, a elfka ustawiła kieliszki i wino na ziemi po czym podwinęła lekko suknię i wyjęła schowany pod nią i przyczepiony dotąd do uda niewielki, lecz długi i wyjątkowo cienki sztylet idealnie nadający się do otwierania butelek wina.
- Na co najmniej cztery, ale niestety więcej nie udało mi się niezauważenie zwinąć Asgallom. Jesteś magiem, może potrafisz rozmnożyć te butelki – stwierdziła Undine podając mi sztylet, a słysząc jej ostatnie zdanie cicho się zaśmiałem.
- Znasz mnie jestem koszmarnym magiem. Nie potrafię rozmnażać wina – odparłem wciąż się śmiejąc, a moja przyjaciółka skrzywiła się z wyraźnym niezadowoleniem.
- Mógłbyś się tego nauczyć. Dobrze, że chociaż potrafisz machnąć ręką i pozbyć się kaca – burknęła, a ja chwyciłem w rękę jedną z butelek i dokładnie ją obejrzałem.
- O dziwo potrafię. Ale nie będę z tobą pić tak długo, jak długo wyglądasz jak siedem nieszczęść. Poczekaj – rzekłem odstawiając butelkę z powrotem na ziemię i podszedłem do szafy, z której wyciągnąłem o dziwo obecne tam czyste ubrania oraz długi i gruby kawałek rzemienia mogący posłużyć za pasek.
- Masz. Weź sobie kąpiel, umyj włosy, ubierz się w to i dopiero wtedy weźmiemy się za opróżnianie tych butelek – stwierdziłem wręczając szaty mej przyjaciółce, po czym popchnąłem ją do łazienki, by następnie zamknąć za nią drzwi i oprzeć się o nie, nie dając jej w ten sposób wyboru – musiała umyć się i przebrać w jakieś nie obklejone kremem ubrania, bo inaczej bym jej nie wypuścił.
- Lubiłam tą suknię – stwierdziła Undine gdy już umyta, z mokrymi już nie różowymi włosami i przebrana w za duże ubrania wyszła z łazienki i usiadła na ziemi tuż przed moim łóżkiem.
- Wyglądałaś w niej naprawdę ładnie – rzekłem siadając obok niej i sięgając po sztylet oraz butelkę wina.
- Wiem. A teraz już nalewaj to wino. Muszę się porządnie napić nim zacznę opowiadać o tym co postanowili królowie – odparła tonem nie znoszącym sprzeciwu, więc cicho się śmiejąc zabrałem się za odkorkowywanie butelki.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Czw 0:08, 02 Paź 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Salivia
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 19 Sie 2014
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:04, 04 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>Ceana Asgall

-Również mam taką nadzieję - odpowiedziałam, siląc się na coś przypominającego chociaż w minimalnym stopniu uśmiech, po czym wróciłam do sporządzania notatek. Kiedy miałam zapisane pół kartki i nie byłam w stanie wymyślić już więcej spostrzeżeń odnośnie bólu, który odczuwałam, podniosłam się i ruszyłam w stronę wieży uzdrowicieli. Tam, w sali przeznaczonej specjalnie dla mnie, opłukałam się z ciasta i ubrałam lnianą, białą suknię, w pasie przewiązałam się błękitnym fartuszkiem, a włosy upięłam w warkocz. Teraz bardziej niż księżniczkę przypominałam służącą, chociaż barwy, które miałam na sobie jasno symbolizowały uzdrowiciela Asgallów. Dzięki temu, że nasze ubrania były białe, łatwiej rzucaliśmy się w oczy, co miało swoje plusy i minusy. Na polu bitwy przeciwnicy dzięki temu mogli nas łatwiej dopaść, zaś z drugiej strony nasi sojusznicy wiedzieli, gdzie się udać, jeżeli mieli przy sobie rannego.
Zdjęłam biżuterię, którą rzuciłam na ubrudzoną suknię, po czym wspięłam się po schodach do komnaty, która niemal szumiała od wzburzonych szeptów. Kiedy weszłam do środka, wszyscy uzdrowiciele zamilkli, kłaniając się lekko. Wyglądało na to, że są tutaj prawie wszyscy, których udało się w miarę szybko ściągnąć. Wyrwani ze snu nie byli najbardziej zadowoleni, ale ta sprawa zapewne wystarczająco ich dobudziła. Na środku sali, na kamienny stole leżały zwłoki posłańca. Podeszłam do drewnianej tablicy, do której przy pomocy magii przyczepiłam pergamin z moimi spostrzeżeniami, którymi grupa magów żywo się zainteresowała, gromadząc dookoła. Podeszłam do zwłok, które zaczęłam powoli oglądać z każdej strony. Ku mojemu zaskoczeniu ciało już zaczęło się rozkładać, a więc wynikało z tego, że trucizna powoduje wyniszczenie organizmu od wewnątrz.
-Trzeba zajrzeć do środka - wyjaśniłam ze spokojem, a jeden ze starszych elfów, o długich białych włosach podszedł do mnie z ostrzem, po czym powoli rozciął brzuch posłańca, umożliwiając nam spojrzenie na jego trzewia. Kilka osób, które znajdowały się w pobliżu stołu wciągnęło jak jeden mąż powietrze. Spojrzałam po magach, którzy mnie otaczali. Widać nie tylko ja byłam zaskoczona tym widokiem.
-Ktoś musi to notować! - powiedział kobiecy głos za moimi plecami, a już po chwili obok mnie znalazła się młodziutka, dopiero ucząca się uzdrowicielka z pergaminem i piórem. Zamaszyście zaczęła zapisywać to, co dyktował jej białowłosy elf trzęsącym się głosem. Zrobiłam krok w stronę stołu, przyglądając się bliżej wnętrznościom posłańca. Większość jego organów była przeżarta na pół...
-Trucizna wypala organizm od środka, przyspiesza jego rozkład - wtrąciłam się. -Posłaniec zaczął się rozkładać jeszcze przed śmiercią - odrzekłam, przełykając głośno ślinę. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Z kim my mamy do czynienia? Kim są te demony? Nad losem posłańca dyskutowaliśmy godzinami, przeglądając stare księgi, zastanawiając się nad tym, co mogło wyrządzić takie szkody w organizmie. I ku naszemu przerażeniu - nikt nie potrafił czegokolwiek znaleźć. Odpuściliśmy dopiero w momencie, w którym słońce zaczęło wynurzać się zza horyzontu. Większość uzdrowicieli wróciła do swoich pokoi, ktoś rzucił zaklęcie na zwłoki, aby zapobiec dalszemu rozkładowi, co szybko okazało się nietrafne. Trucizna była silniejsza niż nasza magia i zaklęcie trzeba było podtrzymywać cały czas, dlatego też postanowiliśmy mu zaniechać. Zbadaliśmy całe ciało na tyle, że już więcej się z tego nie da wywnioskować, a jeżeli dalej tak pójdzie, to i tak prędzej czy później znajdą się kolejne zakażone zwłoki. Z pergaminem zapisanym naszymi spostrzeżeniami, ruszyłam do ojca, który od razu zarządził kolejne spotkanie, tym razem jeszcze przed śniadaniem. Jako przedstawicielka uzdrowicieli, usiadłam na jednym z krzeseł, uświadamiając sobie, że najchętniej poszłabym teraz spać. </center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:54, 04 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]

Po otwarciu butelki i opróżnieniu duszkiem dwóch kieliszków wina Undine zabrała się za streszczanie mi całej narady wojennej. Okazało się, że obydwaj królowie zgodzili się ze sobą, że należy wzmocnić obronę, a także ewakuować mieszkańców co odleglejszych wiosek i miast jak najbliżej środka naszych terytoriów i zamków tak, by nie ponosić zbyt wysokich strat wśród cywilów, a jednocześnie wzmocni obronę chyba najważniejszej lokacji. A przynajmniej tak myślał o swym domu mój ojciec.
Ponadto wyznaczono również osoby do niewielkiego oddziału szpiegowskiego, który był w zasadzie oddziałem samobójczym biorąc pod uwagę siłę naszych wrogów. Wśród członków tego oddziału zaszczytne miejsce zastępcy dowódcy zajął jeden z naszych młodszych dowódców niejaki Talren, który sam się zgłosił na ochotnika.
Ustalono również, że mój ojciec wróci na nasze ziemie do zamku, by móc stamtąd lepiej koordynować działania naszych wojsk i w tej podróży towarzyszyć będzie mu mój mistrz Nalsir, który dołączy do jednego z naszych oddziałów, które przybędą niedługo na terytorium Asgallów pomóc im w obronie. Oczywiście nie mogliśmy wysłać naszym sojusznikom wszystkich sił, jednak te dwa czy trzy oddziały nie były żadnym problemem.
Aby podtrzymywać sojusz ja miałem pozostać w pałacu/zamku/ważnej budowli Asgallów w roli ambasadora Blardów, a Undine miała być moją doradczynią. Oczywiście do czasu, aż nasze oddziały nie przybędą na tereny Asgallów, bo wtedy miała wstąpić do nich w roli dowódcy. Jak łatwo się domyślić pomysł zostania ambasadorem zupełnie nie przypadł mi do gustu, gdyż miałem już powoli dosyć siedzenia w tym miejscu i robienia za pionek w jakiejś politycznej grze, zwłaszcza, iż wiedziałem, że jako ambasador nie będę miał praktycznie nic do powiedzenia w sprawie wojny. Miałem jedynie przekazywać polecenia mego ojca i uczestniczyć we wszystkich naradach wojennych aby móc ich treść przekazywać w listach naszemu królowi.
Aby było sprawiedliwie Asgallowie również wyznaczyli jednego elfa na stanowisko ambasadora, który miał wraz z mym ojcem i Nalisirem w najbliższym czasie udać się na nasze ziemie.
- Czyli mój ojciec jednak znalazł sposób aby mnie ukarać za nieodpowiednie zachowanie – rzekłem niezadowolonym głosem, gdy Undine zakończyła swój monolog, po czym duszkiem opróżniłem swój zapełniony do połowy kieliszek wina.
- Na uroczystym balu znokautowałeś Asgallskiego dowódcę rozpoczynając tym samym bitwę na żarcie i dziwi cię, że król jest na ciebie zły ? – spytała ironicznie Undine, którą mój komentarz najwyraźniej bardzo rozbawił. Co prawda jej dobry humor mógł również efektem opróżnienia przez nas już półtorej butelki wina, jednak wolałem sądzić, iż to moje żarty i komentarze wprawiają elfkę w dobry nastrój.
- No dobra zapomniałem o tym – przyznałem się, po czym uśmiechnąłem się naprawdę szeroko. – Ale było warto – dodałem wypinając dumnie pierś co wywołało u mej towarzyszki głośny wybuch śmiechu. - A skoro już o balu mowa to ten.. Jak mu tam było… No ten.. Lizaedr – zacząłem cały czas starając sobie przypomnieć imię Asgallskiego dowódcy i przyjaciela księżniczki Ceany, z którym tańczyła moja towarzyszka.
- Lizander – poprawiła mnie Undine.
- Właśnie ! To Lizander co ? – powiedziałem uśmiechając się znacząco.
- No i co się dziwisz ? Jest miły, wysoki, zabawny i nawet przystojny – stwierdziła Undine robiąc przy tym obrażoną minę.
- I jest Asgallem – dodałem po cicho co sprawiło, że na twarzy mej towarzyszki pojawił się smutny uśmiech.
- I jest Asgallem – powtórzyła smutnym głosem moje słowa po czym z szerokim uśmiechem zmierzyła mnie wzrokiem. – Więc księżniczka ? – spytała się krzyżując ręce na piersi.
- Nigdy w życiu nie spotkałem jeszcze księżniczki – rzekłem takim tonem jakby moje słowa miały wszystko wyjaśnić, po czym sięgnąłem po opróżnioną do połowy butelkę.
Tsa… I nic z tego nie będzie, bo księżniczka jest Asgallką i ma narzeczonego – odpowiedziała sobie Undine.
- Którego nienawidzi – dodałem nalewając wino do naszych kieliszków.
- Którego nienawidzi... Nasze życie jest do bani – stwierdziła moja przyjaciółka zabierając ode mnie kieliszek.
- Powiedziała ta, która omal nie zamordowała swego narzeczonego, gdy dowiedziała się, że ten nim będzie – mruknąłem pod nosem po czym spojrzałem do swojego kieliszka. – Ale masz rację, nasze życie jest do bani – dodałem ze smutnym uśmiechem.
Resztę butelek opróżniliśmy w zaskakującym tempie rozmawiając o wszystkim i o niczym i nawet nie zastanawiając się nad tym ile będziemy z tego wszystkiego pamiętać.
Kiedy w końcu śmiejąc się i żartując odkryliśmy, że dobre Asgallskie wino się skończyło Undine stwierdziła, że będzie lepiej jeśli wróci do siebie, ale ja nie pozwoliłem jej tego zrobić. Przez tą akcję z gońcem teraz nawet w środku nocy na korytarzach krzątała się masa elfów, a ja wolałem by nikt nie widział naszej pani dowódcy idącej do swojego pokoju chwiejnym krokiem i głośno się przy tym śmiejącej. Zwłaszcza, że moja przyjaciółka była po opróżnieniu jednej butelki wina zdolna do wielu rzecz, których mogłaby później żałować jak na przykład odnalezienia Lizandra i wyznania mu, iż ten się jej podoba i nie może bez niego żyć, a gdyby ten ją wyśmiał – spędzenia nocy z jakimkolwiek elfem niezależnie od tego czy należącym do rodu Blardów czy Asgallów, byleby był po prostu chętny.
Z tego powodu Undine spędziła tę noc w moim pokoju śpiąc na moim łóżku w mojej pościeli bez mojej poduszki, a ja zająłem podłogę i słynną poduszkę, którą swoją drogą wywalczyłem w krótkiej bitwie o miejsce do spania.

***

Następnego dnia obudziłem się o świcie niesamowicie połamany i z tępym bólem głowy. W ustach czułem suchość, a pod oczami znajdowały się gigantyczne sińce, które dosłownie paliły moją twarz tak bardzo, że aż do mych oczu mimowolnie napływały łzy. Nie wspominając już o tym, że niewielka ilość świata wpadająca do mego pokoju przez zakryte zasłonami okna raziła mnie tak bardzo jakbym wpatrywał się w prosto w samo słońce.
Odruchowo przykryłem zbolałą głowę i oczy poduszką jednak po krótkiej chwili doszedłem do wniosku, iż nic to nie daje i po prostu trzeba się zmobilizować i użyć zaklęcia na kaca, którego jak się po chwili okazało, nie pamiętałem.
Przeklinając mą kieską pamięć w myślach dosłownie doczołgałem się do łazienki, gdzie wziąłem długą i zimną kąpiel podczas, której na szczęście ból głowy trochę mi odpuścił pozwalając tym samym skupić myśli i przypomnieć sobie formułę, krótkiego zaklęcia, które należało wypowiedzieć przykładając do łowy pacjenta wskazujący i środkowy palec obydwu rąk dokładnie na skroniach skacowanego. Postępując zgodnie z tymi zaleceniami wypowiedziałem krótkie lecz niezwykle przydatne zaklęcie i już po kilku krótkich minutach czułem się jak nowo narodzony. Dziękując w myślach Pradawny Bogom za to, ze jednak jestem magiem wróciłem do pokoju, z którego zabrałem czyste i porządne ubrania - czyli identycznej długości jak balowy, szary żupan, czarne spodnie, popielate, wciągane buty oraz srebrno-popielato-czarny pas kontuszowy - w które przebrawszy się w łazience, wróciłem do pokoju z nadzieją posiedzenia sobie w spokoju na krześle i przemyślenia kilku spraw. Niestety w tym momencie do mojego pokoju zapukała jedna ze służących, a ja by nie dopuścić do obudzenia bez potrzeby mej przyjaciółki od razu skoczyłem do drzwi i wyszedłem na korytarz, gdzie służąca ogłosiła, że jej król zwołał poranną naradę, na której powinienem się pojawić.
Domyślając się, że nie tylko ja powinienem się na owej naradzie pojawić przystąpiłem do budzenia Undine. Oczywiście od razu oberwało mi się za to, że to zrobiłem przez co po pięciu minutach dobudzania jej i tłumaczenia, że musi wstać w końcu miała się niedługo odbyć poranna narada, z podbitym okiem pozbawiałem mej przyjaciółki kaca.
Kiedy czując się już świetnie Undine przeprosiła mnie za zadane mi obrażenia, nadszedł czas by wróciła do siebie i tam przygotowała się do narady. Szybko, więc opuściła mój pokój, a ja zabrałem się za zbieranie z podłogi butelek, kieliszków i ścieranie resztek wylanego na podłogę wina. A gdy w końcu nadszedł czas by udać się na poranną naradę, do moich drzwi zapukała Undine już przebrana w stosowny stój, na który składała się srebrna zdobiona ciemnobrązowymi haftami tunika z niewielkim stojącym kołnierzem przewiązana na biodrach grubym brązowym pasem o srebrnych haftach, ciemnobrązowe, przylegające spodnie z cieniutkiej skóry i wysokie sięgające za kolana, wciągane buty.
Wraz z moją doradczynią dotarłem po chwili do odpowiedniej Sali, gdzie zająłem miejsce obok już siedzącego tam i rozmawiającego z Nalsirem mego ojca. Obok mnie usiadła Undine i w tym momencie kątem oka dostrzegłem wyraźnie zmęczoną i ubraną w szaty Uzdrowiciela księżniczkę. Gdy do sali dotarli ostatni zaproszeni dowódcy, król Asgallów rozpoczął poranną naradę od wyjaśnienia, iż została ona zwołana z powodu odkrycia przez Uzdrowicieli kilku ważnych faktów.
</center>

Kolejny nieeezwykle długi, mało ambitny post w moim wykonaniu XD



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Salivia
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 19 Sie 2014
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:30, 04 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>Ceana Asgall

W trakcie czasu mojego oczekiwania na rozpoczęcie się narady rozważałam wszystko to, co muszę powiedzieć. Z każdą chwilą zaczynałam też obawiać się faktu, że nie uda nam się dotrzeć do żadnej informacji, która mogłaby być dla nas przydatna w kwestii odtrutki. Niby poinformowaliśmy Milczących Mędrców, a oni pewnie wzmogą poszukiwania, jednak jeżeli nie dowiemy się nic od nich to jesteśmy straceni. Chyba że... Przez myśl przemknął mi widok kobiety, która przez większość czasu skrywała się pod płaszczem, odsłaniając jedynie swój ponury uśmiech. Kobiety, która wywróciła wszystko do góry nogami.
W momencie w którym wszyscy się zgromadzili, mój ojciec podniósł się z krzesła i ze spokojem wyjaśnił całą sytuację, która miała miejsce wczoraj na balu.
-Przekazuję teraz głos mojej córce, reprezentantce asgallskich Uzdrowicieli.
Podniosłam się z krzesła, rozkładając przed sobą pergamin, jednak nie musiałam czytać żadnego słowa, gdyż te wyryły się w mojej pamięci na długie lata. Jeżeli to przeżyjemy, mam wrażenie, że nawet za kolejne sto lat będę potrafiła przywołać dokładny obraz tej sekcji zwłok. Zacisnęłam usta w cienką kreskę przez moment zastanawiając się, jak powinnam ująć w słowa to całe wydarzenie.
-Dwudziestu siedmiu Uzdrowicieli pracowało przez całą noc, przeprowadzając sekcję zwłok posłańca z Antivy - zaczęłam wypranym z emocji głosem. Ten moment był jednym z nielicznych, kiedy wszyscy zwracali na mnie uwagę i zawsze, gdy do tego dochodziło zaczynałam zachowywać się jak skorupa, a nie osoba z krwi i kości. -Doszliśmy do... Dosyć przerażających wniosków. -Na moment przerwałam, przesuwając spojrzenie po wszystkich zgromadzonych. -Nasz przeciwnik, zadaje obrażenia, jednocześnie powodując zakażenie organizmu silną trucizną. Trucizna ta rozpoczyna proces rozkładu ciała jeszcze przed śmiercią nieszczęśnika, powodując wyżeranie się wszystkich narządów oraz potworny, palący ból we wszystkich częściach ciała. Sprawia niewyobrażalne cierpienie, jednocześnie skazując zakażonego trucizną na śmierć, o ile jakoś uda mu się przeżyć atak. Nie znamy składu tejże trucizny mimo wielogodzinnej pracy, nie znaleźliśmy też żadnego podobnego zapisu w księgach w naszej bibliotece, część Uzdrowicieli przeszukuje właśnie Królewską Bibliotekę do której zyskali dostęp przez moje pozwolenie, wysłaliśmy również zawiadomienie do Milczących Mędrców, którzy mogliby posłużyć nam radą. W obecnej chwili nie znamy odtrutki, a nasze zaklęcia są bardzo nietrwałe w momencie, w którym próbujemy spowolnić proces. Chciałabym przekazać dobre wieści - odparłam, uśmiechając się smutno. -Ale takowych nie mam. Żaden z Uzdrowicieli nie słyszał nigdy o takim przypadku, nawet najstarsi. Nie wiemy, czy znajdziemy jakikolwiek zapisek o podobnej sytuacji, a jeżeli tak, to czy wtedy znano skuteczną odtrutkę. -Przerwałam na chwilę, próbując wyważać moje następne słowa. Wiedziałam, jaka będzie reakcja, dlatego postanowiłam zostawić to na koniec. A jednak o ile wcześniej byłam zdeterminowana, aby to zaproponować, tak teraz czułam rosnącą w moim gardle gulę, która nie pozwalała mi powiedzieć nawet słowa. Wzięłam głęboki wdech, przenosząc spojrzenie na mojego ojca, który podobnie jak reszta zgromadzonych wyglądał teraz na przerażonego. -Chciałabym również zasugerować królowi, mojemu ojcu, rozważenie dotarcia do Wiedźmy z Lasów Brethil. -W tym momencie jak jeden mąż wszyscy Asgallowie zaczęli przekrzykiwać się jeden przez drugiego, wyzywając kobietę od najgorszych, choć momentami wyraźnie słyszałam, że bluzgi były kierowane również pod moim adresem. -Oczywiście w ostateczności - dodałam po chwili, chociaż mój głos mógł już utonąć pośród wrzawy. Osunęłam się na krzesło, wbijając spojrzenie w przeciwległą ścianę. Musiałam to zaproponować. Ona mogłaby pomóc, pytanie tylko za jaką cenę...
-Księżniczka widać chce solidaryzować się z Wiedźmą. -Prychnięcie Leara, przedarło się przez wszystkie rozmowy, tym samym docierając do niektórych z uczestników narady. Podniosłam spojrzenie na elfa, który musiał zdążyć naprawić swój nos zaklęciem. -Nic dziwnego, w końcu...
-CISZA! - ryknął mój ojciec, podnosząc się ze swojego siedzenia, w tym samym momencie w którym Lizander przyłożył ostrze swojego miecza do krtani mojego narzeczonego. -Lizandrze, spocznij - warknął król, na co z rozczarowaniem mój drogi przyjaciel wykonał polecenie, chowając miecz do pochwy. Lear niestety nie wyglądał na szczególnie wzruszonego, ponieważ był doskonale świadomy, że i tak dowódca nie może mu nic zrobić. -Ostatnia propozycja jest bardzo wątpliwa, stąd też należy skupić się na poważnej kwestii, jaką jest prawdopodobieństwo naszej rychłej zagłady! Czy ktoś ma jakieś pytania, propozycje, które chce skierować do przedstawicielki Uzdrowicieli? I niech baczy na słowa, pamiętając, że Lizander z radością skróciłby kogoś o głowę na mój rozkaz - dodał ponurym tonem, jednak miałam wrażenie, że całą swoją uwagę kieruje w tym momencie na Leara, który mimo wszystko lekko się wzdrygnął. </center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Salivia dnia Sob 16:35, 04 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:42, 04 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]

Szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się aż tak ponurych wieści jak te, które nam przekazała księżniczka. Wiedziałem, że nasi przeciwnicy są niebezpieczni, ale nie sądziłem, że posiadają tak zaawansowaną truciznę, by być wstanie tworzyć coś w rodzaju żywych trupów, czyli elfów, których serca nadal biły chociaż ciała były już w stanie rozpadów. A fakt, że Asgallscy Uzdrowiciele nie potrafili znaleźć żadnej odtrutki był w tym wszystkim najgorszy. Czyżbyśmy naprawdę nie byli w stanie w żaden sposób bronić się przed tym nieznanym i nieopisanym przeciwnikiem, który jest od nas nie tylko silniejszy, ale stosuje również tak niecne sztuczki ? Czyżby faktycznie wielkimi krokami zbliżała się tak przedwczesna zagłada całej naszej rasy ?
Na koniec swej wypowiedzi księżniczka powiedziała coś czego przynajmniej część elfów z mero rodu, a wśród nich i ja nie zrozumiałem. Może byłem okropnym ignorantem i powinienem znacznie bardziej przykładać się do nauki historii, ale nie miałem bladego pojęcia kim jest Wiedźma z Lasów Brethil i dlaczego wzmianka o niej wywołała takie poruszenie wśród przedstawicieli rodu Asgallów, że aż jeden z nich – oślizgły glisto-elf Lear – odważył się tak bezczelnie i otwarcie skrytykować księżniczkę Ceanę w obecności króla, że aż jej przyjaciel Lizander przyłożył mu do gardła ostrze swego miecza. Niestety na glisto-elfie nie wywarło to większego znaczenia, wywnioskowałem więc z tego, że pomimo swej postawy wobec księżniczki to starszy i mądrzejszy oraz sympatyczniejszy dowódca posiadał znacznie niższą pozycję niż glisto-elf i nie mógł w związku z tym zrobić mu żadnej krzywdy. A mimo to reakcja Lizandera wyraźnie mniej obraziła króla niż słowa glisto-elfa co bardzo mnie ucieszyło. Po chwili król zwrócił się do reszty gości, a po chwili dosyć nieprzyjemnej ciszy na sali rozległ się cichy dźwięk odsuwanego krzesła. Odruchowo odwróciłem się w stronę, z której dochodził i ujrzałem tam stojąca z kamienną twarzą Undine, której opanowanie i chłodna obojętność były wręcz niepokojące.
- Jeśli wolno królu to ja bym miała pewne pytanie i propozycję zarówno do księżniczki jako przedstawicieli Uzdrowicieli jak i jako królewskiej córki. Mam nadzieję, że księżniczki tym nie urażę i uda mi się zachować na karku moją głowę, gdyż nie mam najmniejszego zamiaru królewskiej córki obrażać. W szczególności dlatego, że osoba, która pomimo swego wysokiego urodzenia wykazuje się chęcią pomagania poszkodowanym cieszy się u mnie ogromnym szacunkiem zwłaszcza, że efekty jej pracy mogę oglądać na własne oczy. Tajemnicą chyba nie jest, że księżniczka uratowała naszego księcia mocno poszkodowanego w wyniku zaciętej bitwy pomiędzy naszymi rodami, w której brał udział. Chciałabym za okazaną księciu pomóc raz jeszcze w imieniu jego i całego naszego rodu podziękować – rzekła nad wyraz spokojnym głosem i na znak, że mówi szczerze i faktyczni dziękuje skłoniła lekko przed księżniczką głowę. Oczywiście przez „mocno poszkodowanego w wyniku zaciętej bitwy” Undine rozumiało mocno poszkodowanego przez was w waszych lochach po owej zaciętej bitwie, ale o takich rzeczach lepiej nie było mówić głośno. – Chciałabym wiedzieć księżniczko czy wyrazi księżniczka zgodę jako przedstawicielka Uzdrowicieli i królewska córka, by jeden z naszych najznakomitszych Uzdrowicieli mógł przybyć do tego zamku i w ewentualnych kolejnych sekcjach zamordowanych przez te nieznane nam istoty naszych i waszych rodaków uczestniczyć w roli obserwatora, by móc w razie czego wyrazić swą opinię, lecz przede wszystkim odkryć dokładną skalę powodowanych przez ową truciznę obrażeń. Jak sama księżniczka stwierdziła trucizna owa powoduje w niesamowicie szybkim tempie rozkład takiego ciała, przez co w żadnym z zaatakowanych miast nie udało nam się znaleźć nic z czego nasi Uzdrowiciele mogliby cokolwiek wyczytać lub chociaż cokolwiek zaobserwować nad czym niezmiernie ubolewam, gdyż moglibyśmy w ten sposób w jakiś sposób zdobyć nad naszym przeciwnikiem przewagę – tu znowu Undine na chwilę przerwała najprawdopodobniej starając się znaleźć jakieś odpowiednie słowa do wyrażenia swoich myśli tak, by mieć pewność, że nie urazi Asgallskiego króla, księżniczki i Lizandera, którego podczas tej całej narady nie uraczyła nawet jednym spojrzeniem. Nawet wtedy gdy ten przykładał Learowi miecz do szyi, Undine nie spoglądała na uzbrojonego dowódcę lecz glisto-elfa, któremu złamałem zeszłej nocy teraz już zdrowy nos i na króla i księżniczkę. Najwyraźniej nasza dowódczyni po odbyciu ze mną wczoraj mocno zakrapianej winem rozmowy postanowiła traktować owego elfa chłodno co znacznie ułatwiłoby jej nie myślenie o tym, że go polubiła gdy już nie będziemy sojusznikami i staniemy się znów zwalczającymi się wrogami. Ewentualnie w ciągu kilku ostatnich godzin w czasie, których ma przyjaciółka nie była przy mnie prze tą krótką chwilę ów elf zrobił coś co Undine bardzo uraziło i przez co postanowiła go traktować jak powietrze.
- Byłabym też wdzięczna księżniczce gdyby pozwoliła księżniczka przekazać gońcem szczegółowy, podpisany przez księżniczkę raport z sesji gońca z Antivy naszym Uczonym, by ci mogli poszukać wśród trzymanych w naszych bibliotekach i archiwach ksiąg jakiś choćby i drobnych wzmianek i zapisków odnośnie podobnych obrażeń i owej trucizny. Choć wiem, że zapewne wiedza naszych Uczonych jest zdecydowanie mniejsza od wiedzy Milczących Mędrców i nie sądzę by nasi Uczeni znaleźli cokolwiek jeśli Milczący Mędrcy niczego nie znajdą to jednak wolałabym takiej ewentualności w obecnej sytuacji nie wykluczać szczególnie mając na uwadze bezpieczeństwo niewinnych cywili obydwu naszych rodów. Dziękuję księżniczce za wysłuchanie mnie i mam nadzieję, ze księżniczka będzie chociaż tak dobra by rozważyć moją propozycję i prośbę – zakończyła swą wypowiedź Undine i ponownie skłoniwszy lekko głowę, usiadła na swoim miejscu.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Sob 20:18, 04 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Salivia
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 19 Sie 2014
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:21, 04 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>Ceana Asgall

Słysząc dźwięk przesuwającego się krzesła, przeniosłam spojrzenie na Undine, która rozpoczęła swój monolog. Muszę przyznać, że byłam w głębokim szoku. Po pierwsze zwracała się do mnie, nie do króla, a to już było zaskakujące. Choć dla Blardów zapewne nie było to nic dziwnego, to wśród mojego rodu było to już istnym ewenementem. Nawet nie chodziło o samą perspektywę pytania o pozwolenie kobiety, ale pytanie o pozwolenie mnie i do tego w obecności króla. Możliwe, że niektórym duma by na to pozwoliła, gdyby mój ojciec był na drugim końcu świata, aby spytać mnie, co sądzę na dany temat. Uśmiechnęłam się ciepło, przysłuchując słowom kobiety, po czym pokiwałam głową.
-Nie widzę żadnego problemu, myślę, że to nawet lepsza myśl, w końcu to nasz wspólny przeciwnik i należy zacząć jakoś wspólnie przeciwko niemu działać. Zaraz po zebraniu napiszę odpowiednie pismo, które przekażę tobie, Undine. Co do samego Uzdrowiciela nie widzę przeciwwskazań, a myślę, że nasze siły mogłyby na tym skorzystać, w tym przypadku jednak potrzebuję potwierdzenia mojego ojca - odparłam, przenosząc spojrzenie na króla.
-Zgadzam się - odparł bez chwili zawahania, co wydawało mi się, że lekko wytrąciło Leara z równowagi. Widać miał już po prostu tego wszystkiego dosyć, a już tym bardziej, że dwie kobiety podejmowały właśnie niezwykle istotne dla całej naszej rasy decyzje. Lizander za to był wniebowzięty, jak mniemam, postawą Undine oraz tym, że zirytował mojego narzeczonego oraz miał króla po swojej stronie. Nic dziwnego, że zdenerwował go ten fakt. Wiedział do czego przyczyniła się Wiedźma, ale dobrze wiedział, że po części on sam na to pozwolił w akcie desperacji. Oczywiście, nie miałam najmniejszych powodów do obwiniania go, w końcu dzięki temu żyję. Fakt faktem, naprawdę uważam, że tylko ona byłaby w stanie nam pomóc.
-W tym układzie, jeżeli nikt inny nie ma żadnych spraw do poruszenia, zamykam posiedzenie - powiedział po chwili mój ojciec, a wszyscy powoli zaczęli się zbierać. Podniosłam się z krzesła, podchodząc do Undine oraz księcia Dorhiana. Skłoniłam się lekko przed następcą tronu Blardów, po czym zwróciłam się do jego przyjaciółki.
-Mogłabyś chwilę zaczekać? Od razu napiszę to, co trzeba i przekażę w twoje ręcę.
Wyciągnęłam z kredensu pergamin, pióro oraz atrament, po czym ze spokojem zaczęłam przepisywać raport, dobierając przy tym bardziej odpowiednich słów, niż skróty myślowe osoby, która zajmowała się tym w pośpiechu. Wtedy mieliśmy ważniejsze sprawy na głowie niż elokwencja wypowiedzi.
-Słyszałam, że zostajecie na naszym dworze - odparłam, przepisując kolejną linijkę tekstu, starannie kaligrafując każde słowo, jednak nie chcąc tracić czasu nie zajmowałam się tym aż tak dokładnie. -Myślę, że w tym układzie powinnam was dokładniej oprowadzić po tym miejscu, oczywiście, o ile nie macie nic przeciwko. Tym bardziej, że nie wiadomo ile jeszcze czasu spędzicie w tym miejscu.
Kątem oka spojrzałam na księcia, który dzisiaj wyglądał o wiele lepiej niż wczoraj wieczorem, po dostrzeżeniu śmierci posłańca. Czego za to nie mogłam powiedzieć o sobie. Mimo że średnio obchodziło mnie zdanie innych, to teraz, gdy ta dwójka odnosiła się do mnie z szacunkiem, to czułam się głupio wyglądając po prostu na umęczoną. Przez całą noc pracowałam, także nie wyglądałam teraz promiennie, jak na księżniczki przystało. W końcu złożyłam podpis u dołu pergaminu, złożyłam go na cztery, po czym wsunęłam do koperty, którą zapieczętowałam królewską pieczęcią.
-Proszę - odparłam, podając kopertę Undine. </center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:03, 04 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]

Zauważyłem, że gdy Undine otrzymała zgodę na wprowadzenie w życie swej prośby i propozycji na jej twarzy dosłownie na kilka sekund powiał się ciepły uśmiech, jednak zaraz potem znikł ustępując miejsca chłodnej obojętności. Niedługo potem narada została zakończona, a ja i Undine jak wszyscy inni mieliśmy udać się do siebie – zdążyliśmy nawet wstać - jednak nim zdążyliśmy wyjść z sali zatrzymała nas księżniczka Ceana.
Zgodnie z zasadami etykiety skłoniłem się jej, podobnież jak z resztą Undine, która ku zapewne zdziwieniu wszystkich obserwujących nas Asgallów – o ile w ogóle tacy byli – uczyniła to zupełnie jak mężczyzna, czyli pochylając nisko swój tors jednoczenie prawą rękę zginając i przykładając do piersi, a lewą zginając i przykładając do pleców. Dla Blardów sposób kłaniania się Undine nie był niczym dziwnym i niezwykłym, gdyż właśnie w ten sposób wszystkie kobiety dowódcy okazywali ważniejszym od siebie elfom szacunek, a fakt, że nie robiły tego jak damy dało się w łatwy sposób wytłumaczyć – większość czasu spędzały przecież z mężczyznami, więc przejmowały niektóre ich zachowania. Poza tym jak ukłonić się elegancko i jak dama kiedy ma się na sobie znoszone spodnie, a nie przepiękną suknię ?
- Oczywiście księżniczko – odparła Undine z ciepłym uśmiechem i oparła się plecami o blat stołu przy, którym przed chwilą siedzieliśmy. Widziałem, że spojrzenie mojej przyjaciółki od razu padło na przepisywany przez księżniczkę tekst, by chwilę później zacząć krążyć po Sali przyglądając się co ciekawszym jej elementom czyli wszelkim ozdobom.
- Tak jednak tylko do czasu, aż nie przybędą tu nasze wojska do połączonej armii. Wtedy Undine uda się do nich by zająć stanowisko jednego z dowódców, a ja najpewniej wrócę na swoje ziemie. Oczywiście mój ojciec wyśle na stanowisko ambasadora jakąś inną, odpowiednią do tego zadania osobę, ale wydaje mi się, że będzie wtedy chciał abym wrócił do domu – wyjaśniłem z lekkim uśmiechem, lecz nim zdążyłem odpowiedzieć na propozycję księżniczki oprowadzenia nas po zamku/pałacu/ważnej budowli Asgallów Undine mnie ubiegła.
- To będzie dla nas zaszczyt księżniczko, jednak nie jestem pewna czy powinniśmy sprawiać księżniczce aż taki kłopot – stwierdziła absolutnie szczerze Undine. Wiedziałem, ze elfka nie wie, iż księżniczki nikt tutaj należycie nie traktuje i naprawdę uwarzą, że z pewnością z racji bycia księżniczką Ceana podobnie jak miała jakieś swoje, ważne obowiązki jak na przykład mianowanie nowych dowódców czy sprawdzanie stanu wojska lub wysłuchiwanie próśb poddanych. Albo cokolwiek innego czym zajmował się z reguły król w związku z czym powinien zajmować tym i jego następca lub następczyni.
- Dziękuję księżniczko – odparła Undine biorąc od Ceany kopertę i skłoniła się jak to ona czyli po męsku, po czym spojrzała na mnie niepewnym wzrokiem najwyraźniej zastanawiając się jak powinna przekazać księżniczce, że jeśli ma teraz trochę czasu wolnego to zamiast nas oprowadzać powinna się raczej położyć. W końcu mimo wszystko było po księżniczce widać, że jest zmęczona i najprawdopodobniej w ogóle zeszłej nocy - gdy my urządzaliśmy sobie zakrapianą winem pogadankę - pracowała i nie przespała nawet jednej nieszczęsnej minuty.
- Ja również dziękuję księżniczce za propozycję oprowadzenia naszej dwójki jednak uważam, że możemy to przełożyć spokojnie na jutro. W końcu zostaniemy tu przez parę dni, a bez urazy księżniczko, ale wygląda księżniczka na zmęczoną i pozwolę sobie stwierdzić, że księżniczka w ogóle nie spała zeszłej nocy. Oczywiście doceniam zaangażowanie księżniczki i podziwiam księżniczki pracę, ale sądzę, że lepiej będzie jeśli księżniczka jednak teraz chociaż na chwilę się położy – stwierdziłem ratując swą przyjaciółkę z opresji. Miałem nadzieję, ze moje słowa nie obrażą księżniczki, jednak nie mogłem mieć ku temu pewności, ale mimo wszystko wolałem by Ceana była na mnie zła niż na Undine, która naprawdę traktowała ją z ogromnym i należytym szacunkiem.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Sob 21:05, 04 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Salivia
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 19 Sie 2014
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:28, 04 Paź 2014    Temat postu:
 
<center> Ceana Asgall

Z jakiegoś bliżej nieznanego powodu poczułam ukłucie w sercu na myśl o tym, że ta dwójka za niedługo opuści nasze mury. W obecności księcia Blardów nie czułam takiej presji, jak przy innych ludziach z mojego rodu, a sam Lizander wydawał się być szczęśliwy, kiedy przebywał w towarzystwie tak wojowniczej kobiety, jak Undine. A jedną z rzeczy, której pragnęłam z całego serca, to jego szczęście, stąd też było mi go żal, że pewnego dnia będzie musiał stanąć do boju z elfką. Inną wizję, jaka stanęła mi przed oczami, to powrót księcia Dorhiana do naszych lochów. Na samą myśl przeszedł mnie zimny dreszcz. Zdecydowanie wolałabym czegoś takiego uniknąć. Tym bardziej, że wtedy wątpliwe iż ktoś go stamtąd wyciągnie i ocali go sojusz naszych rodów.
Słysząc słowa księcia Dorhiana zaczęłam się śmiać. Możliwe, że ze względu na moje zmęczenie po prostu już nie potrafiłam nad sobą zapanować, albo była to po prostu kwestia ciągłej presji, której miałam już najzwyczajniej w życiu dosyć, ale zaczęłam się szczerze śmiać. Po chwili uświadomiłam sobie, że naprawdę rzadko to robiłam, co wydawało mi się na swój sposób zaskakujące.
-Książę nie musi być aż tak oficjalny. Domyślam się, że w obecnej chwili wyglądam beznadziejnie. Skoro jednak nie będziecie mieli nic przeciwko, to pozwolę sobie teraz odpocząć. Mimo to, jeżeli obydwoje macie czas, oprowadziłabym was w porze popołudniowej. Moglibyśmy się wtedy spotkać na dziedzińcu. Możecie wtedy zadawać pytania, jeżeli coś was będzie niepokoić. -Skłoniłam się przed nimi, po czym chwyciłam raport, zwijając go w rulon. Uśmiechnęłam się lekko. -W tym układzie do zobaczenia.
Skierowałam się w stronę wyjścia, po drodze rozplatając warkocz, jednocześnie idąc do mojego pokoju, gdzie wzięłam gorącą kąpiel, odkrywając na moim ciele jeszcze resztki lukru, po czym położyłam się do łóżka, prosząc służącą, aby obudziła mnie przed obiadem, o którego przyniesienie do pokoju również poprosiłam. Sen ten, mimo zmęczenia nie należał do najspokojniejszych, ponieważ dręczyły mnie koszmary spowodowane widokiem zwłok. Śniło mi się, że wszyscy z rodu Asgallów zostali zakażeni tajemniczą trucizną i nikt nie mógł im pomóc, tylko patrzeć na ich powolną agonię. Kiedy obudziła mnie pokojówka, zaczęłam modlić się do Pradawnych Bogów, aby nie był to sen proroczy. Ze względu na pewnego rodzaju strach, który mnie ogarnął, byłam w stanie zjeść tylko kilka kęsów posiłku, po czym ubrałam się w zwiewną, czarną suknię wiązaną na szyi, która odkrywała plecy. Włosy tylko rozczesałam, pozwalając opadać im falami. Gotowa do wyjścia, pogłaskałam po łebku kruka, który widać był trochę zaniepokojony wczorajszymi zdarzeniami. Jak się dowiedziałam, wierny ptak mnie szukał, na co musiałam go uspokajać, że nic wielkiego się nie stało i nie musi się przejmować.
Na dziedzińcu znalazłam się jako pierwsza. Usiadłam na murku, wpatrując się w elfy, które posyłały mi krzywe spojrzenia, kiedy na moment odrywali się od swoich prac czy innych codziennych obowiązków. Westchnęłam ciężko, ich zdanie nigdy się nie zmieni. Stare i uparte stworzenia. </center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:03, 04 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]

Szczerze powiedziawszy spodziewałem się po księżniczce każdej reakcji lecz nie tego, że za wyrażenie swej opinii zostanę wyśmiany. Patrzyłem, więc zaskoczony na śmiejącą się księżniczkę i zastanawiając się co zrobiłem nie tak spojrzałem na zaniepokojoną Undine. Wydawało mi się, że moja rodaczka martwiła się, iż Ceana zaraz zawoła straże i każe nas oboje skrócić o głowę za zniesławienie jej, a samej egzekucji dokona już niemalże słynny Lizander.
Na całe szczęście po chwili księżniczka uświadomiła nam, ze jednak nie spotkamy się jeszcze z tym elfem w postaci naszego kata, a za to czeka nas miłe popołudnie spędzone na zwiedzaniu zamku/pałacu/wielkiej budowli Asgallów w towarzystwie księżniczki robiącej nam za indywidualnego, bezpłatnego przewodnika.
- To będzie dla nas zaszczyt księżniczko. Dziękujemy i życzymy księżniczce spokojnego odpoczynku – rzekła Undine w naszym imieniu i oboje skłoniliśmy się na pożegnanie.
- Przekażę ten list gońcowi. Może uda mi się nawet złapać jeszcze Nalisira to wtedy list dotrze na nasze ziemie ze stosowną obroną – rzekła Undine, a ja kiwnąłem lekko głową na znak, że zrozumiałem. Zaraz potem każde z nas ruszyło w swoją stronę – Undine na poszukiwanie stosownego gońca, a ja nie wiedząc co ze sobą począć – do swego pokoju. Jak zwykle oczywiście zgubiłem się kilka razy po drodze do punku docelowego, a gdy wreszcie znalazłem się w zajmowanej teraz przeze mnie komnacie odkryłem, iż służące uprzątnęły wszystkie ślady naszej wczorajszej mocno zakrapianej winem pogadanki. Od razu pomyślałem o tym, że z pewnością zdziwiły się mocno znajdując w łazience zniszczoną przez krem i babeczki kobiecą, niegdyś przepiękna suknię i to znalezisko wywołało u nich pewne ciekawe skojarzenia. Byłem ciekawy czy teraz plotkuje się po korytarzach o tym jak to książę Blardów zabawia się po nocach z elfkami i od razu na myśl przyszła mi chłodna obojętność Undine jaką elfka uraczyła nas podczas narady. Czyżby do szpiczastych uszu mej towarzyszki dotarły już tego typu plotki ? A jeśli któraś ze służących poznała tą suknię lub widziała wchodzącą do mnie Undine to czy po zamku/pałacu/wielkiej budowli Asgallów krążą już plotki o tym jak tak „naprawdę” Undine zdobyła tak wysokie stanowisko w wojsku ?
Kiedy o tym pomyślałem na mojej twarzy od razu pojawił się grymas niezadowolenia, a ja zrozumiałem poniekąd, ze jeśli tak faktycznie było to Undine nie odezwie się już nawet słowem do Lizandra, jeśli nie będzie zmuszona odpowiedzieć mu na jakieś związane z prowadzoną przez nasze rody wojną z nieznanym najeźdźcą pytanie, bo będzie jej po prostu głupio i będzie się poniekąd bała, że dowódca stracił do niej jakikolwiek szacunek.
Cicho zakląwszy pod nosem kopnąłem w nogę łóżka, na którym usiadłem z założonymi rękami, by następnie położyć się na nim i zamknąwszy oczy uciąć sobie krótką drzemkę.
Po dłuższym czasie obudziło mnie pukanie w drzwi, którego sprawcą jak się okazało była moja przyjaciółka Undine. Od razu oznajmiła mi, że przekazała samemu Nalsirowi list, więc z pewnością dotrze na nasze ziemie w dosyć szybkim tempie oraz, że czas na umówione z księżniczką spotkanie. Kiedy przekazywała mi te informacje uśmiechała się ciepło, a mi trochę głupio było ją wprost zapytać o podejrzewane plotki, więc wolałem zachować te przemyślenia póki co dla siebie.
Po chwili szliśmy już korytarzami, które Undine zdawała się już dokładnie poznać, dzięki czemu bez większego problemu dotarliśmy na dziedziniec, na którym czekała już na nas księżniczka.
- Witamy ponownie księżniczko – rzekliśmy wspólnie nawet w tym samym momencie się kłaniając co zdziwiło nas niezmiernie i sprawiło, ze cicho zachichotaliśmy.
- Mam nadzieję, że udało się księżniczce trochę wypocząć – dodała Undine uśmiechając się ciepło i dokładnie rozglądając po dziedzińcu. Widziałem jak w pewnym momencie jej spojrzenie pada na pracujące elfy, które moja przyjaciółka zmierzyła wzrokiem, który następnie powoli powrócił do księżniczki Ceany.
</center>



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Sob 21:05, 04 Paź 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Salivia
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 19 Sie 2014
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:56, 04 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>Ceana Asgall

Jakieś dziecko, przyglądało mi się z uwagą, a kiedy posłałam mu ciepły uśmiech, spojrzało na mnie z przestrachem i od razu pobiegło w stronę jednej z kobiet, która zapewne była jego matką. Westchnęłam cicho. Nie wyglądam chyba aż tak przerażająco? Słysząc znajome głosy, podniosłam się z murka i lekko skłoniłam.
-Możecie zadawać wszystkie pytania, jakie tylko chcecie, nie uznam żadnego za impertynencję za którą należy was ściąć, mój ojciec wyolbrzymia. Jeżeli coś wcześniej wam wpadło do głowy, o czym nie wiecie, a chcielibyście poznać wyjaśnienie to: pytajcie - odparłam, rozglądając się po dziedzińcu. -U stóp dziedzińca toczy się życie. Mieszkają tutaj bogatsze elfy, prowadzą sklepiki czy inne zakłady wewnątrz swoich domów, które się tutaj znajdują, stąd bardzo dużo można spotkać na samym dziedzińcu. Dalej są pola uprawne, sady, aż w końcu bramy oraz las. Dookoła całego dworu są ogrody, a dalej domy. -Ruszyłam spacerowym krokiem, kierując się na ukrytą między drzewami świątynię, która porośnięta roślinami wyglądała, jakby była z nich stworzona. Jedynie miejscami dało się dostrzec spod liści i kwiatów biały marmur, z którego zbudowane było większość budowli. -Kapłanki nie przebywają tutaj już od lat, budynek popadł w zapomnienie. Nikt z Asgallów nie modli się już oficjalnie do Pradawnych Bogów, a ci, co bardziej wierzący, uznają, że wiele rzeczy, które nas spotkały, to kara - odparłam, wpatrując się w monumentalną budowlę. Uznawali, że mój "dar", to kara od Bogów, przekleństwo zesłane przez nich, ręką Wiedźmy. Drudzy zaś uważali, że to łaska od Bogów, która ma mi pomóc w przyszłości. Niezależnie jednak od stanowiska, wszyscy patrzeli na mnie, jakbym była pewnego rodzaju potworem.
Przeszłam przez małą furtkę, po czym znalazłam się w królewskich ogrodach, pełnych kwiatów i drzew, gdzie zawsze czułam się o wiele spokojniejsza i bezpieczniejsza. Wskazałam palcem na wysoki żywopłot.
-Tam jest cmentarz dla rodziny królewskiej oraz najbardziej zasłużonych z Asgallów - wyjaśniłam ze spokojem. -Niezależnie od tego w jaki sposób umarł, chociaż niektórzy uznają, że samobójcy nie powinni tam spoczywać, ale nie za wiele mają do powiedzenia, bo o tym i tak decyduje obecny władca.
Jak na zawołanie w mojej głowie pojawiła się scena w momencie, w którym był problem z pochowaniem mojej matki. Niektórzy doradcy to odradzali, twierdząc, że poddani będą zirytowani iż ktoś taki jak ona spoczywa przy innych dostojnych książętach i królowych. Zapewne w przypadku mojej śmierci spalono by zwłoki, aby uniknąć rozpowszechnienia się klątwy, jakby to było coś zaraźliwego. Odwróciłam się o dziewięćdziesiąt stopni wskazując na linię drzew, która wydawała się być nieskończona.
-Tam, proszę księcia, jest Przeklęta Wieża - wyjaśniłam, chociaż nie dało się bardziej sprecyzować tego punktu, bo i tak była ona niewidoczna. Taki był jej zamysł. Miała nie mącić niczyich myśli i nie dawać o sobie za bardzo znać, aby inni czasem nie wiedzieli, jakie rzeczy mają tam miejsce. Elfy nie chciały dopuścić do swojej myśli, że ich królowa była zrozpaczona, a kiedy to zrozumieli, uznali ją za szaloną. Doprawdy przeklęte miejsce. </center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:23, 04 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]

Po krótkiej chwili rozpoczęliśmy naszą wycieczkę. Wszystko co mówiła nam księżniczka wydawało mi się niezwykle interesujące, z resztą nie tylko mi gdyż wiedziałem z jak wielkim zainteresowaniem Undine przygląda się już z pewnością poniekąd poznanym i zapisanym w pamięci miejscach, zupełnie tak jakby spoglądała na nie po raz pierwszy w życiu, lecz było jeszcze coś - prawie wszystko o czym mówiła księżniczka było związane ze smutkiem. Opuszczona świątynia Pradawnych Bogów, cmentarz czy choćby i ta Przeklęta Wieża.
- W naszych świątyniach Pradawnych Bogów wciąż służą kapłanki i dosyć często przybywają tam wierni. Nawet czasami odbywają się tam wielkie uroczystości, na które przybywa ponad połowa Blardów – rzekła Undine wpatrując się w miejsce, w którym powinna stać wieża zapewne przypominając sobie o tym, iż właśnie w tamtą stronę udałem się wraz z księżniczką. I doskonale wiedziałem, że mnie o to miejsce zapyta gdy już nie będziemy sami, dlatego teraz udawała, iż ta nazwa zupełnie nie jest jej obca. Istniała też spora szansa na to, że Undine po prostu o wszystkim wiedziała i nie była to dla niej żadna nowość. Gdyby tak było faktycznie zupełnie by mnie to nie zdziwiło, gdyż moja przyjaciółka czasami spędzała sporo czasu w bibliotece czytając zarówno o historii naszego rodu jak i o historii Asgallów. Tłumaczyła się, ze robi to by lepiej zrozumieć przeciwnika, lecz wiedziałem, że tak naprawdę jest po prostu ciekawa i nawet gdyby mój ojciec jej tego osobiście zakazał i tak znalazła by sposób by to robić.
- Zasłużonych zmarłych grzebie się w specjalnej kaplicy poświęconej Pradawnym Bogom tuż pod zamkiem gdzie zawsze pali się specjalny, ogromny znicz z wonnymi olejami, aby okazać zmarłym, iż nie zapomnimy o ich poświęceniu i zrobimy wszystko by nie poszło ono na marne – kontynuowała swą wypowiedź Undine mówiąc o podziemnej kaplicy z wyraźną nostalgią. I z resztą nic dziwnego skoro był tam pochowany jej dziadek – wielki wojownik, który zginął w bitwie z ręki jednego z Asgallskich dowódców ratując tym samym życie dziesiątek cywilów. Nie, nie poddał się po prostu w odpowiedni sposób odwrócił uwagę przeciwnika i dał cywilom szanse na ucieczkę. A mimo to Undine nie nienawidziła całego Asallskiego rodu i nawet spodobał jej się jednej z ich dowódców. To było dopiero ciekawe.
- To gdzie dalej udamy się księżniczko ? – spytałem się Ceany by odwrócić uwagę Undine od kaplicy. I szczerze powiedziawszy udało mi się to świetnie, gdyż moja przyjaciółka od razu na mnie spojrzała i uśmiechnęła się do mnie ciepło, być może w ramach podziękowania. Zastanawiałem się czy przypadkiem gdy usłyszała o wycieczce nie pomyślała o tym czy podczas całego tego zwiedzania nie spotkamy przypadkiem jej ulubionego Asgallskiego dowódcy lecz gdy przypomniały mi się możliwe plotki, które jacyś bezczelni służący mogli rozgadywać o mojej przyjaciółce od razu poczułem złość i domyśliłem się, ze jeśli faktycznie takowe istnieją to spotkanie z Lizandra nie będzie dla Undine zbyt przyjemne i z pewnością elfka zrobi wszystko by do niego nie dopuścić.
</center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Salivia
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 19 Sie 2014
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:42, 05 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>Ceana Asgall

Z zaciekawieniem przysłuchiwałam się temu, co mówiła Undine. Nie pomyślałam wcześniej, że nasza wycieczka może być pewnego rodzaju wymianą informacji. A więc u Blardów dalej wierzono w Pradawnych Bogów? To doprawdy ciekawe, u nas, jeżeli ktoś dalej to uznawał, to jednocześnie nie odwiedzał świątyń, ani w żaden szczególny sposób tego nie demonstrował innym. Nie sądziłam, że będziemy na tyle się różnić pod tym aspektem. Widać oni są po prostu bardziej religijni. U nas coś takiego straciło na znaczeniu już lata temu, uznając za rzecz co najmniej zbędną.
-To interesujące, czyli uznajecie znaczenie życia po śmierci? - spytałam, przyglądając się z zaciekawieniem kobiecie. U nas liczyło się tylko to, co teraz. Uznawano, że gdy już ktoś umarł, to po prostu jest martwy. Przeżył tyle, ile było mu dane i w końcu zaznał spokoju. Pytanie w jaki sposób, czy wśród Bogów czy w pustce... Niezależnie od tego, po prostu nie należało się tym przejmować, gdyż śmierć nas nie dotyczyła póki jeszcze żyliśmy.
-Lasy w pobliżu są zamieszkane w dużej mierze przez różne stworzenia z którymi lepiej nie mieć nic do czynienia, dlatego jeżeli się tam kiedyś zapuścicie nie traćcie gardy. Najbardziej niebezpieczne były zawsze chochliki, ale od dobrych paru lat ich tam nie spotkacie, wszystkie, albo prawie wszystkie, zostały wytępione przez króla po pewnych zdarzeniach... Co nie zmienia faktu, że może was napaść choćby troll albo inny ogr.
Słysząc pytanie księcia na moment się zamyśliłam rozglądając dookoła. Za bardzo nie wiedziałam, co mogę im konkretnego pokazać. Po chwili jednak uznałam, że wiem, co może wydać się im interesujące.
-W tamtą stronę są koszary - odparłam, przechodząc zacienioną częścią ogrodu do metalowej bramy, w całości porośniętej bluszczem. Już kawałek od niej dało się usłyszeć krzyki i pojękiwania poturbowanych rycerzy. Z każdym kolejnym krokiem starałam się uspokoić myśli, świadoma, że otoczy mnie tępy ból, kiedy tylko się tam znajdę. Po przekroczeniu bramy znaleźliśmy się na rozległym polu treningowym otoczonym przez ceglasty budynek, w którym sypiali żołnierze. Na placu elfy trenowały pod okiem dowódców. Dostrzegłam Lizandra do którego uśmiechnęłam się ciepło.
-Całość baczność! - krzyknął w momencie, w którym mnie dostrzegł. Wszyscy żołnierze, jak jeden mąż wyprostowali się, choć w ich oczach widziałam, że nie są tym wszystkim zachwyceni. A już tym bardziej, że oglądają ich teraz Blardowie i następczyni tronu, której szczerze nie cierpią. Jednocześnie też czułam ból znajdujących się tutaj osób, co nie było zbyt komfortowe, jednak nie było bardzo źle. -Wracajcie do ćwiczeń - odparł po chwili, podchodząc do nas. Skłonił się głęboko, stając w odpowiedniej odległości. Wiedziałam jednak, że ten pokłon był bardziej przeznaczony dla księcia Dorhiana oraz Undine, co nie przeszkadzało mi jakoś szczególnie.
-Jeżeli będziecie chcieli potrenować, to kierujcie się do Lizandra, on na pewno zawsze znajdzie dla was miejsce i miecze - wyjaśniłam, wskazując na przyjaciela z ciepłym uśmiechem.
-Oczywiście - odparł akurat w momencie w którym mój brzuch przeszył pulsujący ból, a któryś z żołnierzy jęknął przeciągle. -Jak dzisiejsze samopoczucia? Słyszałem, że książę oraz pani Undine zostają na naszym dworze jeszcze przez parę dni - powiedział, zwracając się do Blardów z ciepłym uśmiechem na twarzy, jednak dało się dostrzec, że w dużej mierze zawiesza swoje spojrzenie na kobiecie. Uznawałam to na swój sposób za rozczulające, ale też urocze. Spojrzałam po trenujących elfach, wśród których na szczęście nie dostrzegłam Leara. Wolałam uniknąć konfrontacji z nim tak długo, jak tylko będzie to możliwe. </center>

I taka wizja Lizandra, ot co: [link widoczny dla zalogowanych]
I wkurzający Lear:
[link widoczny dla zalogowanych]



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:44, 05 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]

- Spora część naszego rodu wierzy, że ci którzy żyli godnie zostaną nagrodzeni po śmierci. Na czym ta nagroda ma dokładnie polegać nikt nie wie, ale większość ma nadzieję, że będzie to życie w świecie wolnym od cierpienia, chorób, głodu i nienawiści. Inni, chociaż jest ich zdecydowanie mniej, wierzą, że tą nagrodą będzie ponownie życie w innym, elfim ciele nie wiadomo jednak czy urodzą się wśród Blardów czy wśród Asgallów – wyjaśniła Undine wzruszając przy tym z niewiadomego powodu ramionami.
Chwilę później okazało się, że następnym punktem naszej wycieczki będą koszary i gdy ta informacja padła z ust księżniczki, na twarzy mej przyjaciółki na chwilę pojawił się szeroki uśmiech, a w oczach tajemniczy błysk. Wyraźnie było widać, że pani dowódca jest zainteresowania poznaniem chociaż przelotnie sposobów treningu Asgallów i przyjrzeniu się tutejszym koszarom, czyli miejscu gdzie na naszych ziemiach spędzała naprawdę sporo czasu. Mnie też pomysł odwiedzenia koszar się spodobał, chociaż doskonale wiedziałem, że nie dane będzie mi w nich trenować. W końcu nawet jeśli my i Asgallowie byliśmy teraz sprzymierzeńcami to niedługo znów mieliśmy stać się wrogami i w związku z tym oczywistym dla mnie było, że nie będę tam zbyt mile widziany. Ale odwiedzić takie miejsce zawsze można w końcu nigdy nie wiadomo gdzie zmuszony będzie udać się ambasador w poszukiwaniu odpowiedniego dowódcy.
Po chwili byliśmy już na miejscu gdzie zostaliśmy oficjalnie przywitani co wyraźnie zdenerwowało Asgallskich rycerzy. Od razu zauważyłem, że widząc ich reakcję Undine lekko ściągnęła brwi po czym jak zawsze w tego typu niesprzyjających sytuacjach pozbyła się z twarzy uśmiechu i schowała swe wszystkie uczucia za maską chłodnej obojętności i aż nienaturalnego spokoju. I właśnie z tym wyrazem twarzy skłoniła się lekko Lizandrowi, a ja odpowiedziałem na jego przywitanie skinieniem głowy.
- Spokojnie księżniczko miecze treningowe mamy własne, a i miejsce jakieś z pewnością sobie znajdziemy. Zwłaszcza, że raczej nie będziemy tu zbyt mile widziani - stwierdziłem z ciepłym uśmiechem oczywiście nie mając nic złego na myśli, ale też nie chcąc jeszcze bardziej zrażać do księżniczki jej ludu. W końcu spoufalanie się z Blardami wśród Asgallów raczej nie było zbyt mile widziane nawet w czasie trwania naszego sojuszu.
- Całkiem nieźle biorąc pod uwagę w jak ponurych czasach przyszło nam żyć – odpowiedziałem na pytanie elfa przemilczając fakt, iż dostałem dzisiaj rano solidny cios w oko i teraz od czasu do czasu mnie ono pobolewa. Bo i po co Asgallowie mieliby to wiedzieć zwłaszcza, że wolałem nikomu nie wspominać o odbytej wczoraj z Undine rozmowie.
- Tak zostajemy, jednak proszę się nie martwić panie Lizandrze. Zostajemy tu tylko do czasu, aż przybędą tu nasze kolejne oddziały. Wtedy najpewniej od razu opuścimy królewski dwór i nie będziemy już dłużej niepokoić jego mieszkańców – rzekła Undine celowo mówiąc to tak głośno by z pewnością reszta trenujących tu wojowników dosłyszała każde jej słowo. Zupełnie nie zdziwiła mnie ta reakcja mej przyjaciółki w końcu chyba nawet ślepy zauważyłby, że nie jesteśmy tu mile widziani, a taka informacja z pewnością poprawi nieco humor naburmuszonym żołnierzom. – Nie powinniśmy przeszkadzać wam w treningu, dlatego najlepiej będzie jeśli już sobie pójdziemy… - dodała po chwili uśmiechając się smutno i najwyraźniej mając nadzieję, że księżniczka zrozumie aluzję i zaprowadzi nas w jakieś inne miejsce.
</center>

O ! Fajne Very Happy (Tylko czy Lizander nie był przypadkiem blondynem ? XD)
[link widoczny dla zalogowanych]. Oczywiście pod warunkiem, że odejmie się od tego Artu tatuaż i blizny XD



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sofja dnia Pon 11:02, 06 Paź 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Salivia
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 19 Sie 2014
Posty: 583
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:02, 12 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>Ceana Asgall

W sumie, może i proponowanie im wspólnych treningów było złym pomysłem. Zapewne naszym wojskom też by się taka opcja nie spodobała. Chciałam jednak, żeby ten sojusz przetrwał jak najdłużej i pewnie stąd pozwoliłam sobie na zbyt wiele, jakby na to nie patrzeć. Wiedziałam, że fakt, iż nie skaczemy sobie do gardeł jest bardzo krótkotrwały, ale nic nie można na to poradzić. Zdecydowanie wolałabym jednak pozostać w pokojowych stosunkach. Westchnęłam ciężko, kiwając głową.
-Rozumiem - odparł ze spokojem w głosie Lizander, kłaniając się raz jeszcze. -Muszę już niestety wracać do pracy, jednak ufam, że przed waszym wyjazdem, jeszcze was spotkam.
Elf odwrócił się na pięcie i skierował w stronę trenujących elfów. Ten oschły ton u Undine... Czyżby coś się stało? Spojrzałam na elfkę, jednak wiedziałam, że nie wypada mi pytać. W końcu to nie jest mój interes, co takiego się wydarzyło. Mogłabym teoretycznie podpytać Lizandra, ale nie wiem czy tęż będzie skory do opowiadania mi, cóż takiego się wydarzyło. Z zamyślenia wyrwał mnie fakt, że w momencie, gdy ktoś krzyknął, moją nogę przeszył palący ból. Podparłam się o płot, zagryzając dolną wargę i skinęłam głową.
-Tak, chodźmy dalej - powiedziałam, oddalając się od pola treningowego, jednocześnie starając się nie kuleć. W końcu to tylko bóle fantomowe, a przynajmniej można tak powiedzieć. Nic mi nie było, żadnych obrażeń, nie mogłam od tego umrzeć, a jednak ten ból za każdym razem powodował, że miałam dość tych umiejętności. Niestety będę posiadała je do samego końca mojego życia, czy tego chcę czy nie. Na szczęście po kilkunastu metrach poczułam się już lepiej i niemal odetchnęłam z ulgą, kiedy wchodząc do zamku, ból całkowicie zanikł.
-Jako goście możecie odwiedzać wszystkie pokoje z zielnymi drzwiami - odparłam, wskazując na jedne z nich, które znajdowały się po lewej. -Są tam zbiory książek, fotele, coś do zjedzenia, wypicia, instrumenty. To małe saloniki, w których możecie spędzać czas. Oprócz tego wszystkie przeszklone drzwi, prowadzą do ogrodów, po których też możecie spacerować. Do głównej biblioteki niestety nie możecie wejść bez upoważnienia, a i tak elfy, które zajmują się tam zbiorami są bardzo cięte nawet na tych, którzy takowe zezwolenie posiadają. -Spokojnym krokiem przemierzałam rozległe korytarze, które dla innych mogłyby się wydawać labiryntem. Gdy byłam całkiem mała zdarzało mi się bawić tutaj w chowanego, czasami faktycznie trudno było kogoś znaleźć w ogromie prawdopodobnych kryjówek, jakie tutaj były. -Ale jak już wspomniałam, ze zbiorów książek, które znajdziecie w salonikach, nikt wam nie zabroni korzystać. Kuchnia jest tam - wyjaśniłam, wskazując na drewniane, zamknięte drzwi po drugiej stronie korytarza. -Wejść do niej jest kilka, ale akurat z tego miejsca można korzystać z tego. -Spojrzałam na dwójkę z lekkim uśmiechem. -Co byście chcieli wiedzieć? Jakieś pytania, coś was interesuje, o czym nie wspomniałam? Aspekt historyczny, kulturowy? </center>



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Sofja
OTAKU
OTAKU



Dołączył: 21 Sie 2014
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:09, 12 Paź 2014    Temat postu:
 
<center>[link widoczny dla zalogowanych]

Szczerze powiedziawszy coraz to bardziej czułem potrzebę wyciągnięcia z Undine tego co się stało jednak wiedziałem, że nie mogę spytać ją o to w obecności księżniczki. W końcu elfka miała święte prawo nie ufać komuś kto zaraz znów mógł być jej śmiertelnym wrogiem i wykorzystać wszystkie jej słabości przeciw niej i całemu naszemu rodowi. Z tego też powodu postanowiłem zaczekać z tym do końca wycieczki, którą planowałem znacznie przyspieszyć i jak najszybciej zakończyć.
Po chwili pożegnaliśmy się z Asgallskim dowódcą i wraz z księżniczką w stronę innych zamkowych miejsc – tym razem pomieszczeń o zielonych drzwiach, które jak się były do naszej dyspozycji. Nie to co biblioteka, jednak jakoś specjalnie mnie to nie zdziwiło w końcu wielu nawet naszych Uczonych uważało, że wiedza to potęga i należy jej strzec jak oka w głowie
Poznaliśmy też położenie kuchni i w tym momencie uznałem, że najwyższy czas zakończyć nasza wycieczkę. W końcu mieliśmy tu zostać przez jeszcze kilka dni, więc można było ją dokończyć później, a ja musiałem jak najszybciej porozmawiać ze swą przyjaciółką i przyszłą doradczynią, która chociaż cały czas z wielką uwagą słuchała wypowiedzi księżniczki Ceany to wydawała mi się być myślami gdzieś bardzo daleko. Coś wyraźniej Undine martwiło lub smuciło, a ja musiałem koniecznie dowiedzieć się co.
- Dziękujemy księżniczko, ale chyba czas zakończyć naszą wycieczkę. Była niezwykle interesująca i z chęcią dowiedzielibyśmy się jeszcze kilku rzeczy o waszym rodzie jednak musimy zająć się pewną niecierpiącą zwłoki sprawą. Mam nadzieję, że jeśli księżniczka będzie mieć jeszcze kiedyś czas to dokończymy tą wycieczkę – rzekłem z uśmiechem i spojrzałem na Undine. – Jeszcze raz dziękujemy i życzymy księżniczce miłego dnia. Mam nadzieję, że zobaczymy się niedługo – dodałem i zgodnie z zasadami etykiety ukłoniłem się przedstawicielce rodu Asgallów. Chwilę później Undine również się pożegnała i ruszyliśmy korytarzem w stronę przeznaczonych nam pokoi, jednak nie doszliśmy tam gdyż w momencie gdy ledwo skręciliśmy w pusty korytarz przecinający się z tym, w którym byliśmy przed chwilą, pociągnąłem Undine za rękę i postawiłem a pod ścianą.
- Co się stało ? – rzuciłem prosto z mostu nie siląc się nawet na konspiracyjny szept. Szczerze powiedziawszy nie obchodziło mnie wtedy czy znajdująca się niedaleko księżniczka usłyszy naszą rozmowę czy też nie. Chciałem po prostu dowiedzieć się o co chodzi i może nawet byłoby lepiej gdyby i księżniczką poznała tę tajemnicę w końcu chodziło o naszych przyjaciół, którzy jeszcze wczoraj wdawali się być sobą zachwyceni, a dzisiaj Undine traktowała Lizandra gorzej niż gdyby był oślizgłym wężem.
- O co ci chodzi ? – spytała Undine spoglądając na mnie tak jakby faktycznie nie miała pojęcia o czym mówię.
- O co mi chodzi ? O to jak patrzysz na tego całego Lizandra. Wczoraj mówiłaś, że ci się podoba, a dzisiaj patrzysz na niego tak jakbyś chciała zrobić z niego wzrokiem lodową rzeźbę – odparłem, a na twarzy Undine na kilka sekund pojawił się rozbawiony uśmiech.
- Byłby bardzo ładną lodową rzeźbą – stwierdziła wyraźnie powstrzymując się od śmiechu, a ja cicho westchnąłem.
- Unine proszę… Znam cię zbyt długo, by nie wiedzieć, że coś się stało – powiedziałem głosem wyraźnie proszącym mego rozmówcę, w tym przypadku elfkę o zachowanie powagi. Zaraz potem moja przyjaciółka cicho westchnęła i dała mi znać spojrzeniem i wyrazem twarzy, że się poddaje i powie mi wszystko.
- Dowiedziałam się kiedy szłam po ciebie na dzisiejszą odprawę. Ledwo wyjść ze swojej sypialni i zamknąć za sobą drzwi, a zjawił się Nalsir i mi powiedział.. – oznajmiła jakby to miało mi wszystko wyjaśnić, jednak tak się nie stało. Wciąż wiedziałem zbyt mało by zrozumieć, musiałem więc znowu pociągnąć elfkę za język.
- Co powiedział ? – spytałem spodziewając się, że nie usłyszę dobrych wieści. Czyżby nasz mistrz dowiedział się o nasze wczorajszej pogadance ?
- Że zostałam wybrana na dowódcę Legionu Umarłych, który dołączy do wojsk Asgallów by walczyć z naszym wspólnym wrogiem – wyznała, a w moich oczach natychmiast pojawiło się przerażenie.
Legion Umarłych był w specjalnym oddziałem naszego wojska wiele wieków temu. Wtedy mieliśmy sporą przewagę nad Asgallami jednak nawet wtedy nie udało nam się zdobyć Antivy.
Członkowie Legionu Umarłych pili przed wyruszeniem na bitwę pili dwie specjalne mikstury – pierwsza z nich sprawiała, że nie czuli bólu, a druga, iż z ich ran ciekła tylko minimalna ilość krwi, przez co wyglądały tak jakby w ogóle nie płynęła z nich krew. Powodowała też, że ciało elfa przybierało kolor ciała zmarłego przez co cały oddział wyglądał jak batalion żywych trupów, które umierały dopiero gdy ucięło się im głowę lub wyrwało serce. Dodatkowo cały oddział ubierał się w przerażające zbroje jeszcze bardziej pogłębiające wrażenie Legionu Umarłych, a nawet sprawiające, że batalion ten wyglądał jak Legion Demonów.
Dzięki temu już samym wyglądem Legion Umarłych budził grozę w sercach przeciwników, a dodatkowo to, że elfy bez nóg i rąk wciąż zabijały dziesiątki żołnierzy przeciwnika czyniło go niezwykle skutecznym. A mimo to w pewnym momencie któryś z naszych królów zakazał tworzenia kolejnych oddziałów Legionu Umarłych – najprawdopodobniej dlatego, że chciał do niego wstąpić jego syn.
Do dziś jednak nikt nie zapomniał o poświęceniu członków tego specyficznego oddziału, a Undine aby oddać część Legionowi Umarłych wraz z całym swym oddziałem ubierała na czas bitwy podobne zbroje do zbroi legionistów. A teraz zapewne wraz ze swym oddziałem miała stać się prawdziwym członkiem Legionu Umarłych.
- Ale to… - zacząłem nie za bardzo potrafiąc powiedzieć cokolwiek więcej. Nie wierzyłem w to, że mój ojciec zgodził się na coś takiego i w dodatku wybrał do tego zadania Undine. W porządku była świetnym dowódcą, ale wszyscy wiedzieli, że członkiem Legionu Umarłych było się tylko na czas jednej bitwy, a sami legioniści nigdy z placu boju nie wracali nawet wtedy gdy daną bitwę wygrali.
- Nieznany przeciwnik dziesiątkuje nasze oddziały i używa trucizny, która wystarcza by bez walki powalić całe oddziały. Legion Umarłych to chyba jedyny sposób, by mieć z nim jakiekolwiek szanse. I doskonale wiesz, że nie pozwoliłabym tego zrobić komukolwiek innemu – wyjaśniła Undine spokojnym głosem i położyła mi dłoń na ramieniu uśmiechając się przy tym smutno. Czyli wszystko jasne stawia mur pomiędzy sobą, a elfem, którego polubiłaby by nie żałować swej decyzji. Już nawet nie ma dla niej znaczenia fakt czy są z jednego rodu czy nie, po prostu nie chce mu robić złudnych nadziei skoro i tak ma niedługo zginąć.
Nagle poczułem ogromną złość na mego ojca i mistrza w końcu jak mogli mi o tym nie powiedzieć. Gdyby Undine nie polubiła Lizandra prawdopodobnie do samej bitwy bym się o tym nie dowiedział. A bawiło mnie, że księżniczce Ceanie nie mówili o takich rzeczach jak torturowanie więźniów. Najwyraźniej jednak nasi ojcowie nie różnili się od siebie tak bardzo jak sądziłem – oboje pewnie usprawiedliwiliby swe czyny tym, że zrobili to dla naszego dobra i by nas chronić. Jasne po prostu chcieli byśmy uważali, że są lepsi niż faktycznie.
Wściekły na swego staruszka zgiąłem palce prawej ręki w pięść i uderzyłem z całej siły w stojąca za Undine ścianę.
</center>

Członek Legionu Umarłych bez pancerza [link widoczny dla zalogowanych]
Różne zbroje członków Legionu Umarłych [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]
I mniej więcej zbroja Undine ku czci Legionu Umarłych [link widoczny dla zalogowanych] ^^



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rajdlawyobrazni.fora.pl Strona Główna -> Opowiadania Dwuosobowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 10, 11, 12  Następny
Strona 4 z 12

 
Skocz do:  
 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by Twisted Galaxy